Przejdź do głównej zawartości strony

Dajże, babo, kosiora, przygarniemy wieczora
Baba kosior już niesie, a słoneczko na lesie
Wracaj, babo, z kosiorem, bo słoneczko nad borem

 

Sto lat temu codziennemu życiu na wsi towarzyszył też codzienny śpiew. Przytoczona wyżej pieśń z Dolnego Pola w powiecie sokołowskim, śpiewana w czasie żniw, ma przyspieszyć upływ czasu. Mówi o tym, że żniwiarzom dłuży się czas pracy na polu i chcieliby przyspieszyć zachód słońca. Użyć kosiora – długiego narzędzia do wygarniania plew z pieca – żeby sięgnąć do słońca i przyciągnąć je do horyzontu. Kiedy zapadnie zmrok, żniwiarze będą mogli odpocząć.

Z największą mocą śpiew podkreślał momenty ważne dla całej społeczności, jak na przykład zmiana statusu związana z wejściem do stanu małżeńskiego lub pożegnanie się przez kogoś ze światem.  Pieśni, które śpiewano w momentach przejścia, czasem mówią o nieznanej drodze i sygnalizują, że nadszedł czas, żeby wykonać symboliczny kolejny krok.

Słowu wypowiedzianemu na głos przypisywano w kulturze wiejskiej moc sprawczą. Śpiew obrzędowy jeszcze dobitniej eksponował jego znaczenie. Wyśpiewanie słów na którąś ze starych obrzędowych melodii zajmie dużo więcej czasu, niż wypowiedzenia tych samych słów na głos. Formy muzyczne najstarszych pieśni są rozwlekłe, pełne melizmatów i fermat, a tempo powolne. Dla współczesnego ucha takie rozciągnięcie w czasie może utrudniać zrozumienie, ale w czasach gdy istniał tylko przekaz ustny (pieśni nie były spisywane), takie formy pozwalały dobitnie wybrzmieć każdemu słowu, a słuchaczom zrozumieć i zapamiętać każdy fragment tekstu.

Wydałaś mnie, mamo, daleko

Z opowieści śpiewaczek weselnych i z opracowań repertuaru weselnego wyłania się obraz wesela jako wielogodzinnej podróży. To podróż w znaczeniu dosłownym – między domami pana młodego, panny młodej, kościołem i domem weselnym – i symbolicznym, bo na końcu podróży panna młoda nie tylko nie wraca do rodzinnego domu, ale przede wszystkim z córki przeistacza się w kogo innego – mężatkę współodpowiedzialną za gospodarstwo rodziców męża.

Niektóre pieśni weselne podkreślają, że po ślubie matka traci córkę:

Ujm się mamusiu podwoja, bo już córeczka nie twoja
Ujm się mamusiu beleczki, nie będziesz miała córeczki

W pieśniach lirycznych śpiewanych przez kobiety często powraca wątek utraty kontaktu z rodzicami. Czasami jest to obraz zarośniętej ścieżki przez las, albo np. słowa „przez zielony las dróżeńki nie ma”. W pieśni z Trzcińca „Wesele, wesele, już i po weselu” panna młoda żali się, że matka wydała ją za mąż za kogoś z innych okolic i że z nowego domu nie może przychodzić do rodziców tak często, jak by chciała. Boleśnie odczuwa rozłąkę, tęskni nie tylko za matką, ale także za jedzeniem i przestrzenią rodzinnego domu, w którym czuła się u siebie.

Wydałaś mnie, mamo, za bory za lasy
Żebym nie chodziła do komory waszej
Wydałaś mnie, mamo, daleko, nie blisko
Bym nie przychodziła po kapustę z miską
Wydałaś mnie, mamo, za białą brzezinę
Żebym nie bywała co dzień, co godzinę

Matka odpowiada:

Bywaj, córko, bywaj, za mego żywota
Bywaj, córko, bywaj, niezamknięte wrota

 

I dodaje, że po jej śmierci gospodynią zostanie żona brata, a rodzinny dom stanie się domem innej rodziny:

Po moim żywocie nie będziesz bywała
Będzie ci bratowa wrota zamykała

Wesele, wesele – wesele na dwa dni

W tę długą podróż wyruszają dwie rodziny – rodzina przyszłego męża i przyszłej żony, a towarzyszą im goście weselni – sąsiedzi, mieszkańcy tej samej wsi, dalsza rodzina. Goście tworzą też dwie drużyny – panny młodej i pana młodego. Drużbowie pod wodzą starszego drużby nie odstępują pana młodego, a druhny pod przewodnictwem starszej druhny towarzyszą pannie młodej w przygotowaniach i kolejnych etapach wesela. Za drogowskazy w czasie tej podróży służą weselnikom przyśpiewki – krótkie wypowiedzi śpiewane zwykle na kilka różnych melodii – i pieśni weselne. Motyw drogi, obecny w dzisiejszej formule życzeń ślubnych „na nową drogę życia”, był przywoływany także w dawnym repertuarze weselnym.

