Przejdź do głównej zawartości strony

Z Andrijem Lewczenko, bębnistą i animatorem z Ukrainy, o jego działaniach w ostatnim roku rozmawiała Julita Charytoniuk


Julita Charytoniuk: Od kilku lat obserwujemy działania wokół muzyki tradycyjnej, które podejmujesz ze swoimi znajomymi. Jeździsz na badania terenowe, grasz w kapeli US Orchestra, prowadzisz warsztaty. Najpierw pandemia utrudniała wszelkie muzyczne aktywności, a od 24 lutego 2022 r., po inwazji Rosji na Ukrainę, zawiesiliście wiele waszych projektów. Pamiętasz, jak funkcjonowaliście w pierwszych tygodniach inwazji? Myśleliście wtedy o muzyce czy to przyszło z czasem?

Andrij Lewczenko: Pamiętam dokładnie, trudno o tym zapomnieć. Niedawno była rocznica inwazji Rosji na Ukrainę i mnóstwo ludzi publikowało wspomnienia z pierwszych dni wojny.

Na początku nie myślało się o jakimkolwiek graniu, próbach, wyjeżdżaniu na ekspedycje. W kolejnych tygodniach powoli wracałem do muzyki, głównie do słuchania. To był stan, który trudno opisać, bo wydawało się oczywiste, że to nie czas na uprawianie muzyki. Ludzie zabijają innych ludzi, więc może to nie na miejscu? Z czasem ten stan przechodzi i człowiek wraca do życia. Ze mną tak było. 

Pod koniec marca 2022 roku Serhij Postolnikow znalazł ciekawe nagranie z ekspedycji. Ćwiczyliśmy, a potem nagraliśmy swoją wersję każdy we własnym domu. To było nasze pierwsze muzyczne działanie. Pod koniec kwietnia zaczęliśmy się spotykać z US Orchestrą na próbach, a w czerwcu pojechaliśmy do Polski zagrać na Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata. To był pierwszy publiczny występ od końca lutego. Z początkiem lata ludzie zaczęli wracać do Kijowa i do miasta wróciło życie. Powoli zaczęły się pojawiać jakieś inicjatywy. A jesienią było już prawie jak przed wojną. 

Graliście wtedy jakieś koncerty w Ukrainie?

Tak, na przykład 24 sierpnia, w  Dzień Niepodległości Ukrainy. Zagraliśmy potańcówkę, przyszło dużo ludzi. Pamiętam, jak 23 sierpnia wracaliśmy z grania na Jarmarku Jagiellońskim. Dużo się mówiło, że Rosja w tym czasie szykuje potężny atak m.in. na Kijów. Wracaliśmy z Polski, w której ludzie żyli spokojnym życiem, do kraju, w którym trwa wojna… 

Łatwo jest wyjechać z Ukrainy w czasie trwającej wojny? Są jakieś procedury, które należy przejść?

Jestem w wieku poborowym, więc nie powinienem opuszczać kraju. Ale są wyjątki. Można się ubiegać w Ministerstwie Kultury Ukrainy o pozwolenie dla artystów na krótki wyjazd, jednak nie jest łatwo je dostać. Nasze pierwsze pozwolenie dostaliśmy rano, w dzień wyjazdu na Mazurki. Nie wiedzieliśmy, czy nas przepuszczą na granicy, ale na szczęście wszystko się udało. 

Opowiedz o wrażeniach z Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata 2022.

Miałem mieszane odczucia co do tego wyjazdu. Cały czas myślałem o tym, że w mojej ojczyźnie toczy się wojna, a my jedziemy grać, cieszyć się muzyką i spotkaniami.  Z drugiej strony czułem, że jak będziemy grać ukraińską muzykę za granicą, to tak, jakbyśmy mówili o Ukrainie. To pomogło mi i reszcie kapeli odnaleźć się w tej trudnej sytuacji. Trzydniowy pobyt na festiwalu w Polsce był dla mnie pięknym i mocnym, można powiedzieć „kontrastowym” doświadczeniem. Można było się zdystansować do tego, co działo się w ojczyźnie.

Ludzie pytali nas, jak sytuacja w kraju. Na szczęście nikt z naszych rodzin i bliskich nie zginął. Na festiwal przyjechaliśmy z Kijowa, nad którym latały rakiety, a ludzie ukrywali się w schronach. Odpowiadaliśmy więc, że normalnie, tyle że „normalnością” stało się dla nas np. zostawanie w domu po godzinie 23.00 ze względu na godzinę policyjną. Kiedy poruszaliśmy się wieczorami po Warszawie, uświadomiliśmy sobie, że od kilku miesięcy nie wychodzimy w nocy z domu i zapomnieliśmy, jak wygląda nocne życie Kijowa.

