Około 250 kilometrów na północny-zachód od Irkucka, głęboko w tajdze, znajdują się trzy wsie: Pichtyńsk, Średni Pichtyńsk i Dagnik. Oddalone od siebie o odległość półgodzinnego spaceru, funkcjonują często pod jedną nazwą: Pichtyńsk. Na pozór nie różnią się one od innych syberyjskich wsi, wystarczy jednak przyjrzeć się uważnie ich zabudowie, zamienić kilka zdań z mieszkańcami, odwiedzić wnętrza chałup, a okaże się, że nie są to ani wsie rosyjskie, ani nawet buriackie czy tatarskie. Ich mieszkańcy nazywają siebie Olędrami.
Zanim omówimy, w jaki sposób Olędrzy znaleźli się na Syberii, wybierzmy się na krótką wycieczkę etymologiczno-historyczną. Używane w Polsce określenie Olędrzy (Olendry, Holendry) odnosiło się początkowo tylko do kolonistów z Niderlandów i Fryzji, menonitów, którzy znani byli ze swoich umiejętności zagospodarowania trudno dostępnych, podmokłych obszarów łąk i lasów. Od połowy XVI wieku osiedlani byli na Pomorzu i w dolinach dużych polskich rzek. Osady olęderskie (również zwane olędrami) zakładane były na specjalnych prawach, do których należały m.in. wieloletnia bądź wieczysta dzierżawa gruntów i możliwość przekazania gruntów spadkobiercom. Z czasem na prawach olęderskich osiedlano również przedstawicieli innych grup etnicznych, w tym np. Niemców i Polaków, wobec których również używano określenia Olędrzy. Inną koncepcją pochodzenia nazwy Olęder jest wiązanie jej z niemieckim słowem Haulander oznaczającym karczownika.
Przodkowie syberyjskich Olędrów przyjechali znad Bugu między 1910 a 1915 rokiem na fali osadnictwa animowanego przez tak zwane reformy stołypinowskie. Jednym z działań podejmowanych w ramach tych reform było sprowadzanie na Syberię osadników z zachodnich części rosyjskiego imperium (m. in. z Królestwa Polskiego) w celu zasiedlania niezamieszkanych zauralskich ziem. Przybyłym na Syberię osadnikom przysługiwał zwrot kosztów podróży, zwolnienie ze służby wojskowej, a także zwolnienie z części podatków.
Wędrówka omawianej społeczności rozpoczęła się znacznie wcześniej niż z początkiem XX wieku. Prawdopodobnie na przełomie XVI i XVII wieku przodkowie syberyjskich Olędrów sprowadzani byli przez hrabiego Rafała Leszczyńskiego nad Bug (w okolice dzisiejszych Sławatycz) z Prus Królewskich. Wszystko wskazuje na to, że również i Prusy nie stanowiły ich pierwszej ojczyzny. Był to wówczas region zamieszkany przez wielonarodową społeczność złożoną z przybyszów z różnych części Europy. W publikacjach na temat nadbużańskich i syberyjskich Olędrów pojawia się kilka tez o ich pochodzeniu (zob. Górak 1971, Holtz 1990, Bütow 2004, Galetkina 2006, Chorąży 2010), według których byli to:
— przybysze z Meklemburgii, Szwerinu, Brandenburgii lub innych księstw niemieckich zamieszkujący Prusy już w XIV i XV wieku;
— mieszkańcy doliny Renu, którzy przenieśli się do Prus w połowie XVI wieku z powodu niedostatku ziemi i konfliktów politycznych;
— zluteranizowani menonici lub holenderscy luteranie, którzy porzucili swoją ojczyznę z powodu prześladowań religijnych w XVI wieku;
— rdzenni Prusowie.
O germańskich korzeniach Olędrów świadczą między innymi ich imiona i nazwiska. W odwiedzanych w 2006 i 2011 roku syberyjskich wsiach spotkałem Adolfa, Rudolfa, Emmę czy Alwinę o nazwiskach takich, jak: Hildebrand, Kunz, Zelent, Ludwig…
Co skłoniło Olędrów znad Bugu do podróży na Syberię? Przyczyną był przede wszystkim niedostatek ziemi. W kronikach parafialnych w 1902 roku Edmund Schultz, pastor luterańskiej parafii w Nejdorfie nad Bugiem pisał: „Liczba rodzin do parafji należących powiększyła się bardzo, ale ziemia została ta sama, którą ojcowie mieli sobie nadaną 300 lat temu. Poszło zatem nadzwyczajne rozdrobnienie gospodarstw. Bywają np. dwumorgowe osady, mające trzech właścicieli. Rozumie się samo, że wyżywić się na tej ziemi nie mogą”. Moi rozmówcy wspominali, że administracja w ramach stołypinowskiej reformy proponowała ich rodzinom działki nawet kilkadziesiąt razy większe. Podczas gdy nad Bugiem sąsiadów oddzielały tylko wąskie ścieżki, którymi ledwie można było prowadzić krowę, na Syberii mogli stawiać domy daleko od siebie, tak żeby miejsca starczyło dla wszystkich.
Na wyjazd za Ural zdecydowali się mieszkańcy czterech nadbużańskich wsi z guberni wołyńskiej (Zabużskie Olendry, Świerżewskie Olendry, Zamostecze, Nowiny) oraz dwóch z guberni grodzieńskiej (Nejbrow i Nejdorf). Wieźli oni ze sobą cały dobytek, łącznie z wyposażeniem domów, narzędziami rolniczymi i rzemieślniczymi oraz drobnym inwentarzem. Zabrali też dokumenty oraz modlitewniki i śpiewniki, których ich potomkowie używają do dzisiaj. Spora część przedmiotów i dokumentów przywiezionych z Polski zgromadzona jest obecnie w powstałym w 2005 roku muzeum, które znajduje się w Średnim Pichtyńsku.
„My po chachłacku rozmawiamy ze sobą, po naszemu, a wiara u nas luterańska”
Przedstawiciele starszego i średniego pokolenia mieszkańców Pichtyńska rozmawiają często ze sobą w języku, którym posługiwali się ich przodkowie nad Bugiem. Mówią o nim chachłacki, prosty lub zwyczajnie ‘nasz’. Mianem chachłackiego określa się gwarę mieszaną powstała z połączenia języka ukraińskiego z sąsiednimi językami (polskim, białoruskim, rosyjskim) lub lokalnymi, nadbużańskimi narzeczami. Nazwa powstała od obraźliwego określenia chachły używanego przez Rosjan w stosunku do Ukraińców. Mówić po chachłacku do dziś znaczy dla wielu tyle, co mówić niedbale, nieczysto.
Najstarsze osoby biernie posługują się również językiem polskim. Wspominają, że kiedyś w Pichtyńsku używano go prawie tak samo często, jak chachłackiego. Dziś polszczyzna, jest obecna jedynie w obrzędach jako sakralny język modlitw i pieśni.
Syberyjscy Olędrzy, podobnie jak ich przodkowie, należą do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Ogromna większość osób, które spotkałem w Pichtyńsku, Średnim Pichtyńsku i Dagniku określała swoją religię jako luterańską lub ‘religię przodków’. W żadnej z trzech wsi nigdy jednak nie było i nie ma do dziś ewangelickiego (ani żadnego innego) domu modlitwy. Nie mieszka we wsi również duchowny. Nie stanęło to jednak Olędrom na przeszkodzie w praktykowaniu wiary. W każdą niedzielę i święta spotykają sięna wspólne modlitwy w domach. Nie przerwały tego nawet represje czasów stalinowskich, kiedy to zbierano się potajemnie, zwykle pod osłoną nocy.
Nabożeństwa odprawiane są w języku polskim z wykorzystaniem przywiezionych z Polski modlitewników i śpiewników wydanych na przełomie XIX i XX wieku. Większość z nich drukowana jest czcionką gotycką, nazywaną przez pichtyńszczan gotykiem. Do tych najczęściej używanych należą Kazania albo Wykłady Porządne Świętych Ewangelii Niedzielnych Samuela Dambrowskiego (zwane Dambrówką), Nowo wydany Kancjonał Pruski (nazywany też Kancjonałem Mazurskim) i Śpiewnik dla Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Królestwie Polskim. Dużą część odprawianych w Pichtyńsku nabożeństw stanowią śpiewy, a osoby znające noty, czyli melodie pieśni, są szczególnie poważane w społeczności.
Być Olędrem, czyli kim?
