Od lat „chodzę po ludziach”, pytając o pieśni, melodie, obrzędy. Nagrywam, rejestruję, zachowuję dla kolejnych pokoleń (a przynajmniej tak myślę, że dla nich).
Dostaję jako dodatek te opowieści, które przechowuję w pamięci – nośniku spośród różnych technologii najtrwalszym*.
„Moja babcia była na bieżeństwie, wtedy jak się miała zacząć pierwsza wojna. Była tam z małymi dziećmi. Mało opowiadała, chyba, że się zebrały z koleżankami, które też tam były. Ale nie pozwalały nam posłuchać tych opowieści” (wrzesień 1915).
„Klęczeliśmy przez kilka godzin na środku placu, z rękami do góry. Nie pamiętam ile nas tam było, chyba cała wieś. Pamiętam, że mama już nie dawała rady, bardzo się o nią bałem. Ludzie mdleli, wtedy żołnierz podchodził i strzelał takiej osobie w głowę. Nie pamiętam, kiedy pozwolili nam iść do domu, nic nie pamiętam” (wieś na Kielecczyźnie, wrzesień 1942).
„Ojciec zginął na froncie, babcia została z trójką małych dzieci. Kiedy ich wysiedlali, nie zabrała nic, nie miała nawet jak tego zrobić. Tam (tutaj) pracowała w sklepie, tutaj (tam) dostała mały kawałek ziemi, musiała nauczyć się ja uprawiać, gołymi rękami. Nie, nigdy nie opowiadała, co się działo jak weszli ci żołnierze. Gdzieś mam zeszyt z jej wspomnieniami, muszę poszukać, poczytać” (nieistniejąca już wieś pod Goleniowem, wrzesień 1945).
„Pamiętam jak przez mgłę: tata leży na drewnianym wózku, którym przywoziło się trawę z pola. Ma zamknięte oczy, ręka zwisa mu bezwładnie. Na piersi ma czerwoną plamę. Mama mówiła, że zabili go partyzanci, bo nie chciał im oddać krowy” (Lubelszczyzna 1943).
„Raz na kilka dni otwierali wagon, zabierali trupy, wrzucali trochę chleba. Wie pani – tego się nigdy nie zapomina” (wrzesień 1942).
„Kiedy zobaczyłam w drzwiach tatę, wychudzonego, w brudnym, podartym ubraniu, bosego, z zapadniętymi policzkami, to przysięgłam sobie, że nigdy nie powiem już ani słowa w tym języku. A przecież to był mój ojczysty język” (wrzesień 1946).
„Przedwojenni przyjaciele rodziców ukryli nas w piwnicy. To był fenomen, wie pani – jak zaczęło się getto, to nagle już nie było sąsiadów, znajomych, przyjaciół z poprzedniego życia.
Byle doczekać do końca, byle doczekać, byle tylko doczekać. Pamiętam, że jak wyszliśmy, to musieliśmy prawie od nowa nauczyć się chodzić” (Otwock 1944).
„Piosenki? Nie pamiętam żadnych melodii ani piosenek. Coś tam może i było, mama pięknie śpiewała, tato grał na skrzypcach. Ludzie schodzili się u nas w domu na tańce. Może to przez te wszystkie przeżycia. Tak, bo ja miałam bardzo dobrą pamięć i lubiłam z mamą pośpiewać. Miałam 7 lat jak się to zaczęło” (wrzesień 1939).
„Pyta Pani, czy pamiętam, jakie mieli na sobie mundury? Jakie to ma znaczenie? Dla nas dziewczyn to i tak wychodziło na jedno” (wrzesień 1945).
Zwożą siatkę, budują zasieki. Ogłaszają stan wyjątkowy (wrzesień 2021).
Wywołują wojny, niechęcią i nieufnością do ludzi rekompensują sobie chorobę, wojenne sieroctwo, albo nawet niski wzrost. Chcą rządzić, decydować, przewodzić. Przemawiać, gdy w absolutnej ciszy słucha ich tłum, składający się z przestraszonych ludzi. Czuć adrenalinę tej krótkiej chwili, kiedy się decyduje o czyimś życiu. Kilkuset, kilku tysięcy, kilku milionów ludzi.
Kiedy będziecie mieć dość, panowie?
* kopię zapasową w sercu.
W zasięgu głosu
O zjawiskach, emocjach, zwyczajach, tematach niedotykalnych i sprawach niewidzialnych, tworzących nasze życie. Zbiorczo nazywane tradycją, która powstaje z więzi między ludźmi. Blisko, w zasięgu głosu.
Ewa Grochowska