Zajmujesz się bębnami. Nie tylko grasz, ale również zbierasz o nich informacje, prowadzisz warsztaty i stronę bubny.in.ua. Skąd potrzeba zrobienia takiej strony?  

Zbierałem bębny skonstruowane przez wiejskich mistrzów. Pomyślałem, że dobrze byłoby je sfotografować, skatalogować i pokazać ludziom. Znajoma fotografka zrobiła zdjęcia, a potem jeździliśmy razem po różnych muzeach Ukrainy, żeby sfotografować kolejne instrumenty w ich zbiorach. Powstał katalog online, w którym można zobaczyć około 50 bębnów z różnych regionów Ukrainy. Można się przyjrzeć, z jakiego materiału są zrobione, jaka jest konstrukcja, jakie rozmiary. Niedługo będę aktualizować stronę internetową. Pojawią się tam fotografie oraz informacje o kolejnych 40 bębnach. 

Od półtora roku prowadzę też profil na Instagramie bubny_in_ukraine. Tam można zobaczyć fotografie instrumentów, filmy z ekspedycji i z mojej pracowni. Coraz więcej osób interesuje się teraz ukraińską muzyką i kulturą. 

Na stronie znajdziemy również stare fotografie. Skąd pochodzą? 

Fotografie archiwalne pochodzą z ekspedycji, zostały zdobyte podczas kwerend muzealnych lub znalezione w Internecie. U nas działa dużo grup na Facebooku prowadzonych przez mieszkańców konkretnych wsi. Tam ludzie często wrzucają stare fotografie, dzielą się wspomnieniami. A na tych fotografiach można znaleźć muzykantów. Zdarzało się więc, że jeździłem do tych wsi, z których ci muzykanci pochodzili, i rozpytywałem. Kiedyś szukałem bębnisty, którego widziałem na nagraniu wideo. Wiedziałem mniej więcej, z jakiego powiatu pochodzi. Wrzuciłem zrzut ekranu na Facebooka i dzięki komentarzom dowiedziałem się, jak się nazywa i z jakiej wsi pochodzi. Pojechaliśmy tam.

Fot. Julia Iwakina

Ukraińska Silska Orchestra  to  trzyosobowy skład: Jaryna  Dron – pierwsze skrzypce, Serhij Postolnikow – skrzypce, cymbały, Andrij Lewczenko – bębny, basy. Skąd czerpiecie repertuar? Czy właśnie z takich ekspedycji?

W ostatnim czasie kontynuujemy poszukiwania melodii w amerykańskich archiwach. Mam na myśli muzykę Ukraińców, którzy wyjechali do Ameryki. Mieszkają tam pasjonaci ukraińskiej starej muzyki, którzy publikują zdigitalizowane nagrania. Wykonujemy też melodie, które nagrywamy podczas wyjazdów w teren lub znajdujemy w ukraińskich archiwach.

Gdzie koncertowaliście w ubiegłym roku? 

Wyjeżdżaliśmy do Polski, Litwy, Finlandii, Austrii, Niemiec. Dużo tego było. Okazuje się, że za sprawą wojny ludzie dowiedzieli się więcej o Ukrainie. Chcieli poznać naszą muzykę, wesprzeć kraj i muzykantów.

Czy USO żyje wyłącznie z muzyki?

Oprócz grania wykonuję bębny obręczowe i je sprzedaję. Czasem też pracuję przy projektach, np. jako koordynator w organizacji Rys’ – nagrywam podkasty, prowadzę zajęcia muzyczne dla dzieci w Muzeum Ivana Honchara. Jaryna, nasza skrzypaczka, prowadzi firmę, która robi biżuterię. Serhij zajmuje się głównie muzyką. Jest obecnie w Polsce na stypendium Gaude Polonia. Gdybyśmy się postarali o więcej występów, zwłaszcza za granicą, dałoby się żyć z muzyki. Może nie teraz, kiedy trwa wojna, ale na pewno mogłoby się to udać. 

US Orchestra, fot. Olena Karpiuk

A czy podczas ostatniego roku odwiedzałeś muzykantów na wsi?

W 2022 roku nie pojechałem nigdzie. Sytuacja w Ukrainie była bardzo stresująca. Do jesieni niedorzeczny wydawał się pomysł jechania na wieś i pytania starszych ludzi o muzykę. Tam wojna, a my mielibyśmy kogoś prosić, żeby coś zaśpiewał. Czułem, że to nieetyczne.  

Natomiast w tym roku byłem na wsi. Zadzwoniła do mnie żona znajomego 82-letniego muzykanta, do którego jeździłem podczas mojego stypendium. Robił bębny starymi metodami, nagrywałem go podczas pracy. Okazało się, że mąż kiepsko się czuje i bardzo by się ucieszył z odwiedzin. Pojechaliśmy do niego z Kateryną [Kateryna Kapra, Rys’ – przyp. red.]. Kiedy przyjechaliśmy, leżał w łóżku. Zagraliśmy mu na akordeonie i bębnie. Bardzo się ucieszył i sam też nam pograł. Dziękował za odwiedziny i muzykę. Tydzień później zmarł. Dobrze, że zdążyliśmy się z nim zobaczyć, porozmawiać, pobyć ze sobą.  