Tożsamość syberyjskich Olędrów frapuje wszystkich, którzy mają okazję przebywać w Pichtyńsku i zapoznać się z historią osadników przybyłych znad Bugu. Jeśli spojrzeć wstecz, nigdy nie było zgody, co do tego, jak określić przynależność etniczną pichtyńszczan. W zbiorowej pamięci grupy ważne miejsce zajmuje poczucie, że zawsze byli tymi ‘obcymi’, zawsze ‘nie u siebie’. Jednocześnie zawikłana ich przeszłość i niewyjaśnione do końca fakty z historii powodują, że tożsamość Olędrów jest wyjątkowo złożona.
Najbardziej zgodni są co do tego, że nie są Niemcami. Na pytanie o swoją niemieckość moi rozmówcy reagowali zawsze bardzo emocjonalnie. Odrzucanie niemieckiej tożsamości wiąże się przede wszystkim z tragiczną historią wielu pichtyńskich rodzin. W czasie drugiej wojny światowej, z powodu swoich nazwisk i luterańskiej religii Olędrzy uznawani byli za „wrogów narodu” i zsyłani do obozów pracy, tak zwanych „trudarmii”. Wywieziono do nich 87 mieszkańców Pichtyńska, Średniego Pichtyńska i Dagnika. Wielu nie wróciło do domu.
We wszystkich trzech wsiach mówi się w chachłackiej gwarze, która podobna jest do języka ukraińskiego, dlatego też mieszkańcy okolicznych wsi nazywają czasem Olędrów Ukraińcami. Oni sami rzadko się tak dziś określają, choć za czasów Związku Radzieckiego, w ucieczce przed niemiecką tożsamością, polecali sobie wpisywać w paszportach ukraińską narodowość. Było to o tyle zrozumiałe, że region, z którego pochodzą zamieszkiwany jest w większości właśnie przez Ukraińców, a deklaracja przynależności do tej grupy etnicznej była w ZSRR dużo bezpieczniejsza niż bycie Polakiem, Niemcem czy kojarzonym z niemieckością Olędrem.
Czasy pieriestrojki to okres, w którym nastąpiła zmiana w stosunku do określania swojej przynależności etnicznej. Mniejszości w Rosji zaczęły otwarcie mówić o swojej odmienności oraz promować język i kulturę. W tym czasie pichtyńszczanami zainteresowały się media oraz historycy i etnolodzy, co spowodowało, że syberyjscy Olędrzy zaczęli doceniać swoją wyjątkowość. Ich skomplikowane losy i niezbadane do końca pochodzenie stały się dla części członków grupy powodem do dumy.
Nazwa Olędrzy pełni rolę etnonimu i powszechnie funkcjonuje już w regionie oraz samym Pichtyńsku na określenie omawianej grupy. Jedni mieszkańcy wsi wspominają, że tak mówili o sobie ich dziadkowie i rodzice, inni natomiast twierdzą, że wcześniej nie słyszeli określenia Olędrzy i znają je od dziennikarzy. Są zdania, że tak ich po prostu teraz nazwano.
Z rozmów, które przeprowadziłem w Pichtyńsku, Średnim Pichtyńsku i Dagniku wynika, że część Olędrów czuje wyraźny związek z polskością. Nierzadko nazywają Polakami przodków, którzy przyjechali znad Bugu, zdarza się im mówić tak o sobie: „Nazwiska mamy niemieckie i dlatego nazywają nas Niemcami. Ale my jesteśmy Polakami. Nic niemieckiego nikt w nas nie znajdzie. Ja żadnego słowa po niemiecku nie znam. A po polsku bez problemu – i śpiewam i rozumiem. Mój mąż tez znał polski. Jego rodzice rozmawiali tylko po polsku” – mówiła pani Maria urodzona w 1924 roku.
Poczucie związku z polskością wynika po pierwsze z pamięci o koloniach olęderskich nad Bugiem, z których przybyli przodkowie Olędrów, a po drugie z używania przez nich, obok gwary, również języka polskiego. Do dziś jest to język modlitw i pieśni, co stale podtrzymuje więź z polską kulturą.
Olędrom, zapytanym o to, za kogo się uważają, zdarza się także nie wskazywać na konkretną grupę etniczną czy narodową. Zamiast tego mówią o sobie ‘nasi ludzie’ lub po prostu ‘nasi’. Kategorie te można porównać z określeniem „tutejsi”, stosowanym często przez mieszkańców regionów pogranicza, którzy nie identyfikują się jednoznacznie z żadną z grup narodowościowych.
