muzykant, skrzypek
Jego ojciec, Wojciech, też był muzykantem i bywały lata, że gdy wyruszył na wesela wiosną, to wracał do domu jesienią, żonie i dzieciom zostawiając gospodarstwo na głowie. Uczył go Żyd Lejba z Dubiecka, o którym mówił, że był bardzo dobrym skrzypkiem. Po weselach zaczął grywać jeszcze przed wojną, jako kawaler. Ożenił się w latach 50-tych. Grywał w najbliższej okolicy we wsiach: Polchowa, Łączki, Sielnica, Dylągowa z muzykantami: Wojciechem Pilchem bębnistą, z bliżej nieznanym Cyganem, skrzypkiem z Winnego, z braćmi Zychami z Wybrzeża, Mikołajem klarnecistą i Antkiem skrzypkiem i z Mieczysławem Sochackim saksofonistą. Do końca lat 50-tych po weselach, potem okazjonalnie, często zapraszany przez wczasowiczów. Zmarł 12.05. 2001 r. Pochowany na cmentarzu w Dubiecku.
Na początku lat 70-tych nagrał go Antoni Pilch. W 2013 nagrania ukazały się na płycie, podwójny album CD z towarzyszeniem bębnisty Wojciecha Pilcha wydał i opracował Karol Pilch. Płyta otrzymała wyróżnienie w Fonogramie Źródeł PR. Od 2013 r. odbywa się w Słonnem i Dubiecku impreza „Pieśni Słonne” poświęcona jego twórczości, organizowana przez Antoniego Pilcha.
Stoi mi przed oczami piękna postać Władka Piroga, „Pirożki”, jak go na co dzień nazywano w Słonnem. Jego dobry uśmiech, serdeczność, pełny kultury umiar i niezwykłe ciepło, którym promieniowała cała jego osoba.
To wielkie szczęście, że go spotkałem, słuchałem, tańczyłem do jego muzyki i tylko żal, że tak późno wróciłem do nagrań, które zrobiłem w Słonnem w 1970 roku, za późno by je mojemu Mistrzowi ofiarować. Bo był dla mnie Władysław mistrzem niewątpliwym. Jego oddanie muzyce, ta rzadka zdolność generowania energii z grania, kiedy to po całym dniu koszenia kosą potrafił przegrać od wieczora do bladego świtu z godziny na godzinę odzyskując energię i siłę, i napełniając nią korowody szalonych polek i sztajerków. Lekkość gry i absolutne skupienie, ale przecież bez napięcia, w ozdobnikach, nieraz trudnych do odcyfrowania na nagraniu, i pokora, pozwalająca cały jego kunszt przyjąć jak chleb powszedni i tańczyć i bawić się wesoło przy tych perłach sztuki ludowej jakimi są jego tańce.
Na ile jego? Oczywiście przede wszystkim jego, bo jak „skrzypek Hercowicz” pieścił je całe życie, ale też w chwilach wspomnień pojawiała się postać ojca, też skrzypka, który potrafił pójść z domu na wiosnę i wrócić jesienią wędrując po okolicy z wesela na wesele a także jakiegoś Żyda z Dubiecka, u którego uczył się w młodości, kiedy to od dubieckiej Pani Dziedziczki dostał w prezencie skrzypce. Za mało tych wspomnień, smutno nie zapisanych, za późno biję się w piersi, nikt już tej niezwykłej historii nie dopowie. Zostały tylko, i szczęściem, nagrania. A w nich cały świat, jeszcze sprzed wojny, polsko-rusko-żydowski, może nawet trochę cygański no i radiowy, bo skąd wzięły by się w jego repertuarze takie utwory jak „Dulcynea”? O wielu smętnych melodiach mówił mi Piróg: „ta, panie, z Polchowy”, z ukraińskiej wioski po drugiej stronie Sanu, której już nie ma. Żydowskich nie wskazywał, ale słychać je wyraźnie w nr 4, 11, 14, 29 z I CD i w 3, 12 i 15 z II CD. Tu muszę się usprawiedliwić. Nie znam się na muzyce ludowej na tyle by dać tu obiektywny i porównawczy szkic repertuaru Piroga. Nie potrafię go ocenić na tle innych muzykantów z regionu, ale całym moim muzycznym sercem kocham i doceniam jego kunszt i muzyczny talent, ten iście jazzowy „drive”, który daje takie życie i energię jego graniu.
Słowo też należy się Wojciechowi Pilchowi (1907-83), który jako bębnista towarzyszył mu całe życie i tak kochał wspólne granie, że gdy spotkałem go w Słonnem już niestety jako nędzarza, wiejskiego „dziada”, potrafił przełamać wstyd i po ablucjach dokonanych w Sanie, zarzuciwszy na przygarbione plecy ciężki bęben, maszerować z nami każdego wieczora na muzykę do Pirożki na Brzyzek. Wojtek, ogarnięty tą samą miłością do muzyki i tą samą energię zdolny generować przez całą noc, bez zmęczenia, ze swobodą, humorem i szaleństwem zabawy, w której przecież uczestniczył tylko za pośrednictwem swego ukochanego bębna. Jego przyśpiewki, czasem niecenzuralne, ale tak szczere, że nikt by chyba o zgorszenie go nie posądził.
Tymi płytami składam mój hołd dla wspaniałej i wielkiej kultury ludzi ze Słonnego, Łączek i nieistniejącej, choć w sercach obecnej Polchowej, których najpiękniejszym symbolem stali się dla mnie Władysław Piróg i Wojciech Pilch a także rodzina Władysława i przyjaciele, z którymi śpiewaliśmy, tańczyliśmy i wędrowaliśmy po okolicznych weselach w tamtych czasach, których „dziś już nie ma”. To szczęście, że zapisały się na wieczność w naszych sercach.
Dyskografia:
2013 – Władysław Piróg – skrzypek ze Słonnego, wyd. Antoni Pilch
2013 – Pieśni słonne – Wojciech Pilch, wyd. Antoni Pilch
Autor noty: Antoni Pilch