Pamiętam z dzieciństwa niewielki stawek wśród pól, otoczony widocznymi z daleka topolami i gęstymi krzakami. Trudno było się do niego dostać. Znajdował się w zagłębieniu, wiosną spływała doń woda z okolicznych pól. Prawdopodobnie nie miał żadnego innego dopływu, który zasilałby poziom wody i odświeżał ją. A może łączył się jednak siecią podziemnych strumyków z płynącą opodal Wisłą, dlatego nigdy nie wysychał do końca?
Mówiło się, że dawno temu w księżycowe noce można było zobaczyć siedzącą wysoko na jednym z drzew i grającą na skrzypcach postać. Kim była – starszyzna, która u nas w domu opowiadała o tym w zimowe wieczory – miała różne teorie. Zobaczenie jej budziło w człowieku niepokój, trzeba było się przeżegnać i szybko o tym zapomnieć.Zakradłyśmy się tam kiedyś z koleżankami. Zobaczyłyśmy malutkie jeziorko, zarośnięte rzęsą, przy brzegach pokryte zielonkawym, błotnistym nalotem.O takim miejscu mówi się „martwa woda” – należy trzymać się od niej z daleka i pod żadnym pozorem do niej nie wchodzić. Kiedy pojawia się w snach – wróży to nieszczęście, chorobę, niespodziewane a niemiłe wydarzenie.
Woda żywa jest krystaliczna, ni to niebieska, ni to biała, trochę przeźroczysta, bez określonego smaku. Nie ma chyba nic piękniejszego, niż jej krople rozpryskujące się w nagrzanym letnim powietrzu. Jest cały czas w ruchu. Jeśli stoi, to się mieni. Kiedy płynie, trudno uchwycić wzrokiem jej nurt. Nawet gdy sączy się jako mały strumyczek, to czujemy siódmym zmysłem, że ma wielką moc. Do świętych, cudownych źródeł ludzie pielgrzymują, przecierają szmatką umoczoną w wodzie oczy albo (symbolicznie) chorą część ciała, piją ją. Taką wodę zabiera się do domu, dla bliskich i przyjaciół.
W opowieściach dawnych ludów żywa woda potrafi płynąć pod prąd, żeby zmylić szukającego jej źródła młodzieńca. To jeden z bardzo znanych i poruszających wątków w bajkach i pieśniach tradycyjnych. Chłopiec wyrusza w pełną niebezpieczeństw drogę, by zdobyć wodę życia dla umierającej dziewczyny albo innej bardzo bliskiej osoby. Walczy z potworami, przezwycięża słabości, pokonuje zasadzki. Najczęściej dociera do upragnionego źródła, ale po powrocie do domu zastaje wszystko nie tak, jakby sobie życzył. Mógłby poczuć się oszukanym, gdyby nie to, że po drodze staje się kimś innym – mężczyzną. Zatem dom, do którego wraca, też musi być już innym miejscem. Podczas słuchania tej opowieści drżymy ze strachu, czy mu się uda.
Jest woda w stawie i potoku, jeziorna, rzeczna, morska i ta najbliższa – studzienna. W studni dziewczyny szukały oblicza swojego przyszłego męża, jej echo mogło nawet zdradzić, jak będzie miał na imię. Jednym z największych przewinień w wiejskiej społeczności było zniszczenie bądź zanieczyszczenie studni. Nie wolno było do niej pluć albo wrzucać jakichkolwiek przedmiotów. Wyrazem największej desperacji i rozpaczy było wskoczenie do studni.
Są wody niejednoznaczne, takie jak bagno: równocześnie dobre i straszne. Żywi i daje schronienie owadom, zwierzętom, a nawet ludziom, ale potrafi być śmiercionośne dla tego, kto nie umie się po nim poruszać.
W pieśniach woda jest nośnikiem wielu metafor i zakodowanych znaczeń.
Młody żołnierz ratuje tonąca dziewczynę i sam się topi:
Jak będziesz szedł kary koniu ścieżką do domu
Nie powiadaj mamie mojej, żem ja utonął.
Tylko powiedz, kary koniu, żem się ożenił
Hej, hej mocny Boże, żem się ożenił.
Zrobię ci łóżeczko na środku Dunaja, a ty się będziesz kołysał, nie trzymał się kraja – mówi narzeczona do ukochanego, który poszedł na wojnę, a ona nie dotrzymała danego mu słowa.
Przewieź że mnie, przewoźniku młody, to ja ci zapłacę z tamtej strony wody – prosi dziewczyna. Mój najbardziej ulubiony wariant tej pieśni kończy się happy endem – po drugiej stronie przewoźnik mówi do niej a ja ci nie każę i ty wianka nie trać, tylko mi podziękuj: Panie Boże zapłać!
Grobla na stawie oddziela lata „młode” od „starych”. Pieśń o niej mówi o przemijaniu, utracie młodości, tęsknocie.
W mroźnej, styczniowej wodzie Jordanu Matka Boska pierze pieluchy.
W pieśniach weselnych Panna Młoda symbolicznie przekracza Dunaj, przechodzi na drugą stronę życia, z której nie ma już powrotu.
Św. Jan „święci” wodę w rzekach i jeziorach, od tego czerwcowego dnia można się już kąpać bez obaw o utonięcie – jak wierzono – lub wysypkę na skórze.
Ilość zastosowań i sytuacji związanych w tradycji z wodą święconej zasługuje na osobny tekst – wkrótce.
*
Wesołego dyngusa! Niech życiodajna woda nas/was zmoczy od stóp do głów, obmyje
i oczyści na nowy rok traw, drzew, kwiatów, roślin.
Na płodność, miłość i urodzaj ludzi i zwierząt.
Niech przyniesie pokój.
Ewa Grochowska
Do posłuchania/obejrzenia:
W zasięgu głosu
O zjawiskach, emocjach, zwyczajach, tematach niedotykalnych i sprawach niewidzialnych, tworzących nasze życie. Zbiorczo nazywane tradycją, która powstaje z więzi między ludźmi. Blisko, w zasięgu głosu.
Ewa Grochowska