Starszy buzię ma jakby młodszą niż jego towarzysz, a prawą dłoń zaciśniętą. Jest przejęty albo zdenerwowany. Raczej nie czuje się pewnie w tej sytuacji.
Młodszy stoi wyprostowany jak żołnierz, patrzy w obiektyw z obojętnością pomieszaną z powagą. Wydaje się nawet, że jest lekko znudzony. Lewa ręka ułożona wzdłuż nogi.
I spojrzenie też jakieś żołnierskie, jakby to on chciał być starszy, choć ewidentnie jest młodszy. Patrzę na te ich ręce i oddycham z ulgą. Nie tylko ja mam kłopot, co z nimi zrobić podczas pozowania do zdjęcia.
Obydwaj mają buty. Byle jakie, ale w swoim rozmiarze, rodzina nie jest więc bardzo biedna i nie są sierotami, na co mogłyby wskazywać ogolone głowy (powodem mogą być na przykład wszy, których nie umiano inaczej opanować). Starszy ma spodnie ciut za krótkie i za szerokie w pasie, jest nimi prawie obwiązany. I odświętną koszulę, choć gdy zbliżyć jego postać na zdjęciu, to widać dziurki i łaty. Obydwaj mają starannie przyszyte guziki.
Młodszego ktoś ubrał w komplecik z grubszej tkaniny, pasuje na niego jak ulał. Ale też jakby żołnierski. Może uszyty przez matkę z munduru, w którym wrócił z wojny jeszcze inny jej syn albo mąż?
Za ich plecami starannie pobielona ściana domu, zdaje się, że murowana. Solidne drzwi.
Ktoś postawił ich na ławce przykrytej pasiastą narzutą. Ktoś o nich zadbał, chciał ich uwiecznić, mieć pamiątkę. To nie jest przypadkowe zdjęcie.
Starszy mocno trzyma za rękę młodszego.
Bracia.
Patrzę na nich i widzę siebie i siostrę, dawno temu. Kiedy byłam w wieku młodszego chłopca, mama zostawiała mnie czasem pod jej opieką, jak wybierała się gdzieś, dokąd nie mogła nas zabrać. Tata jeździł do pracy w mieście, wracał późno. Starsza siostra była czuła, troskliwa i sprawiedliwa, co w przypadku rodzeństwa nie zawsze jest oczywiste. I pewnie bardzo przejęta swoją rolą, może trochę przestraszona, jak ten brat na zdjęciu.
Ale tego nie wiem, pamiętam tylko uczucie, że jestem pod dobrą pieczą, nawet kiedy mamy nie ma w pobliżu.
Potem ja spłacałam ten dług opieki wobec naszej najmłodszej siostry, ale to już nie było to samo (i chyba też nie dorównywałam starszej siostrze w jej troskliwości). Zazwyczaj to najstarsze dziecko dźwiga niewidoczny ciężar troski, zmartwienia ponad swoje dziecięce siły, czasem bagaż rodzinnego dziedzictwa, dosłowny i metaforyczny zarazem. Ale tego też nigdy nie wiadomo.
Sezon prac polowych w pełni. Zdarza się i dziś, choć ludzi coraz częściej w najtrudniejszych pracach wyręczają maszyny, że młodsze dzieci bawią się na podwórku albo w domu pod opieką rodzeństwa.
Słucham nieraz starych ludzi, jak opowiadają o swoich braciach i siostrach: siostrzyczka, braciszek. Dziecięca bliskość i czułość. Wydaje się czasem, jakby ten brat za chwilę miał wejść do pokoju z garstką niedojrzałych śliwek zawiniętych w róg koszuli.
Na końcu opowieści okazuje się, że zostali sami, nie ma już tych braci i sióstr.
Fot. Zaharia Cusnir. Zdjęcie z kolekcji znalezionej w 1996 roku w rodzinnej wsi autora (leżącej w Mołdawii), już po jego śmierci. Więcej: https://www.fotopolis.pl/…/33113-fantastyczne-zdjecia…
W zasięgu głosu
O zjawiskach, emocjach, zwyczajach, tematach niedotykalnych i sprawach niewidzialnych, tworzących nasze życie. Zbiorczo nazywane tradycją, która powstaje z więzi między ludźmi. Blisko, w zasięgu głosu.
Ewa Grochowska