Muzyka w świecie syberyjskich Olędrów
Muzyka pełni ważną rolę w życiu syberyjskich Olędrów. Towarzyszy obrzędom, modlitwom, spotkaniom z sąsiadami. Istotna jej część to polskie śpiewy i tańce. Przypominają one mieszkańcom Pichtyńska o ich pochodzeniu ze wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej. Olędrzy z dumą mówią, że nauczyli się ich od babć i dziadków, którzy przywieźli je ze sobą na Syberię. Repertuar ten można, ze względu na jego formę i kontekst wykonania, podzielić na trzy grupy:
I pieśni i tańce ludowe,
II pieśni religijne – protestanckie,
III kolędy.
I. Pieśni i tańce ludowe. Wszystkie pieśni ludowe należące do dawnej tradycji pichtyńszczanie określają mianem naszych, w przeciwieństwie do wykonywanych również w Pichtyńsku pieśni i piosenek rosyjskich. Do dawnego repertuaru ludowego należą pieśni śpiewane w języku polskim oraz tzw. chachladki z gwarowym tekstem chachłackim. Są to dwa odrębne repertuary, które wykonawcy wyraźnie rozróżniają.
Jeśli chodzi o polskie pieśni, pichtyńszczanie wykonują zarówno te wielozwrotkowe (wśród których znajdują się pieśni weselne, piosenki zalotne i miłosne czy ballady), jak i przyśpiewki.
— Pieśni śpiewane są z w języku polskim, bez wtrącania rosyjskich czy chachłackich słów, przy czym niewielki wpływ języka rosyjskiego (czy też chachłackiego) widoczny jest w zamienianiu niektórych głosek (np. ł na l, o na a) lub zmianie końcówek fleksyjnych (np. lilijowyj zamiast lilijowy, malowanyj zamiast malowany itd.) oraz w zmiękczaniu głosek.
— Są to pieśni o budowie zwrotkowej.
— Podobny jest udział w repertuarze pieśni opartych na trójmiarze i na dwumiarze.
— W pieśniach wielozwrotkowych, jak i w przyśpiewkach widoczne są wpływy rytmiki tanecznej, np. chodzonego, krakowiaka, czy kołomyjki, charakterystycznej dla wschodnich regionów Polski.
— Pieśni wykonywane są jednogłosowo.
Skromną część polskiego repertuaru stanowią tańce. W Pichtyńsku tańczy się do harmonii guzikowej, choć najstarsi mieszkańcy pamiętają, że kiedyś bawiono się przy dźwiękach skrzypiec. Na weselach wykonywany jest krakowiak, polka zwana baboczką oraz polka adamowa. W czasie ważnych momentów obrzędu gra się marsz, który również zalicza się tu do polskiego repertuaru.
Obrzęd weselny w Pichtyńsku jest wieloetapowy, rozbudowany, zawierający w sobie przemowy, modlitwy, pieśni, określone gesty symboliczne. Szczególnie obfituje w nie moment oczepin, kiedy to śpiewa się pieśni, m.in. Mój ty wianku.
Bardzo ważną rolę podczas wesela odgrywają swatowie i swachy. Ich zadaniem jest przeprowadzenie całego obrzędu weselnego według właściwego porządku, włączając w to również porządek muzyczny – swacha np. intonuje pieśni oczepinowe, a swat pełni rolę wodzireja podczas zabawy tanecznej. Pełnienie rytualnych ról warunkuje nierzadko znajomość określonego repertuaru. Mówimy tu zatem o dwóch ściśle ze sobą sprzężonych rolach – społecznej i muzycznej. Przekazywanie międzypokoleniowe jednej z nich jest silnie związane z przekazywaniem drugiej. Są one jakby podwójnie zakotwiczone w kulturze.
II. Pieśni religijne. Jednym z istotnych elementów kultury Olędrów i jej wyróżników jest religia luterańska. Ważną część praktyk religijnych zajmują modlitwy i śpiewy w języku polskim. Jak już wspomniałem, w Pichtyńsku nie ma zboru, a wierni gromadzą się na niedzielne i świąteczne nabożeństwa w domach. W Pichtyńsku nazywa się je na trzy sposoby – bogomolienia, służby albo Słowo Boże.
Modlitwom przewodzi, zgodnie z miejscową tradycją, jeden ze starszych i szanowanych w społeczności mężczyzn. Ważne jest, aby umiał on czytać kazania i teksty pieśni zapisane gotycką czcionką, orientował się w porządku nabożeństw i znał melodie pieśni. Prowadzący nabożeństwa udziela również chrztów, grzebie zmarłych oraz pełni ważną rolę podczas zaślubin.
Pichtyńskie nabożeństwo odbywa się według ściśle określonego porządku. Wierni zbierają się w jednym pomieszczeniu, najczęściej wokół stołu, przy którym siedzi prowadzący spotkanie. Na stole stoi krzyż, świecznik oraz leżą Kazania Dambrowskiego i kancjonały. Atmosfera jest podniosła, ale wszyscy zachowują się bardzo naturalnie. Są jednocześnie pełni spokoju i wiary w to, że podczas spotkania dzieje się coś wyjątkowego. Na około godzinę zapominają o rutynie codziennego życia i pogrążają się w modlitwie. Rozpoczyna sięod zapalenia świec i modlitwy Ojcze nasz. Po niej śpiewane są zawsze trzy pieśni, dobrane według spisu, którym dysponuje prowadzący. To on czyta również ewangelię i kazanie na odpowiedni dzień. Następnie śpiewane są kolejne trzy pieśni i jeszcze raz na koniec odmówiona zostaje modlitwa Ojcze nasz. Symbolicznym końcem nabożeństwa jest zgaszenie świec. Pieśni śpiewa się siedząc, natomiast podczas słuchania ewangelii i kazania uczestnicy spotkania klęczą.
Źródłem tekstów wszystkich pieśni protestanckich śpiewanych w Pichtyńsku jest Nowo wydany Kancjonał Pruski, nazywany przez pichtyńszczan ksiunżką. Jest on w posiadaniu większości starszych osób, które posługują się nim nie tylko podczas coniedzielnych nabożeństw, ale też podczas modlitw z okazji świąt dorocznych oraz obrzędów rodzinnych. Z kancjonału śpiewa się również pieśni codzienne – poranne, wieczorne, przed posiłkiem, po posiłku.
Pieśni towarzyszące rytuałowi dobierane są stosownie do jego charakteru, a ich zestaw na poszczególne okazje jest przekazywany prowadzącym nabożeństwa z pokolenia na pokolenie. Posiadają oni notatniki, w których zapisane mają numery pieśni lub strony kancjonału oraz notatki dotyczące przebiegu obrzędu.
Podstawę doboru pieśni na niedziele i święta stanowił początkowo wykaz znajdujący się w kancjonale, ale nie wszystkie pieśni w nim zamieszczone znane są w Pichtyńsku. Część z nich została zatem zamieniona w notatnikach na inne.
W Kancjonale Pruskim znajdują się teksty 973 pieśni zapisane czcionką gotycką, bez melodii. Te, nazywane przez pichtyńszczan notami, przekazywane są drogą ustną, a o osobach znających noty, mówi się z uznaniem. Przypisanie pieśni do poszczególnych not jest zanotowane w kancjonale przez wydawcę, przy czym do jednej noty przypisanych jest kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt pieśni. Kryterium wyznaczenia takiego porządku stanowi tematyka tekstów oraz, w większym stopniu, ich budowa, umożliwiająca zaśpiewanie ich na konkretną notę. Wykonawcy nie zawsze jednak trzymają się zaleceń wydawcy kancjonału i stosują czasem własne reguły łączenia tekstów pieśni z melodiami, przyporządkowując na przykład jeden tekst do kilku różnych not.
Najbardziej charakterystycznymi muzycznymi cechami omawianego repertuaru są:
— tonalność oparta na gregoriańskich modi,
— przewaga kroków sekundowych,
— stosunkowo prosty rytm adekwatny do stylu deklamacyjnego,
— dwudźwiękowe melizmaty, często połączone z glissandem, mające ornamentalny charakter
Pieśni protestanckie są także ważnym elementem obchodów świąt dorocznych i pichtyńskich obrzędów rodzinnych – chrztów, wesel i pogrzebów. Ich wykonanie w określonych momentach rytuałów wyznacza ich przebieg oraz odwołuje do religijnej sfery olęderskiej tradycji. Poniżej przykład pieśni rozpoczynającej obrzęd chrztu: Boże Ojcze Synu Duchu.
III. Kolędy nazywane są w Pichtyńsku kulendami, kuliadami, bądź koliadkami i stanowią istotną część repertuaru pieśniowego, zwłaszcza wśród starszych mieszkańców wsi.Niektórzy z nich są w posiadaniu zbioru Karola Miarki Pastorałki i kolendy w czasie świąt Bożego Narodzenia w domach śpiewane (wyd. Częstochowa 1898), w którym znajdują się teksty kolęd bez melodii, a także zeszytów z zanotowanymi cyrylicą słowami kolęd. Część spośród melodii kolęd zarejestrowanych w Pichtyńsku udało się odnaleźć w zbiorze zawierającym zapisy muzyczne – Pastorałkach i kolędach Michała M. Mioduszewskiego (wyd. Kraków 1843).
Grupa przedstawicieli nieco młodszego pokolenia, głównie pracowników wiejskiego domu kultury, nauczyła się śpiewać stare kolędy i wskrzesiła znany niegdyś w Pichtyńsku zwyczaj bożonarodzeniowego kolędowania. Uczestnicy pochodu kolędniczego odwiedzają krewnych i sąsiadów ze słowami: Panie gospodarzu, Pani gospodyniu pozwólcie nam kolendu zakolendować. Kiedy zostaną zaproszeni do środka, składają życzenia w postaci specjalnej przemowy:
Winszuje was Państwu z tym Bożem Narodzeniem i z Chrystusa Pana daj Panie Boże szczęście i zdrawie te święto chwalebne przeprowadzić i Nowego Roka doczekać, a po Nowym Rokiem, czego Pan Bóg pożyczy,
po czym śpiewają dwie, trzy kolędy, wybrane spośród następującego zestawu: Narodził się w stajni, Mesyjasz przyszedł, Powiem wam nowinę, A wczora z wieczora, Leży, leży. Niektórzy gospodarze przyłączają się do śpiewu oraz dziękują za kolędę następującymi słowy:
Za kolędę dziękujemy, zdrowia szczęścia wam życzemy. Żebyście tak długo żyli, po tym się wiecznie cieszyli, w niebie szczęśliwi byli.
„Kwitoczka”
Pieśni ze wszystkich trzech wymienionych grup repertuarowych (ludowe, protestanckie i kolędy) wykonywane są również w kontekście scenicznym przez miejscowy zespół folklorystyczny. Założony on został przez pracownice wiejskiego domu kultury w Pichtyńsku w 2003 roku, a w 2007 roku przyjął nazwę „Kwitoczka”. Członkinie „Kwitoczki” czerpią polski i chachłacki repertuar tylko od starszych mieszkańców wsi i z dumą prezentują go przy okazji różnych przeglądów i konkursów, a także podczas miejscowych uroczystości. Pracownice miejscowego klubu, świadome wyjątkowości pichtyńskiej tradycji, która wynika m.in. z jej synkretyzmu, sprawnie włączają do scenariuszy występów maksymalnie dużą ilość różnych jej elementów. Ubrane są w tradycyjne stroje, pokazują miejscowe zwyczaje i sztukę, odwołują się do tradycji religijnej, śpiewają pieśni w języku polskim i chachłackim oraz kolędy.
Program artystyczny zespołu, poza śpiewem, obejmuje również taniec oraz pokaz fragmentów obrzędu weselnego i sztuki wyszywania. Zespołowi akompaniuje czasem do tańca zaprzyjaźniony harmonista, choć pieśni śpiewane są bez akompaniamentu. Do niektórych elementów występu angażowani są przedstawiciele najmłodszego pokolenia. Na organizowanych przez klub zajęciach uczą się oni między innymi przebiegu wesela oraz wykonywanych podczas niego pieśni i tańców. Członkinie „Kwitoczki” dbają przy tym o to, aby był to repertuar miejscowy. Działalność ta stanowi zatem, obok sytuacji rytualnych, nowy kontekst, w którym repertuar i zwyczaje są przekazywane i wydaje się, że może ona odegrać bardzo ważną funkcję w zachowaniu olęderskich tradycji.
Członkinie „Kwitoczki” wykorzystują czasem na scenie ciekawe zabiegi. W scenariuszu przedstawienia, które miałem przyjemność oglądać w pichtyńskim klubie pojawia się np. postać dziennikarza, wypytującego kierowniczkę zespołu o olęderską kulturę. Pomysł ten jest zapewne efektem kontaktów członków zespołu oraz innych mieszkańców Pichtyńska z zaciekawionymi ich tradycją badaczami i dziennikarzami, a od niedawna również turystami. Pytania, jakie zadają przyjezdni, podsunęły autorom scenariusza gotowe klisze, którymi mogły się posłużyć i spełnić w ten sposób oczekiwania potencjalnego odbiorcy przedstawienia.