Przyśpiewki mogą być zarówno komentarzami do przebiegu wesela, jak i wykrzyknikami dodawanymi  przez weselników podczas zabawy. Tematem przyśpiewek weselnych bywał sam czas trwania wesela, które według gości spragnionych zabawy powinno trwać jak najdłużej.

Wesele, wesele, wesele na dwa dni
A żeby było tydzień, to by było ładniej

 

Niektóre przyśpiewki weselne nakazują pośpiech:

W konie, drużbowie, w konie, bo już niziuchno słonie
Nierychło zajedziecie, ślubu nie dostaniecie

 

Tymi słowami śpiewaczki mówią, że obiad weselny wyprawiany po błogosławieństwie rodziców do ślubu się skończył. Czas minął. Słońce jest już nisko, a para młoda jeszcze nie wyruszyła wozami do kościoła. Jeśli wesele nie wyjedzie na czas, to ślub może nie dojść do skutku.

A jedziemy, jedziemy, a drogi nie wiemy
A dobrzy ludzie wiedzą to nam dopowiedzą

Pieśni pełniły też dosłownie funkcję sygnału, że zaczyna się kolejny etap wesela – np. przywoływały pannę młodą do oczepin. Śpiewaczki z Trzcińca żartobliwie wołały:

A gdzież nam się panna młoda podziała?
Siedzi za piecem na drobnych drewnach kapociną się odziała
A gdzież nam się panna młoda podziała?
Pognała owce w gęste jałowce, oj, pognała, pognała
A gdzież nam się panna młoda podziała?
Pognała świnie pomiędzy dynie, oj, pognała, pognała

 

Tu śpiew wzywa do oczepin, sugerując że panna młoda się ociąga. Ukryła się, zgubiła czy też uciekła pod byle pretekstem, a może straciła poczucie czasu, wykonując niepotrzebne czynności. Słowa pokazują też to, co może być widoczne dla weselników albo ukryte przed ich oczami.  Niespełna dwudziestoletnia osoba może czuć się zagubiona w dniu swojego ślubu. Śpiewaczka Janina Szczepańska z Żoch opowiadała, że od panny młodej wręcz oczekiwano płaczu w dniu ślubu. Jeśli nie opłakiwała swego panieństwa, niekiedy śpiewano specjalnie dramatyczne pieśni, żeby poruszyć ją do łez.

Śpiewaczki zaznaczają głośno każdy ważny moment dawnego wesela – aż do końca tańców i rozejścia się gości po wielu godzinach.

 

Przejazd w nocy jest niepewny, w ciemnościach łatwo zgubić drogę. Nocą coś może zaskoczyć podróżnych, nawet na drodze, którą jechali wiele razy.

Czas na nas, moje drużbowie, czas na nas
Dróżka daleka, nocka niewidna, oj, ciemny las, ciemny las

Tak, tak, pójdę ze świata

Śpiewacy pogrzebowi z Mazowsza i Podlasia opowiadają, że z czuwania przy zmarłym zwykle wracało się już po ciemku. Zgromadzenie w domu zmarłej osoby zaczynało się dopiero po zakończeniu wszystkich prac w gospodarstwach, a przychodzili na nie zarówno bliscy sąsiedzi i krewni, jak i osoby z sąsiednich wsi. Zdzisław Tararuj z Wieski wspomina, że pieśni ze śpiewników i ręcznie przepisywanych śpiewników śpiewano często do późnej nocy przy świetle lamp naftowych. W Wiesce było tylu śpiewaków, że lampy czasem gasły od ich potężnych głosów.

W pieśniach pogrzebowych także pojawiają się wzmianki o drodze i czasie. Niektóre z nich można przypisać znanym autorom, tak jak pieśń Franciszka Karpińskiego „Zmarły człowiecze, z tobą się żegnamy”, opublikowana w 1792 roku – bardzo często wymieniana przez współczesnych śpiewaków jako jedna z najchętniej śpiewanych przy zmarłym jeszcze do niedawna. W drugiej i trzeciej zwrotce pojawia się metafora drogi na tamten świat:

Powracasz w ziemię, co matką twą była
Teraz cię strawi, niedawno żywiła
Tak droga każda, którą nas świat wodzi
Na ten ubity gościniec wychodzi.
Niedługo bracie z tobą się ujrzymy
Jużeś tam doszedł! My jeszcze idziemy
Trzeba ci było odpocząć po biegu
Ty wstaniesz, boś tu tylko na noclegu

 

Taki zwrot do zmarłego jest rzadki w pieśniach pogrzebowych. Najczęściej to śpiewacy przemawiają w jego imieniu – podmiotem lirycznym pieśni jest zmarły, który zwraca się kolejno do członków rodziny, żeby ich pożegnać, podziękować i poprosić o modlitwę za swoją duszę. Tak jest na przykład w pieśni, która zaczyna się słowami „Już idę do grobu, smutnego, ciemnego”. Druga strofa mówi o podróży, w którą nie można zabrać nic prócz trumny i całunu:

W tę podróż odchodzę, nie biorę nic z sobą
W postaci okrytej śmiertelną żałobą
Tylko cztery deski, licha biała szata
To cała wysługa mizernego świata

Pieśń „Żegnam cię mój świecie wesoły” składa się z dwunastu zwrotek. W każdej z nich wybija kolejna godzina. Śpiewacy na Mazowszu często mówią na tę pieśń „godziny”.

[…] Już służyć nie mogę, wybieram się w drogę,
Bije czwarta godzina […]

W ostatniej godzinie zmarły żegna się z czasem, który dobrze przeżył na tym świecie:

Żegnam was godziny cukrowe, momenta i dni kanarowe,
Już zegar wychodzi, indeks nie zawodzi,
Do wiecznego spania śmierć duszę wygania,
Bije dwunasta godzina.

Śpiewanie odbywa się w domu zmarłego – można powiedzieć, że wypełnia pustkę po nim. Wypełnia też czas – trwa wiele godzin, jest rozciągnięte w czasie.

 

Rzadka pieśń pogrzebowa „Czas, czas, już niosą trumnę”, wykonywana przez Zdzisława Tararuja, także opisuje umieranie jako zapadanie duszy w sen. Podkreśla, że przyszedł czas, żeby zmarły opuścił swój dom i wyruszył dalej:

[…] O, człowiecze snem zmożony
W które teraz pójdziesz strony
Skończywszy służbę?

 

W rozmowach ze śpiewaczkami i śpiewakami pogrzebowymi wielokrotnie miałam okazję usłyszeć ich przemyślenia i odczucia dotyczące przemijania. Osoby pamiętające stare pieśni za zmarłych podkreślają, że ich teksty są aktualne: „to wszystko się śpiewa tak jak jest naprawdę”. Z drugiej strony, śpiewacy zauważają, że sam czas śpiewania pieśni przy ciele zmarłego minął. Czasem nawet opisują ten zwyczaj jako coś przejściowego – modę, która miała swój początek i kres: „Teraz już nie ma takiej mody, żeby śpiewać przy zmarłym”.

Przewodnicy śpiewu pogrzebowego traktowali byli dawniej na wsi z dużym szacunkiem. Ich rola przeprowadzenia społeczności przez doświadczenie śmierci jej członka była dostrzegana i doceniana. Od kiedy na wsi praktyka powszechnego śpiewania w domu zmarłego zanikła, tylko w nielicznych miejscach przekształciła się w nowy zwyczaj śpiewania w kaplicy pogrzebowej. Śpiewacy, których poznałam, to osoby w wieku od 60 do 95 lat. Ci urodzeni w latach dwudziestych i trzydziestych, którzy przeżyli wojnę i byli świadkami kilku przełomowych momentów w historii, często mówią o tym, jak wiele się zmieniło w ich otoczeniu. Czasem to są refleksje nad wpływem postępu technologii na relacje międzyludzkie, np. „telewizor wszystko pochłonął”.

Śpiewaczki mówią nie tylko o tym, że czasy się zmieniły, ale także, że zmienił się sam czas. Uważają, że współcześnie czas biegnie inaczej, a ludzie mają go mniej. „Jak kto czasowszy, to przyjdzie” na śpiewanie, usłyszałam od ponad 80-letniej śpiewaczki w Laskach niedaleko Węgrowa. „Teraz wszystko nieczasowe”.


Artykuł w wersji audio:


* W artykule zastosowano ujednolicony zapis tekstów pieśni, nie zaznaczając cech gwarowych. Cytaty z wypowiedzi śpiewaczek i śpiewaków oraz nagrania dokumentalne zostały zgromadzone przez Annę Jurkiewicz, Julię Biczysko, Marcina Kulińskiego i Tomasza Osucha w czasie badań terenowych prowadzonych w latach 2015-2019 głównie w powiatach węgrowskim, sokołowskim i siedleckim (z wyjątkiem przyśpiewek Krystyny Ciesielskiej z Brogowej w mikroregionie kajockim na Radomszczyźnie). Pieśni w wykonaniu Anny Jurkiewicz i Julii Biczysko zostały zrekonstruowane z nagrań archiwalnych ze Zbiorów Fonograficznych Instytutu Sztuki PAN z powiatu sokołowskiego i siedleckiego. Część nagrań pochodzi z płyty „Liwiec. Tradycje wokalne wschodniego Mazowsza” (II nagroda w konkursie Polskiego Radia Fonogram Źródeł za 2017 rok). Więcej materiałów z badań terenowych można znaleźć w internetowym archiwum Stowarzyszenia Katedra Kultury (www.piesnidosmierci.blogspot.com)


Artykuł powstał w 2019 roku w ramach projektu „Współczesne konteksty i praktyki w obszarze muzyki tradycyjnej” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij