Przejdź do głównej zawartości strony

bębnista, barabanista i perkusista

Zamieszkały w Domaniowie. Do niedawna jeszcze grał w kapeli ze swoimi braćmi. Teraz mówi, że ręce już zmęczone i byle jak mu wychodzi, ale gdy zaczyna grać to w oku widać błysk 18-latka. Chętnie wspomina dawne zabawy i wesela. Były to czasy wytężonego życia muzykanckiego – wielogodzinnego grania, braku snu, spuchniętych dłoni. Było ciężko, ale wesoło. Pan Józef nie dość, że grał na bębenku, to jeszcze był zawołanym tancerzem, śpiewał i odstawiał scenki podczas oczepin i inne weselne figle.

Drugi dzień wesela, po oczepinach. Spektakl teatru weselnego, pojawiają się przebierańce – Józef Tarnowski daje „prezenty” Młodej Parze – stare majtki i podarte ubrania, dziurawe buty. Stary Młyn, 1975. Fot. Archiwum Muzyki Wiejskiej

Pan Józef pochodzi z muzykalnej rodziny. Siostra była zawołaną śpiewaczką, a obaj jego bracia, Adam i Stanisław, uczyli się grać na skrzypcach. Początkowo mieli osobne składy, ale gdy Stanisław zaczął grać na harmonii założyli kapelę rodzinną. Trzej bracia grywali z towarzyszeniem trąbki i saksofonu. Na harmonii gra również syn pana Józefa – na weselach z repertuarem współczesnym i starodawnym. Córki posiadły umiejętność tańczenia i śpiewania – jedna z nich grała na akordeonie.

Pan Józef przeszedł solidną szkołę gry na instrumentach perkusyjnych. Na początku grał na bębenku jednostronnym, a potem wystarał się o baraban, który jako głośniejszy, był wielce pożądany w kompanii z harmonią. Gdy w kapeli zagościły o instrumenty dęte pan Józef wyspecjalizował się w grze na perkusji. W takim składzie kapela Tarnowskich grała do końca lat 80 z repertuarem tradycyjnym, ale anektując również młodsze przeboje. Później na weselach zaczęło królować disco-polo i braci rzadko byli zapraszani na wesela. Ale nie był to jeszcze koniec kariery muzycznej – w latach 2000 byli zapraszani do gry przez środowiska miejskie, zafascynowane dawną muzyką wsi i zaczęli pojawiać się na przeglądach folkorystycznych, będąc ich częstymi laureatami.

Józef Tarnowski grał na perkusji i przyśpiewywał w kapeli z Janem Foktem na II Taborze w Chlewiskach , 2003 r.; fot. Marek Kuszneruk

Wtedy pan Józef powrócił do gry na bębenku jednostronnym, ale przenosząc na niego dynamikę z grania perkusyjnego. Wystukuje na bębenku ozdobniki i tłumaczy uczniom, jak je wykonywać: „Najpierw trzeba wyprowadzić równy śtrof i dopiero potem będzie móżna podrobić. Jak tylko chcieć, to można podrobiać. Tylko trzeba się w tym śtrofie musowo wyrabiać”. Wskazówek też udziela skrzypkom: „Ale musisz ostrzyj grać. Prędzej. Bo inaczej to jest rozwlyczynie – nie do tańca. Oberek, mazurek muszę mieć werwę. Z góry go, i ino go, i zajmać”.

 

Rodzina Tarnowskich nie zawsze nosiła to nazwisko. O okolicznościach zmiany nazwiska i perypetiach z tym związanych opowiada pan Józef Tarnowski:

 

Pan Józef bardzo ceni sobie spotykanie się z ludźmi. A przy spotkaniach śpiewa niewybredne przyśpiewki i przytacza wiele żarcików uzbieranych przez wiele lat. Lubiąc wracać do dawnych czasów opowiadając o wydarzeniach, których był świadkiem i zasłyszanych od innych. Wśród nich są opowieści o magicznych mocach muzykantów. Posłuchaj!

Jak Fokt i Józef Tarnowski na perkusji, 2. Tabor w Chlewiskach 2003 r.


Zobacz również:
– Kapela Tarnowskich
– Józefa Tarnowskiego opowieści o czarach


Artykuł zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
projekt „Bębnisto, chodźcie też!” — badania, praktyka, transmisja tradycji

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij