Wiosna to nowy cykl przyrody, nowy rok agrarny. By zapewnić dobre plony, a społeczności pomyślność, na północno-wschodnim Podlasiu, od Biebrzy do Narwi, w okresie Wielkanocy wykonywano wiosenne kolędy życzące. O owych kolędach mówi się: konopielki, pieśni włóczebne, wołoczebne, a o wykonujących je kolędnikach: wołokacze, wołoczebnicy, włóczebnicy, chodzący z konopielką lub allelują. Zalicza się je do kolęd świeckich, tak jak suwalskie allelujki czy pieśni gaikowe z Lubelszczyzny.
Nazwa „włóczebne” odnosi się do bronowania pola, czyli spulchniania i wyrównywania powierzchni gleby przez ścinanie jej górnej warstwy za pomocą włóki (brony). Pieśni te były dawniej wykonywane w czasie zimowo-wiosennego przesilenia słonecznego, czyli na początku roku agrarnego. Kompanie wołoczebne składające się z kilku-kilkunastu młodych mężczyzn, zazwyczaj kawalerów, odwiedzały domostwa od zachodu słońca w Niedzielę Wielkanocną, po poniedziałkowy poranek. Na wstępie intonowano pieśń religijną: „Chrystus zmartwychwstan jest, nam na przykład dan jest, iż my mamy zmartwychwstać, z Panem Bogiem królować. Alleluja!”.
Potem wypowiadano orację i śpiewano odpowiednią pieśń: głowie rodziny tzw. gospodarza (w którym jest mowa o oraniu pola, bogatych plonach, o zabiciu smoka przez św. Jerzego), a pannie na wydaniu – konopielkę. Symbolika zawarta w owych pieśniach jest dowodem na istnienie obrzędowości wiosennej w czasach przedchrześcijańskich. Według Gustawa Juzali konopielki nawiązują do archaicznej symboliki odwołującej się do mitycznego porządku, do drzewa kosmicznego i to nie tylko w warstwie dosłownej, mówiącej w wielu pieśniach o jaworze – świętym drzewie, lecz także np. w refrenach typu „zielony jawor w dymbrowie”[1]. Według Tomickich natomiast mit drzewa kosmicznego występuje we wszystkich kolędach życzących, w tym zimowych [2]. Jednym z najsłynniejszych motywów jest jeleń z dziewięcioma (lub dziesięcioma) rogami, gdzie na ostatnim stoi kuźnia, w której kowal kuje złote przedmioty dla panny. Ten motyw pojawia się w okolicach Moniek i Knyszyna:
(…)Siwa, mała zieziuleńka – hej, łołem, siwa, mała zieziuleńka!
Wszystkie sady obkowała – hej, łołem, wszystkie sady obkowała!
Tylko w jednym nie bywała – hej, łołem, tylko w jednym nie bywała!
Bo w tym sadzie jeleń stoji – hej, łołem, bo w tym sadzie jeleń stoji!
U jelenia dziewięć rogi – hej, łołem, u jelenia dziewięć rogi!
Na dziewiątym kuźnia stoji – hej, łołem, na dziewiątym kuźnia stoji!
A w tej kuźni kowal kuje – hej, łołem, a w tej kuźni kowal kuje!
Nigdy ognia nie zgasuje -– hej, łołem, nigdy ognia nie zgasuje!
Ji wykuwa złoty pierścień – hej, łołem, ji wykuwa złoty pierścień!
Złoty pierścień na rąceńke (…)[3].
Trudno o bardziej dosłowne symbole solarne niż jeleń i kowal, który w wielu mitologiach miał moc kreacji i przypisywano mu czasem „wykucie słońca”. Złote przedmioty są także zapowiedzią i wróżbą na jak najlepsze zamążpójście. Bez znajomości dawnych struktur społecznych oraz symboliki, niegdyś zrozumiałej powszechnie, dosyć trudno zinterpretować ten rodzaj kolędy. Jak każda kolęda zawiera także element do dziś zrozumiały – prośbę o dary, by wszystkie te życzenia się spełniły.
Na południe i południowy wschód od Białegostoku, w powiatach bielskim i hajnowskim, bardzo popularne były pieśni wiosenne: ohulki, rohulki, sadońki, wesnianki, wesnuszki, wysnynky, zozuliny pieśni. Były zazwyczaj wykonywane przez młode dziewczyny, które spotykały się na ławkach pod domami. Od Welikodnia [4] (Wielkanocy) do Przewodów, a konkretniej Prowodnoho Ponediłka (Przewodniego Poniedziałku), który kończył u prawosławnych wiosenne Zaduszki, śpiewane były: ohulki, jak np. ta żartobliwa z okolic Narwi, w której kawaler płacze po dziewczynie i chce odebrać sobie życie, wieszając się w burakach.