Muzyka i zachowanie tożsamości
Pamięć pochodzenia, wyznanie luterańskie, język polski, jako język sakralny, chachłacka gwara, zwyczaje związane z obrzędowością rodzinną i doroczną, a w końcu tradycje muzyczne to elementy olęderskiej tożsamości, które współistnieją, i co więcej, są od siebie wzajemnie zależne. Egzystują one w tym samym czasie i przestrzeni. Przestrzeni życia codziennego, obrzędów, występów scenicznych. Ich obecność w kulturze Olędrów odróżnia ich od innych grup etnicznych zamieszkujących region i powoduje u nich poczucie odrębności, trwałości i spójności tożsamości grupowej. Innymi słowy, sprawia, że pichtyńszczanie czują się członkami jednej i tej samej społeczności od stu lat.
Ciągłość tradycji muzycznych w Pichtyńsku jest zachowana poprzez przyswajanie repertuaru zarówno na skutek przekazu międzypokoleniowego, jak i poprzez działalność miejscowego klubu. Melodie pieśni przekazywane są drogą ustno-słuchową, a ostatnio również rejestrowane, najczęściej w postaci nagrań wideo, co pomaga przyswoić nie tylko samą muzykę, ale też przebieg obrzędów czy kroki taneczne.
Muzyka jest dla Olędrów zarówno wewnętrznym językiem społeczności, niosącym ze sobą przesłanie symboliczne podczas obrzędów, jak i emblematem olęderskiej tożsamości służącym do manifestowania jej w warunkach scenicznych. Wydaje się, że zachowanie obu dróg przekazu muzycznych tradycji i obu funkcji muzyki ma obecnie niezwykle istotne znaczenie dla zachowania tożsamości syberyjskich Olędrów.
Zamieszczona tu relacja jest pokłosiem badań terenowych prowadzonych na Syberii w 2006 roku podczas ekspedycji pracowników i studentów poznańskiej i wrocławskiej muzykologii (pod kierownictwem prof. Bożeny Muszkalskiej) oraz w 2011 roku w ramach grantu promotorskiego autora: „Polskie tradycje muzyczne na południowo-wschodniej Syberii i ich rola w kształtowaniu tożsamości narodowo-etnicznej”.
Literatura:
Bütow Edward, Происхождение и история бужских голендров, „Тальцы”, nr 23 (2004), s. 3–35.
Chorąży Antoni, Nadbużańscy olędrzy z Mościc Dolnych i Górnych <http://neubrow.domachevo.com/historu-neudorf-antony-pl.htm>, dostęp 3.04.2010.
Galetkina Natalia, Парадоксы коллективной памяти: бужские голендры в Сибири и Германии, „Диаспоры”, nr 1 (2006), s. 11–35.
Górak Jan (1971), ‘Holenderskie domy nad Bugiem’, Polska Sztuka Ludowa, nr 1 (1971).
Holz Helmut, Die Bughauländer – Erste Protestanten Ostpolens, “Wolhynische Hefte”, nr 6 (1990), s. 52-54.
Muszkalska Bożena i Polak Tomasz, Syncretism in the musical culture of the Polish Hollanders in Siberia, w: P. Dahlig (red.), Traditional musical cultures in Central-Eastern Europe. Ecclesiastical and folk transmission. Warszawa 2009, s. 213–26.
Schultz Edmund, Kronika Zboru Ewangelicko-Luterskiego <http://www.lublin.luteranie.pl/historia/hist09.php>, dostęp: 05.02.2016.
Smoluch Łukasz, Polskie tradycje muzyczne na południowo-wschodniej Syberii. Wstęp do badań nad rolą muzyki w kształtowaniu tożsamości. W: M. Michalska (red.), Polacy poza granicami kraju u progu XXI wieku. Różne oblicza polskiej tożsamości. Wrocław 2011, s. 243-250.
Topp Izolda, „Nadbużańscy olędrzy” na Syberii. Język i tożsamość w podróży, „Kultura – Historia – Globalizacja”, nr 4 (2009).