Tradycja to idea, trop, który nieustannie się wymyka i odnajduje w najdziwniejszych miejscach: w besarabskich stepach, zapomnianych rumuńskich wioskach, w wąskiej zonie wokół Dniestru, w ubogich chatach, które otwierają szeroko swe drzwi na dźwięk pieśni, czy tuż obok – w podszczecińskich wsiach pogranicza.
Ucząc się jej na nowo, odkrywam dwie zasadnicze i równoważne podstawy: horyzontalną, którą symbolizuje stół i wszystko, co wokół niego, ale i wertykalną, mocno osadzającą w rzeczywistości sacrum.
Ważnym kierunkiem moich działań są wyprawy „ku ludziom”. Zapraszam do nich muzyków – najlepszych, jakich znam, obdarzonych sercem, pasją i determinacją, którzy są gotowi na przygodę, spotykanie, spontaniczne akcje, ale i trudne warunki, niepewność co do podstawowych potrzeb, noclegu czy obiadu. Od lat obmyślam je wspólnie z dwójką barwnych przyjaciół: Witkiem Brodą – diabelnie dobrym skrzypkiem, znawcą i badaczem tradycji, założycielem Kapeli Brodów, i Staszkiem Bieleckim – byłym aktorem z Opola, a obecnie nauczycielem i animatorem mieszkającym w najwyżej położonej wsi na Podhalu.
Cele i kierunki wynikają z naszych wcześniejszych doświadczeń i zainteresowań, dotyczą jednak głównie skupisk polonijnych – osad, wsi położonych w odległych dolinach górskich, zon pomiędzy granicami, gdzie często „tożsamość to nie stały punkt, ale droga”. Rejony te, dzięki swej izolacji i dużej hermetyczności, stanowią ważne źródło tradycji w formie organicznej, ciągłej, które na większości obszarów Polski uległy już znacznemu lub całkowitemu zanikowi. Bogaty repertuar pieśni, liczne zwyczaje i obrzędy stanowią bowiem silne czynniki integrujące tamtejsze społeczności, pozwalając kolejnym pokoleniom na zachowanie odrębności. Giną jako ostatnie, funkcjonując nierzadko w polskich wersjach mimo zanikania znajomości języka.
Zanurzenie się w odległych, izolowanych rejonach, takich jak Naddniestrze („republika, której nie ma” – zamknięta zona wydarta w 1990 r. Mołdawii, obecnie autonomiczne terytorium z własną flagą i monetą, nieuznawane oficjalnie przez żaden kraj na świecie), Mołdawia, czy Bukowina Rumuńska, pozwala wyczuć ów nieoczywisty kontekst, inspiruje, stwarza możliwość uczestnictwa w obrzędach, które znamy u nas jedynie z przekazów.
W rejony te ruszamy przeważnie w czasie Wielkiego Postu i Bożego Narodzenia. Podstawową zasadą każdej z wypraw jest gotowość do wymiany, udziału w rozmaitych lokalnych wydarzeniach na zasadzie partnerów, stron dialogu, a nie biernych obserwatorów (by nie powiedzieć – konsumentów). Na miejscu spontanicznie angażujemy się w koncerty, spotkania, zgromadzenia, akcje kolędnicze, gramy na chrzcinach i zabawach, w prywatnych domach. Wykonując stare, zapomniane w Polsce pieśni, wielokrotnie przekonujemy się, że niektóre z nich są w odwiedzanych rejonach powszechnie znane, w dodatku często w wariantach dwugłosowych lub zupełnie innych wersjach melodycznych (szczególnie poruszają momenty, gdy cały niemalże kościół bezgłośnie szepcze teksty śpiewanych przez nas pieśni). Zdarza nam się też kolędować we wspólnym polsko-polonijno-rumuńskim czy ukraińsko-mołdawsko-polsko-naddniestrzańsko-licho-wie-jakim składzie. Czasem kolędujemy z całymi wioskami w 60-osobowych grupach, jak w Swobodzie Raszkowskiej, w której pewien ksiądz wiele lat temu postanowił przywrócić ów zwyczaj zalecając wiernym w ramach pokuty… kilka dni kolędowania. Mieszkańcy traktują często działania dziwacznych muzykantów, którzy przybywają do nich ze swoimi pieśniami, instrumentami, zwyczajami, jako dar. Otwiera on nam wiele drzwi i serc, pozwalając bliżej poznać ludzi, ich problemy, radości i skomplikowane historie. Zdarza nam się wtedy odkrywać pieśni znane w Polsce jedynie ze źródeł pisanych. W czasie kilkunastu wypraw zyskaliśmy wielu przyjaciół, którzy wielokrotnie pomagali nam w rozmaitych przygodach, wysłuchaliśmy dziesiątki pieśni i opowieści.
Niektóre z tych zdarzeń nagrywamy, mając świadomość ich ulotnej natury. Z perspektywy czasu, w uchwyconych obrazach dostrzegamy wyraźniej nie tylko bogate dziedzictwo, ale własne, indywidualne tropy, ścieżki; zarysy miejsc, których już nie ma, sylwetki przyjaciół, których nie spotkamy.
W roku 2020 wreszcie znalazła się sposobność, by te materiały uporządkować, opracować i udostępnić. W ramach stypendium Ministra Kultury stworzyłem „Wirtualne Archiwum Pieśni” zawierające na razie kilkadziesiąt nagrań. Wszystkie zyskały swoje miejsce w przestrzeni internetowej, na specjalnie utworzonej stronie kuludziom.org.pl („ku ludziom pl” w największym bowiem skrócie określa intencje i charakter naszych działań). Archiwum zawiera nagrania z tak zwanych polskich wsi na Bukowinie Rumuńskiej (w których przez 200 lat potomkowie osadników zachowali zwyczaje i ciekawą odmianę polskiego języka), z naddniestrzańskiej Swobody Raszków (gdzie mimo zanikania języka mieszkańcy ciągle modlą się i śpiewają po polsku), a także osiem filmów dokumentalnych zrealizowanych przeze mnie w ramach cyklu „W poszukiwaniu pieśni na Puste Noce” – zapisów spotkań z pomorskimi śpiewakami pogrzebowymi.
W trakcie tych rozmaitych zdarzeń przekonuję się często, ile pieśni znika bezpowrotnie wraz z kolejnymi osobami, obserwuję, jak trudno przypomnieć sobie melodie czy słowa śpiewane „jeszcze niedawno” przez przyjaciół, sąsiadów, rodzinę – zarówno te stare, „święte”, jak i „ludzkie” (jak powiedziałaby pani Lidia z Kaczyki). Proces wydobywania poszczególnych fragmentów z głębi jest za każdym razem tyleż fascynujący. co bolesny – trud przypominania najwyraźniej wtedy uzmysławia proces zanikania. Mam nadzieję, że utworzony zbiór pozwoli choć część z tego repertuaru zachować i udostępnić, utrwalając niczym w bursztynie nie tylko sylwetki śpiewaczek i śpiewaków, ale i niezwykłe dziedzictwo, zachowane i przekazane w szczególnych warunkach przez kolejne pokolenia. Z niecierpliwością czekam więc na czas kiedy znów będzie można swobodnie ruszyć w podróż, spotykać, dokonywać dalszych rejestracji. Liczę też, że strona, powiększając się o nowe nagrania, będzie źródłem inspiracji dla muzyków, miłośników, badaczy tradycji, oraz osób zainteresowanych odwiedzanymi przez nas rejonami. Mam też szczerą nadzieję, że stanie się z czasem ważnym świadectwem dla ich mieszkańców.
Archiwum nie miałoby szansy powstać bez zaufania i otwartości ludzi, którzy zgodzili się podzielić repertuarem przechowywanym w pamięci. Chciałbym im wszystkim za to serdecznie podziękować. Dziękuję również bardzo wszystkim, którzy w tym procesie pomagali i uczestniczyli, w szczególności moim wyjątkowym kompanom wypraw: Witkowi Brodzie, Staszkowi Bieleckiemu, a także Adamowi Strugowi, Kasi Kapeli, Jackowi Timingeriu, Maniuszce Bikont, Michałowi Maziarzowi, Mirkowi Ładosiowi i Weronice Fibich. Często były to dary spontaniczne, ulotne i przez to jeszcze bardziej cenne.
Archiwum zrealizował Rafał Foremski w ramach stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2020