Jest dwudziesta druga trzydzieści, właśnie mamy wchodzić na scenę z Lewandowskim. Trwa gorączka sobotniej nocy tańca na Mazurkach, jeszcze się przegrywamy w podcieniach. Przypominamy ciekawsze obery. Leon w wyśmienitej formie, tnie jak krajzega, a pokrętnie, a celnie i błyskotliwie. Śmiga po minutce każdy kawałek bez omyłki. To właśnie są starodawne owijaki. Ma już dziewięćdziesiątkę więc te witalne przebłyski sił życiowych akurat dzisiaj, to prawdziwe szczęście. Zatrzymujemy go, bo nam się facet wygra tu w kącie i tyle. Mikrofony już przypięte, ludzie wpatrzeni w starszego pana w kapelusiku, reflektory oślepiają, Lewandowski zaczyna. Na początek idzie jego żelazny numer, taki tam gęsty ober, ale obserwujemy jak się sytuacja rozwinie, łyskamy na siebie oczkiem z chłopcami, bo wiemy na co dziś Leona stać. A tu figa z makiem. Wyczuł szelma prominentną publiczność, zagraniczną i dawaj, co będzie oberki grał – płynnie wchodzi w „Que sera sera” i inne temu podobne. No cóż, z czasem to doceniłem. Opowiadałem o tym zajściu kiedyś Andrzejowi Bieńkowskiemu. „Bracie – mówi – tak właśnie powinien umieć zachować się weselny muzykant z krwi i kości”.
Kiedy do niego dotarłem kilka lat wcześniej, był całkowicie przygotowany, otaczała go aura śmierci, poczucie zrobienia wszystkiego co było trzeba. To tak jakby siedział na walizkach. Nie miał pojęcia, że młodzi wezmą go w obroty i tyle go jeszcze czeka. Granie do tańca na wielkich scenach, potańcówki „u siebie” na wsi, programy telewizyjne, audycje radiowe, płyta monograficzna nagrodzona Fonogramem Źródeł no i przyjaźń z młodymi uczniami. Wyczekiwał kiedy przyjadę. Pewnego razu chciał mi coś pokazać. Udał się w kierunku szuflady i zdecydowanym ruchem ręki wyciągnął zawiniątko w papierze gazetowym i pudełku. To był ceramiczny medalionik wielkości zamkniętej dłoni z nadrukowaną i wypaloną jego fotografią. Oczywiście to fragment przyszłego nagrobka. Czułem, że jest dla niego ważny, jak paszport w dalszą podróż. Zmarł we śnie. Ale zanim nadeszła ta chwila, wydał ostatnie dyspozycje. „Proszę mnie elegancko ubrać” i spokojnie położył się spać.
Leon Lewandowski
4.04.1926–26.03.2021
urodzony we wsi Pałka, pow. Kalisz
Skrzypek z Kaliskiego. Grał na weselach w składzie z samymi basami, później z harmonią trzyrzędową 24-basową i barabanem. Znawca dawnego repertuaru mikroregionu dorzecza Prosny.