Wspomniałeś o Katerynie. Muszę zapytać o pieśni, które śpiewała z koleżanką i które można usłyszeć w Internecie. Były to pieśni tradycyjne, np. pieśń rusalna, do której napisały nowe słowa, gdzie zamieniły słowo „rusałki” na „wrogowie”: 

Zaprowadzę wrogów do granicy
Sama młoda wrócę do domu
Poprowadzę wrogów do szczerego lasu
Wrócę na podwórko swojego ojca
Poprowadzę wrogów do jamki
Sama młoda wrócę do swojej mamy

To była ich reakcja na zaistniałą sytuację. Chciały wyśpiewać złość. Ta melodia jest bardzo stara, mistyczna. Dawniej ludzie wierzyli, że takie pieśni mają magiczną moc, że wypowiadany komunikat zadziała. Bo przecież dawniej ludzie wymyślali pieśni o sobie i dla siebie. Sytuacja wojenna sprowokowała do „zaktualizowania” słów pieśni tradycyjnej.

Co w czasie wojny robią inni muzycy?  Odbywają się jakieś spotkania? 

Część znanych mi muzyków walczy na froncie, część to wolontariusze, którzy pomagają na różne sposoby. My, grając z US Orchestrą, prowadziliśmy zbiórki na ukraińską armię między innymi podczas Jarmarku Jagiellońskiego i jesiennych Mazurków.

Spotkania muzyczne powróciły latem – najczęściej po domach, w parkach. Ludzie się gromadzili, żeby grać, śpiewać i być razem. Wtedy też pojawiły się inicjatywy muzyczne mające na celu zbieranie funduszy na wsparcie ukraińskiej armii. A jesienią jako Rys’ wróciliśmy do organizowania warsztatów śpiewu z różnymi prowadzącymi. 

Czy wojna wpłynęła na repertuar, jaki wykonujecie z USO? 

W zasadzie nie. Gramy muzykę taneczną, a ona jest w dużej mierze wesoła i dynamiczna. Wiadomo, że muzykę taneczną wykonywano zawsze, nawet w czasie II wojny światowej. Odbywały się wesela, na których tańczono. Wesoła muzyka przywraca równowagę w rozpaczy i daje namiastkę normalności. Kiedy człowiek się rusza, wchodzi w interakcje z innymi, uwalnia się od stresu. 

Odpowiadając na twoje pytanie o repertuar – tak, pracujemy nad czymś nowym, ale nie ma to związku z wojną. To melodie weselne z zachodniego Podola. Muzyka obrzędowa, nie do tańca, bardziej do słuchania. Powolutku rozpracowujemy melodie i szykujemy program. 

Jakie są Wasze najbliższe plany?  

Obecnie z Jaryną Dron prowadzimy w Kijowie warsztaty „kozaczków” – tradycyjnych tańców. Jest dużo chętnych, więc pewnie będziemy je kontynuować. W bieżącym roku mamy zaproszenia na festiwale w Litwie, Norwegii. Prawdopodobnie będziemy w kwietniu w Warszawie, na Wszystkich Mazurkach Świata. Zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżamy do Polski. Mamy dużo znajomych w środowisku muzyki tradycyjnej, wspólne tematy, podobną energię. Dla mnie te spotkania z ludźmi są bardzo cenne. Oprócz tego, że mamy podobne podejście do muzyki, to czujemy wsparcie i zrozumienie ze strony Polaków. Mówię to bardzo szczerze. I bardzo za to dziękuję. 

W takim razie trzymam kciuki, żebyśmy się zobaczyli w kwietniu na Mazurkach! Dziękuję za rozmowę.


Andrij Lewczenko (Andriy Levchenko) – muzyk i animator kultury, zajmuje się badaniami nad tradycyjnymi bębnami, podczas których uczy się gry bezpośrednio od doświadczonych wiejskich muzykantów. Przekazuje tę wiedzę podczas licznych warsztatów i lekcji. Posiada największą kolekcję zabytkowych ręcznie robionych bębenków w Ukrainie. Współzałożyciel projektu Rys’ i Szkoły Muzyki Tradycyjnej. Gra tradycyjną muzykę taneczną w zespole US Orchestra, z którym koncertował m.in. w Niemczech, Litwie, Słowacji, Austrii, Grecji i Polsce.

Więcej:
muzykatradycyjna.pl/blog
ukrainska-silska-orchestra.bandcamp.com
youtube.com/usorchestra
youtube.com/rys
bubny.in.ua

 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij