Przykłady będą tylko z dwóch miejscowości: z Goczałkowic i z Wilamowic.
Chciałbym ponownie zwrócić uwagę na różnorodność tańców na południu Polski, jak również na problem, który coraz bardziej uwidacznia się w naszej kulturze. Przypomnę Wam (lub co niektórych właśnie poinformuję), że zajmuję się polskimi tańcami tradycyjnymi około 20 lat, chociaż tańcami tradycyjnymi w ogóle jakieś pięć lat dłużej. Przez ten czas zjawiskiem, które najbardziej mi się rzuciło w oczy, jest ubożenie różnorodności kulturowej. W regionach, w których kultura taneczna i muzyczna zaczyna się ograniczać do występów scenicznych, zwłaszcza z nienaginalnie ustalonym scenariuszem, bardzo szybko repertuar kurczy się do stale granych kilku, kilkunastu kawałków.
A teraz przejdę do rzeczy. Pierwszy śląski taniec, jaki poznałem (około 15 lat temu), nazywa się „sroka”. Już kilka tygodni temu chciałem Wam go pokazać, bo uważam, że jest miły i trochę zabawny. W tym czasie przeszukałem i przejrzałem mnóstwo materiału filmowego, ale „sroki” nie znalazłem. Nawet na melodię nie mogłem natrafić. Zrezygnowałem więc i stwierdziłem, że może przygotuję coś z Wilamowic. I wtedy okazało się, że właśnie tam jednemu z tańców towarzyszy bardzo podobna melodia, tylko „kroki” się dość zasadniczo różnią. Cóż, między Wilamowicami a Goczałkowicami jest zaledwie 20 km odległości, więc repertuar może być zbliżony. Co prawda obie miejscowości są obecnie w województwie śląskim, ale historia obu jest zasadniczo różna.
W największym skrócie dzieje Wilamowic wiążą się z osadnictwem fryzyjsko-flamandzkim z XIII w. (dlatego jadąc do Wilamowic okoliczni mieszkańcy mówią dla zabawy, że jadą do „Flamandii”) i do końca II wojny światowej głównym językiem był tam wilamowski, który udało się zachować społeczności lokalnej do chwili obecnej. Miasteczko przynajmniej od połowy XVI w. było związane z królestwem Polski – z Małopolską. Goczałkowice zaś stale i niezmiennie leżą na Górnym Śląsku. W czasie rozbiorów należały do Prus (Wilamowice do Austrii), a po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. były w autonomicznym województwie śląskim (Wilamowice w krakowskim).
Tak więc w repertuarach śląskich zespołów pieśni i tańca prawie się już nie pojawia sroka, a warta jest przypomnienia:
Serdeczne podziękowanie dla Mateusza Dobrowolskiego, który udostępnił film.
Tańce w Wilamowicach żyją choćby w czasie Lanego Poniedziałku zwanego Śmiergustem. Śmieszne, że dla Wilamowian tak jest oczywisty ich repertuar taneczny, że nigdzie nie mogłem znaleźć nazwy tańca. Jest to srokocz.
Poniżej zamieszczam link do najstarszego materiału filmowego. Nakręcili go Holendrzy. Obejrzyjcie od 38 min. 25 sek. do 39 min. 20 sek.:
Później jest dłuższy komentarz specjalisty od tańców z naszej części Europy, więc jakby ktoś znał niderlandzki, poproszę o streszczenie. A tutaj macie lepszy ogląd tańca z inscenizowanego spektaklu obrzędowego od 4 min. 50 sek. do 6 min. 55 sek.:
Jeszcze zadanie domowe: zerknijcie na film Śmiergust i poszukajcie fragmentu z tym tańcem.
Miłej zabawy.
Tekst pierwotnie opublikowano w 2020 roku na kanałach społecznościowych Domu Tańca podczas narodowej kwarantanny. Zamieszczony w 2020 roku na muzykatradycyjna.pl w ramach zadania „muzykatradycyjna.pl” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej we współpracy z Instytutem Muzyki i Tańca – Pracownią Muzyki Tradycyjnej.