W okolicach Bielska Podlaskiego, Kleszczel, wykonywano rohulki. Opisują one budzącą się z zimowego snu przyrodę, która staje się tłem budzącego się uczucia między dziewczyną i chłopakiem. Pojawiają się tam ptaki, które wiją gniazda – np. słowiki, oraz te, które są złowróżbnym znakiem – tu kukułka, która „wykukała” dziewczynie sierocy los.
Drugi rodzaj pieśni – wesnuszki, wysnynky – był wykonywany od Prowodoho Ponediłka do Trójci (Zielonych Świątek). W Krzywcu, Gorodzisku, Łosince występują sadońki, które śpiewanokiedy zakwitały sady. Może się tam pojawić paralelny obraz kwitnących i zwiędłych, obumarłych sadóworaz żeniących się i nieznajdujących miłości ludzi:
Oj, czy wsie tyje sadońki ćwili, szto porozwiwalisie
Oj, wsie tyje toj pobralisie, szto wierno kochalisie
Połowinońka sadońku ćwiło, połowina zbujało
Połowinońka toj pobralisie, połowina zostało[5]
Pieśnią wyróżniającą się spośród innych archaiczną strukturą tekstu i melodii jest „Światy Jure” z Dobrowody. To prośba do świętego Jerzego, by ten udał się do Boga po klucze, otworzył ziemię, wypuścił na światło dzienne trawę, by przykryła ona ziemię, a liście by pokryły drzewa. Tego dnia (6 maja) wychodzono na pole z korowajem – specjalnym pieczywem obrzędowym, mniejszym niż korowaj weselny i skromniej udekorowanym. Taczano go po życie dla zapewnienia urodzaju. Z tego samego powodu zakopywano w ziemi kości z wielkanocnej święconki. Śpiewaczki wspominają, że dawniej dobrą wróżbą było również taczanie się pary po młodym zbożu.
Na Południowym Podlasiu, we wsiach o osadnictwie rusińskim (ukraińskim), w Poniedziałek Wielkanocny odbywały się rozmaite gry i zabawy. Dziewczęta, biorąc się za ręce, szły i śpiewały pieśń o Zelmanie. W wielu wsiach wielkanocne oraz wiosenne pieśni nazywano zelmanami. Ma to związek z postacią legendarnego Żyda Zelmana, który miał klucze od cerkwi, a otwierał ją tylko po otrzymaniu daniny. W okresie międzywojennym „Pieśn o Zelmanie” weszła do repertuaru szkolnych zabaw[6].
Późna wiosna
W Zielone Świątki, gdy zboże już podrosło, w okolicach Tykocina, Moniek obchodzono pola z tzw. królewną. Do tej roli wybierano dziewczynkę, zwykle córkę zamożnej gospodyni. Ubierano ją w białą sukienkę i wianuszek. Była niesiona na rękach, bądź szła z przodu pochodu, który miał obejść granice wsi. Procesja zatrzymywała się przy polu z żytem. Orszak chował królewnę w zbożu. Chłopcy mieli za zadanie ją odnaleźć. Kiedy któryś ją odszukał, królewna ponownie była chowana i wtedy szukały jej dziewczęta. Śpiewano: „Gdzie królewna chodzi, tam pszenicka rodzi. Gdzie królewna nie chodzi, tam pszenicka nie rodzi”[7].
Charakterystycznymi, ale też bardzo rzadkimi pieśniami podlaskimi są sianokośne. Główną bohaterką pieśni jest wdowa, która płacze, nie mogąc podołać pracy w polu, zamartwia się, że łąka jest nieskoszona. Wtedy zjawia się mężczyzna, który zapewnia, że zatrudni kilkudziesięciu kosiarzy, którzy wykoszą „wszystkie pagórki i doliny”.
Inna sianokośna pieśń jest prośbą o pogodę, żeby udało się wykosić trawę i już wyschniętą zwieźć do stodoły, a potem urządzić tam zabawę. Ta akurat kończy się mało romantycznie – dowiadujemy się, że chłopcy „narobili dziewkam bruchi” (brzuchy).
Odnośniki:
[1] G. Juzala, Polskie i litewskie pieśni wiosenne. Obrzęd, gatunek, paralele [na:] www.docplayer.pl….
[2] J. i R. Tomiccy, Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka, Warszawa 1975, s. 76.
[3] L. Bielawski [red], Podlasie, Część I: Pieśni i obrzędy doroczne, tom 5, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2016, s. 340.
[4] Mianownik liczby pojedynczej: Welikdeń.
[5] Cytat z pieśni Oj, czy wsie tyje, z Gorodziska (gm. Narew), ze zbiorów autorki.
[6] L. Bielawski [red], Podlasie, Część I: Pieśni i obrzędy doroczne, tom 5, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2016, s. 310.
[7] L. Bielawski [red], Podlasie, Część I: Pieśni i obrzędy doroczne, tom 5, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2016, s. 381.
Artykuł powstał w ramach projektu „Współczesne konteksty i praktyki w obszarze muzyki tradycyjnej” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej w 2020 roku
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury