Przejdź do głównej zawartości strony

Anna Andruszkiewicz z Wiżajn
14.03.1923–28.06.2021
Wybitna śpiewaczka z pogranicza północnej Suwalszczyzny i litewskiego regionu Suduva.


Pani Ania, jak ją nazywaliśmy i nazywamy, zostanie przeze mnie zapamiętana jako najwybitniejsza polska śpiewaczka ludowa z regionu Suwalszczyzny i pogranicza polsko-litewskiego. Miała bardzo bogaty repertuar, który wykonywała zarówno w formie jednogłosowej, jak i w lokalnym dwugłosie. To dzięki niej już w wieku dziecięcym poznałam około 80 pieśni ludowych pochodzących z naszej wsi i okolicznych terenów. Moja mistrzyni opowiadała mi, że niektórych pieśni uczyła się od mamy i babci, ale jeździła też rowerem z „magnetofonikiem kasetowym” po okolicznych wsiach i nagrywała najlepszych lokalnych śpiewaków urodzonych przed I wojną światową. Później przepisywała słowa nagranych pieśni i śpiewając je ze swoją ogromną emocjonalnością, nadawała im drugie życie.

W ten sam sposób tych pieśni uczyła również nas: dzieci w wieku 8–13 lat z jej zespołu Małe Jezioranki. Próby odbywały się u niej domu, gdzie gromadziliśmy się w małym pokoiku z piecem, zimą zawsze rozgrzanym do czerwoności. Pamiętam, że przed próbą dzwoniła do każdego dziecka, aby przypomnieć o godzinie spotkania. W domu częstowała nas herbatą i ciastem. Najpierw były rozmowy o pieśniach, dyktowanie tekstów, a dopiero później wspólny, nawet kilkugodzinny śpiew. Wyjaśniała nam, o czym jest piosenka, jak się ją powinno śpiewać, kiedy głośniej, kiedy ciszej, jak zacząć, jak skończyć, gdzie są apokopy, gdzie jakie słowo w gwarze trzeba wyśpiewać, jak mamy stać na występach, jak mamy być ubrane, aby wszystko było prawdziwe, autentyczne w przekazie.

Często wspominam jej opowieści o czasach wojny i okupacji. Opowiadała, jak ciężko musiała pracować w obcym gospodarstwie. Jak jej rodzeństwo było rozdzielone, kiedy zabrano ich do pracy w folwarkach, każdego w inne miejsce. Ale mówiła też, jak jej mama uczyła ją śpiewać podczas pracy przy domu, a że pani Ania pięknie śpiewała, to dostawała za to jajka albo mleko od przechodzących kupców, którzy zatrzymywali się na odpoczynek pod drzewem na podwórku. Jak to wypasała gęsi od rana do wieczora. Jak ojciec uczył ją tańczyć na klepisku w stodole ze snopkiem słomy, bo – jak mówił – nie potrafiła i tańczyła tylko w jedna stronę. Jak smakowało jej w dzieciństwie mięso, które widzieć i jeść mogli tylko w niedziele i święta. Jak uczyła się pisać przy świeczce. I że kiedyś nikt nie znał takich chorób ani lekarstw, jakie są teraz na świecie. Jak to leczono się czosnkiem, ciepłym mlekiem i parzeniem nóg w gorącej wodzie. Jak zmieniała po drodze klompie na sandałki, kiedy szła w niedzielę do kościoła…

Jako prowadząca zespół Małe Jezioranki, a później Młode Jezioranki, zawsze pilnowała, aby na scenie żaden włos spod chusteczki dziewczynom nie wystawał, oprócz warkoczyków ze skromnymi wstążeczkami. Wianeczki nie mogły być sztuczne, plastikowe, ale zawsze uwite ze świeżych ziół, najczęściej z barwinku, bo przed wyjazdem na występy szłyśmy całą gromadką z panią Anią do sąsiadki z Wiżajn, u której wił się w ogrodzie barwinek i wszystkie – za jej przyzwoleniem oczywiście – rwałyśmy tyle gałązek, aby starczyło na piękny wianeczek. Później pani Ania kazała wianki wkładać do woreczków z wodą i tym sposobem nawet podczas późniejszych wyjazdów były zielone, pachnące i świeże.

Pani Ania była życzliwą i gościnną osobą. Przyjmowała w swoim domu studentów, profesorów, redaktorów czy też filmowców i zawsze z ogromną otwartością opowiadała o swoim ciężkim życiu i pozwalała nagrywać pieśni w swoim wykonaniu. Sama pisałam pracę dyplomową pod kierunkiem profesor Barbary Falińskiej, w której umieściłam wywiad z Anną Andruszkiewicz oraz opisałam swój związek z pieśniami, które mi przekazała i które znam i śpiewam do dziś. Wywiad znalazł się również w publikacji „Dialog pokoleń – Suwalszczyzna”.

Z naszą mistrzynią śpiewaliśmy lokalne pieśni w różnych zakątkach kraju. Pamiętam Festiwal Dziecko w Folklorze w Baranowie Sandomierskim, Festiwal Kołysanki w Krakowie i liczne występy z zespołem Małe Jezioranki oraz z panią Anią jako moją mistrzynią w kategorii „Mistrz – Uczeń” w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Dobrze nas przygotowywała do tych festiwali i przeglądów – zawsze z zespołem (czy potem ja indywidualnie) zdobywaliśmy czołowe miejsca i nagrody.

Była pogodnym człowiekiem, często śmiała się i żartowała, a rzadko narzekała czy ubolewała nad sobą i swoim zdrowiem. Na każdy wyjazd z zespołem miała przygotowaną wałówkę, na którą składały się: chleb, masło, spory kawałek wędzonej swojskiej wędliny, przepyszne ciasto piaskowe z makiem, czekoladą, orzechami i migdałami (przepis mam do dziś!) oraz coś jeszcze w małym blachaniku, czym nas – dzieci i młodzież – nie częstowała… Bez tej wałóweczki pani Ania nie wyruszyłaby w podróż w Polskę – no nie wypadało inaczej i już! Swoją gościnność zabierała więc zawsze w koszyczku i  kiedy ktoś był głodny, karmiła go pyszną kanapką.

Dbała o swój zespół i o to, aby mieć za co jeździć na występy, aby mieć za co uszyć nowe stroje itd. Zapraszała na próby zespołu Mirosława Nalaskowskiego z Suwalskiego Ośrodka Kultury. Zawsze mogła liczyć na jego wsparcie odnośnie do doboru repertuaru na dany festiwal, a my, młodzi śpiewacy, mogliśmy usłyszeć od specjalisty słowa utwierdzające nas, że to, co robimy, jest wyjątkowe i potrzebne. Pamiętam nagrania dla TVP majowej litanii pod krzyżem, chodzenia „po Allelui”, chodzenia z gaikiem-maikiem, dożynki, nagrania dla Polskiego Radia, wywiady. Pamiętam kołysankę, której mnie nauczyła, a którą później śpiewałam na festiwalu w Krakowie. Pamiętam wiele występów z jasełkami. Uczyła nas każdej pieśni i roli do odegrania w inscenizacji. Angażowała naszych rodziców do robienia rekwizytów, dekoracji czy strojów. Przygarnęła do swojego grona śpiewaczego ogrom dzieciaków i nauczyła je, że tradycje naszych praojców nie mogą zaginąć, bo są częścią historii, częścią naszego życia. Zespół Młode Jezioranki prowadziła przez 25 lat.

Tradycje wielkanocne na Suwalszczyźnie „Allelujki” i „Gaik”  w wykonaniu dzieci i młodzież z zespołu prowadzonego przez Anny Andruszkiewicz z Wiżajn – „Młode Jezioranki”


Uważam, że jej wkład w przywracanie lokalnej tradycji śpiewaczej jest nie do przecenienia. Od 2001 roku była członkinią Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Czterokrotnie zostawała laureatką Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym (1991, 2001, 2009, 2016 – wówczas przypadła jej I nagroda). W 2006 roku otrzymała medal 40-lecia tego festiwalu. W 2014 roku odznaczono ją honorowym medalem Zasłużony Kulturze – Gloria Artis przyznanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2016 roku otrzymała medal honorowy Ludwika Michała Paca od Starosty Powiatu Suwalskiego, w tym samym roku przyznano jej nagrodę w kategorii Muzyka Źródeł, którą Program 2 Polskiego Radia honoruje artystów kultywujących tradycję i przekazujących ją kolejnym pokoleniom. W 2019 roku otrzymała Nagrodę im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej.

Pani Ania Andruszkiewicz zmarła w 2021 roku. Została pochowana w swoim pięknym, skromnym stroju ludowym. Teraz tylko mogę mieć nadzieję, że spogląda gdzieś na mnie i jest dumna, że jej pieśni dalej niosę w świat.


Urszula Kalinowska – jednej z uczennic Anny Andruszkiewicz, kontynuatorki śpiewu północnej Suwalszczyzny, zdobywczyni nagród.


Minęły lata, ale pamięć pozostała – wywiad z panią Anną Andruszkiewicz przeprowadzony przez uczniów klasy I z Publicznego Gimnazjum w Wiżajnach w ramach projektu edukacyjnego Szkoła Dialogu.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij