cymbalista
Jan Czarnecki urodził się 11 listopada 1927 roku we wsi Sitce Wielkie, w gminie Parafianów, w powiecie Dzisna w ówczesnym województwie wileńskim. Obecnie wieś znajduje się na terenie Białorusi. Jak sam wspominał, od dziecka miał zamiłowanie do muzyki. Jego mama była obdarzona ładnym głosem i dużo śpiewała w domu razem z dziećmi. Jako mały chłopiec Janek z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwał się pograjkom u swojego wujka Wincentego Czarneckiego, cymbalisty z zamiłowania.
Stolarz zbudował Jankowi cymbały, gdy ten miał 12 lat. Grywający na cymbałach Aleksander Grygorowicz, wiejski stolarz i muzykant samouk, nauczył chłopaka stroić chordofon oraz dał podstawy techniki gry. Czarnecki szybko zaistniał z instrumentem na świętach w swojej wiosce: odpustach, ślubach i potańcówkach, grając w składzie z harmonistą i bębnistą. Grywali polki, walczyki, karobaczki, krakowiaki, marsze i oberki.
Gdy zaczęła się wojna, młody cymbalista uczęszczał jeszcze do szkoły, edukację podstawową kończąc już w języku okupanta. Mimo wojny w wiosce wciąż było względnie spokojnie – Czarnecki grywał na zabawach i wiejskich uroczystościach. Dopiero w 1943 roku Niemcy spalili wioskę, wtedy też cymbały Jana Czarneckiego uległy zniszczeniu.
Dalsze losy młodego muzykanta związane były z działaniami wojennymi. Jego odważna odmowa przy próbie wcielenia go wraz z innymi Polakami do wojska sowieckiego poskutkowała wywozem. Udało mu się jednak uciec z transportu zsyłkowego i przedostać na Lubelszczyznę, gdzie dołączył do szlaku bojowego II Armii Wojska Polskiego. Pogoń za hitlerowcami skończył na Pomorzu, gdzie osiedlił się na kilka lat.
W roku 1946 w Gryficach powstał drugi instrument muzykanta: cymbały z płyty starego, poniemieckiego fortepianu. Na prośbę Czarneckiego stolarz wykonał instrument według wskazówek młodzieńca, a na wzór dawnych cymbałów wileńskich. Czarna fortepianowa płyta wierzchnia nadała cymbałom wyjątkowy dźwięk i wygląd. Mimo niezbyt szerokiego ambitusu (niecałe dwie oktawy) w trybie diatonicznym, były poręczne i zaspokajały dźwiękowe potrzeby muzykanta. Od tamtej chwili cymbały towarzyszyły Czarneckiemu wszędzie, dokąd się udał. Jeszcze na Pomorzu zdarzało mu się grywać podczas dożynek bądź innych świąt z innymi muzykantami; w składzie kapeli oprócz cymbałów była też harmonia, kornet, bębenek obręczowy jednostronny. Potrzeba muzykowania motywowała Czarneckiego do opanowania akordeonu i grywania na nim z kapelą. Kilka lat po wojnie przeprowadził się na Dolny Śląsk, do wsi Zielonka, a następnie – już na stałe – do Zgorzelca, gdzie cymbałami zainteresował wnuka Michała Żaka, autora noty.
Odkąd pamiętam, dziadek zawsze ochoczo wyjmował cały swój muzyczny arsenał, w tym cymbały, i na nasze prośby grał swoje ulubione melodie. Chętnie grywał też na harmonijce ustnej. Cymbały miały jednak zawsze wyjątkową aurę: archaiczne w brzmieniu, spektakularne, jedyne takie i owiane nietuzinkową historią. A do tego wyjątkowy repertuar, który im towarzyszył: krakowiaki, oberki, szabasówki – takich melodii dziadek raczej nie grał na akordeonie. Gdy miałem sześć, siedem lat, spędzałem sporo czasu przy dziadku, który mimo że pracował zawodowo (elektrownia Turów), znajdował czas na granie w domu dla rodziny. Była to dla mnie pierwsza solidna lekcja muzyki i budowanie zamiłowania do dźwięków z przeszłości oraz akustycznych instrumentów.
W Zgorzelcu dziadek poznał Bronisława Usinowicza, znakomitego i aktywnego cymbalistę z dawnego województwa nowogródzkiego. Panowie wspominali wspólnie Wileńszczyznę, wymieniali się znanymi sobie piosenkami sprzed wojny i doświadczeniami w zakresie cymbałów. Usinowicz zachęcał dziadka do wyjazdu na rzeszowskie spotkania cymbalistów lub inne „medialne” wydarzenia, ale Czarnecki nigdy nie dał się namówić. Chętnie jednak uświetniał swoją grą spotkania kombatanckie, prezentował instrument i repertuar w zgorzeleckich szkołach, muzeum łużyckim, grywał też dla przyjemności w swoim domu.
Jedno z niewielu nagrań Jana Czarneckiego z czasów, kiedy był w doskonałej muzycznej formie, pochodzi z 1974 roku, gdy podczas wesela jego młodszej córki zięć zarejestrował na szpulowy magnetofon kilka melodii granych na cymbałach i akordeonie. Dziadek do śmierci w 2015 roku zabierał cymbały na rodzinne uroczystości, grywał krakowiaki i polki, ale także ulubione tanga czy fokstroty, zasłyszane w radiu i telewizji. W święta bożonarodzeniowe grywał kolędy. Był „mentalnym repatriantem” – z własnej woli zamieszkał na Dolnym Śląsku, po wojnie, doświadczony piętnem sowieckim, nie chciał już wracać w swoje rodzinne strony.
Dziś jego instrument jest praktycznie zabytkiem, zachowała się większość strun z drutu telegraficznego i prawie wszystkie kołki do strojenia jeszcze z gryfickiego fortepianu. Niemal 75-letnie cymbały po Janie Czarneckim przebyły drogę z Gryfic, poprzez Świdwin, Zielonkę, Zgorzelec, aż na lubelską wieś, gdzie grywam na nich dziś jeszcze dla swojej rodziny – repertuar dawnej Wileńszczyzny bądź swoje kompozycje.
Materiały:
– Utwory wykonane na cymbałach po Janie Czarneckim dostępne pod adresem www.soundcloud.com…
– Koncert
Tekst – Michał Żak
Autor noty jest wnukiem Jana Czarneckiego (1927–2015), muzykiem, producentem, kompozytorem. Od ponad 15 lat zajmuje się muzyką polskiej wsi, wykonując ją w czystej formie i wykorzystując w twórczych inspiracjach. Współpracuje z zespołami muzyki tradycyjnej, world music, muzyki dawnej i jazzowej. Komponuje i wykonuje muzykę do filmów i spektakli teatralnych, prowadzi działalność edukacyjną w kraju i za granicą. Często zapraszany do międzynarodowych projektów muzycznych, bierze udział w licznych nagraniach i koncertach – od wiejskiej remizy po Carnegie Hall. W muzyce porusza go prostota, brzmienie i spotkanie z drugim człowiekiem. Laureat wielu nagród w dziedzinie fonografii, ilustracji muzycznej i kreacji scenicznej. Na stałe związany z grupami Tęgie Chłopy, Lautari, Janusz Prusinowski Kompania, The Love Tree Ensemble, Maisha.
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego