Andrzejki to nie jedyny wieczór mocy w ludowym kalendarzu. Rolnicy planujący prace polowe sięgali po praktyki magiczne, w tym wróżebne w przełomowe wigilie: św. Łucji, Bożego Narodzenia i Sylwestra.
Wierzono, że w okresie przesilenia zimowego ziemię nawiedzają dusze zmarłych i inni mieszkańcy zaświatów oraz czarownice. Można próbować zdobyć ich przychylność, chronić się przed złymi mocami. Stąd ognie św. Andrzeja, kropienie wodą święconą domów i obór. Przełom roku obrzędowego i liturgicznego dodawał czasowi niezwykłości. Obecność niewidzialnych przybyszy trzeba było brać pod uwagę od Zaduszek aż do święta Trzech Króli. Można było się było spodziewać, że mają wiedzę wykraczającą ponad bezpośrednie doświadczenie mieszkańca wsi i próbować ją przechwycić. Stąd w tej części roku młodzież wróżyła sobie przyszłość matrymonialną ufając, że w wieczór poprzedzający 25 listopada – na św. Katarzyny są pod poduszką dziewczyny, a w wigilię 30 listopada – na św. Andrzeja pannom z wróżby nadzieja.
Wiedza o wróżbach kawalerów w wigilię wspomnienia św. Katarzyny Aleksandryjskiej jest skromna jak sama pamięć o tym zwyczaju. Chłopcy pragnący szybkiego ożenku i dobrej, robotnej żony, mieli w zwyczaju wycierać się po umyciu częścią damskiej garderoby, np. zapaską. Na noc wkładali pod głowy żeńską koszulę nocną czy spódnicę, by przyśniła im się przyszła żona. Ściętą w tym dniu gałązkę wiśni obserwowali do Bożego Narodzenia. Jej zakwitnięcie przepowiadało zaślubiny w zapusty.
Dziewczętom z wróżby nadzieja płynęła kilka dni później. Wierzyły, że znalezienie dobrego małżonka ułatwią post i modlitwy do św. Andrzeja. Wróżby miały być najskuteczniejsze, gdy panienki odprawiały je samotnie, w ukryciu, najlepiej o północy, niekiedy całkiem nago. Często panny suszyły, czyli pościły cały dzień, a następnie wieczorem klękały przy łóżku na grochu i odmawiały 5 pacierzy do świętego. Jeśli wcześniejszy post dopuszczał jedzenie solonego śledzia, wybranek miał we śnie podać spragnionej pannie wodę do picia. Dla pewności pod łóżkiem na misce z wodą dziewczyny opierały “mostek” z gałęzi lub słomy, po którym miał przybyć przyszły narzeczony. Podobnie jak we wróżbach kawalerskich – pomóc mogło spanie na męskich portkach. Te używane były również jako brona do powłóczenia nocnego zasiewu lnu na drodze do domu: święty Andrzeju, dobrodzieju, ja na ciebie len sieję, daj mi znać, z kim go będę rwać!. Potem biegło się do studni nabrać wody w usta i trzy razy obiegało chatę, by ochronić zasiew przed wydziobaniem przez ptaki. Nie można się było do nikogo odzywać, za to warto było wytężyć słuch. Szczekanie psa lub krakanie wrony podpowiadało, z której strony przybędzie narzeczony. Po ciemku o tej niebezpiecznej porze można też było na chybił trafił objąć ramionami kilka kołków w płocie, by następnie odliczyć, czy ich liczba jest pożądana, czyli – parzysta.
Aby ujrzeć oblicze wybranka dziewczyny zaglądały o północy do studni, w lustro, w obrączkę zanurzoną w wodzie lub do wylotu komina.
Jeśli w domu było więcej panien, można było sprawdzić, która z nich pierwsza się wyda. Podrzucając w drewnianej niecce ich trzewiki obserwowano, który pierwszy wypadnie. Pierwszeństwo do zamęścia można też było zgadnąć przy pomocy psa lub gąsiora prowadzonego na smyczy zrobionej z męskich portek. Każda z dziewcząt kładła na polepę ulepiony przez siebie pieróg lub bułeczkę, a wybór głodnego zwierzęcia miał wskazywać, która najwcześniej zostanie żoną. Znane do dziś jest wróżenie z kształtu odlewu woskowego. Dawniej dziewczęta lały na wodę przez gałązki starej drapaki cynę lub ołów.
Klucz, z którym kojarzona jest ta czynność symbolicznie zamyka czas swobodnych żartów i zabaw przy muzyce. Wigilia wspomnienia świętego Andrzeja to tradycyjnie ostatni moment na spotkania towarzyskie przed następującym po niej okresem adwentu. Dawniej był on czasem zadumy, wstrzemięźliwości od hulanek i surowego postu – czasem, w który skrzypce musiały spędzić zamknięte w skrzyni lub wisząc milcząco na kołku.
■
Na płycie „Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów” z serii Muzyka źródeł Polskiego Radia znalazła się pieśń przypisana do wigilii św. Andrzeja, opisująca jednak obrzęd andrzejkowy z zewnątrz, a nie stanowiąca jego części. Treściowo utwór eksploatuje po prostu wątek erotyczno-matrymonialny, czyli clue efektów andrzejkowego wieczoru. I dla pięknej nuty i dla kunsztu wykonawczego pani Anny warto sięgnąć po nagranie, a tu cytujemy tekst:
Oj, dzisiaj jest Andrzeja
Oj, to prowdziwo wrózba
Oj, wrózcie se, dziewceny
Oj, a która sie wyda
Oj, wydać by sie wydać
Oj, nikogoj nie widać
Oj, ni z boru, ni z lasu
Oj, każden nie mo czasu
Oj, w Jędrzejówce w sadzie
Oj, drzewina się kładzie
Oj, Jasiejko podnosi
Oj, o Marysie prosi
Oj, w Jędrzejówce w sadzie
Oj, ławka sie złomała
Oj, na której Marysia
Oj, z Jasiejiem siedziała
Oj, dojze Panie Boze
Oj, by sie ławka zrosła
Oj, zeby ta Marysia
Oj, za Jasiejka posła
Oj dana moja dana
Oji dy dyj da dana
Oj do do moja do do
Oje do dej da dana
Ej, dzisiaj jest Andrzeja, Muzyka źródeł. Kolekcja Muzyki Ludowej Polskiego Radia, vol. 28: „Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów”, cd. 2
Wersja audio artykułu:
Marta Domachowska – etnolog, badaczka polskiej kultury ludowej, uczennica wiejskich śpiewaczek, tancerzy i muzykantów. Od dwudziestu lat zgłębia, praktykuje i popularyzuje polskie tradycje muzyczne w formach niestylizowanych. Na co dzień zajmuje się edukacją w Muzeum Etnograficznym im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu. Współzałożycielka toruńskiej grupy „n obrotów” i Forum Muzyki Tradycyjnej, członkini Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego i Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Etnograficznego w Toruniu. Lubi jak jest do rymu i do taktu.