Skrzypek, Radomskie, mikroregion kajocki
Jan Gaca należał do grona najlepszych powojennych skrzypków weselnych okolic Przysuchy, a w ostatnich 13 latach życia stał się sławny w całej Polsce jako skrzypek, pedagog i po prostu człowiek. Swoją muzyką, otwartością i skromnością podbił serca tłumów. Stał się kultową postacią, żywą legendą. Ściągali do niego uczniowie z całego kraju i z zagranicy, grał dla setek osób na festiwalach, koncertach i pograjkach.
Przystałowice Małe, gdzie się urodził i mieszkał całe życie, leżą na południowym Mazowszu, w obszarze przenikania się muzycznych wpływów regionu radomskiego i opoczyńskiego. Należą też do tzw. regionu Kajoków, słynącego ze wspaniałej, ekspresyjnej muzyki instrumentalnej, przez sąsiadów zawistnie nazywanej „kajockimi wigibusami”. Muzyka, którą grał Jan Gaca, to niezwykle cenny, archaiczny repertuar. Oprócz niezliczonych mazurków, kujawiaków, polek, podobnie jak inni miłośnicy miejscowych melodii upodobał sobie niekończące się obery ciągłe. Grał bardzo szybko, dynamicznie, żywiołowo – jego styl cechowało bogate ozdabianie i „ogrywanie”, czyli wariantowe i improwizowane powtarzanie tematu. Mawiał: „Ja tam szkoły muzycznej nie kończyłem, nie potrafię wcale z nut. Ale potrafię upiększyć daną melodię”.
Zdarzało mu się wymyślać własne oberki: „Mom kilka takich, sam z siebie ułożyłem. Wypracowałem, wymyśliłem. Człowiek nie śpi… Składa się oberek albo z dwóch albo z trzech części – a, to z tym pasuje, i tak gram”.
Gry na skrzypcach Jan uczył się sam. Jego starszy brat, Piotr (ur. 1927 r.), od ok. 12. roku życia pobierał nauki u wuja, Franciszka Pańczaka, od którego też dostał skrzypce. W zamian za naukę pasał krowy.
Jana bardzo ciągnęło do muzyki, ale skrzypiec Piotra nie wolno mu było ruszać. „Ale ja miałem chęć. Nieraz słyszałem inne kapele jak grali, w duchu sobie mówię – jak ja bym tak groł, to bym się cieszył i ludzie by się cieszyli”.
Musiał czekać – po czterech latach Piotr już chodził grać na wesela, wtedy Janowi te pierwsze skrzypce dał, nie zamierzał go jednak uczyć. Jan najwięcej nauczył się od matki, wybitnej śpiewaczki. Często jako starsza druhna chodziła po weselach, zapamiętywała melodie grane przez różnych muzykantów, potem w domu je śpiewała Janowi, poprawiała go, aż mazurka dokładnie wygrał.
„No to matka, panie, danego mazurka czy oberka śpiewała riru, riru… tak, tak, tak, Jasiu, i dopiero łapałem”.
Jan opowiada, że raz, jak Walenty Kędzierski grał na weselu w Przystałowicach, to wszedł pod stół: „Kiedyś to muzykanty grały na końcu stoła, siedziałem dotąd, aż się ludzie rozeszli dopiero wylazłem – ten brzęk, to granie szumiało mi do rana, słyszałem tą muzykę w głowie i próbowałem ją naśladować. Harmonia wtedy była, baraban, Walek Kędzierski i Józio Papis. To brzmienie odbiło mi się w mózgu. Po tygodniu umiałem wyprowadzić tego mazurka”.
Ćwiczył najwięcej, pasąc krowy: „Kiedyś trzeba było postronek założyć na łeb i po miedzach krowę prowadzać. Brałem z sobą te skrzypce i za krową grałem. Najwięcej w łubinie”.
W 7 i 8 klasie grywał kolegom, którzy się uczyli tańczyć, niedługo potem zagrał też w Bąkowie pierwsze wesele, bardzo się bał, bo słaby muzykant mógł wtedy zdrowo oberwać, ale to było wesele w rodzinie, matka go namówiła. „Dopóki nie popili, to było dobrze, a potem przychodzą, gwizdają, wszystkiego nie umiałem, a musiałem wygrać”. Podchodził ktoś – „Dotąd stał, aż wygrałem – Tera dobrze jest – i tak ludzie mnie uczyli”. Po dwunastej musiał odpocząć, bo palce nie wytrzymywały. Włożył je do wody, żeby wymoczyć. I ulżyło.
Wyjechał na jakiś czas do siostry, na ziemie odzyskane w koszalińskim, tam łatwiej było o pracę, a Jan musiał zarobić, żeby mieć za co kupić porządne ubranie do ślubu. W 1951 wziął ślub z Marią. Miał wtedy 18 lat.
Tymczasem Piotr uczył młodszego brata, Władysława (ur. 1939 r.), grać na harmonii – i po powrocie Jana zaczęli razem chodzić po weselach jako Kapela Braci Gaców (Jan bębnił, głównie na barabanie).
„Nas trzech bratów było – ja na barabanie, Piotr na skrzypcach, a najmłodszy Władysław na harmonii. Nie było lepszej kapeli nigdy. Czysta muzyka, nie było chau chau, nie było nagłośnienia. Przez parę lat grywaliśmy jako najlepsza kapela na cały okręg. Chodziliśmy aż do Nieznamierowic i Przytyka. I konno nas wozili. Wiedziały, że tu są dobre muzykanty”.
Po kilku latach Władysław zachorował na płuca i zmarł. Piotr zaczął grać z różnymi świetnymi harmonistami, z Gwiazdą, z Michalskim, z Walentym Kędzierskim.
Z kolei Janowi coraz częściej zdarzało się zastępować Piotra: „Ocepiny odegrałem sam, bo Piotr tańczył i gorzałę pił, połowę wesela sam odegrałem, ale pieniądze brałem za bębnienie. Ale ja żem się cieszył. Ludzie mówili ‘Ty Jasiu tak okrągło grasz, że lekko tańczyć’. Z tego żem się cieszył. Ludzie doceniali mnie. Takżem się oderwał od Piotra”. Zaczął grać po weselach z Wójcikiem na akordeonie, z Józefem Porczkiem, z ciotecznym bratem Andrzejem Malikiem.
W latach 60. i 70. bardzo często grywał – na weselach, zabawach.
Potem grania było coraz mniej, nie mógł utrzymać rodziny. „To jest taka robota, jak to się mówi, dorywcza, jak się trafi. Wtedy to nas było dużo takich muzykantów”. Miał czworo dzieci, a gospodarkę skromną, konia trzeba było wypożyczać. Żona, Maria, wkładała w nią wiele pracy. Jan najmował się do różnych prac, m. in. przy budowie drogi, w końcu na kilka lat został kościelnym w parafii w Sadach. Jako kościelny służył do mszy, do chrztów, ale też pełnił funkcję grabarza. Za wykopanie dołu, za pochówek, ludzie dawali Janowi parę złotych (w kopaniu pomagał mu syn).
„Jeszcze w 70. to się odbywały wesela jak dawniej. Potem weszły organy, gitary, muzyka elektroniczna – skrzypce poszły spać”. Ponad 10 lat nie grał w ogóle.
W latach 80. w regionie zaczęły rozkwitać przeglądy folklorystyczne, regionalne festiwale, imprezy plenerowe. W 1984 roku pojechał razem z zespołem śpiewaczym Zakukała Kukułecka z Gałek Rusinowskich na Dni Kolberga do Przysuchy (zaproszenie przyszło znienacka, był nieprzygotowany, nie miał nawet swoich skrzypiec), ale zakwalifikował się do udziału w Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Dostał też 300 złotych, pojechał do Radomia, skrzypce kupił i do Kazimierza już swoje skrzypce miał. W Kazimierzu zdobył I nagrodę (84 r., w kategorii solista).
Później często bywał na przeglądach regionalnych, gminnych (m.in. Maciejowice, Szydłowiec, Zaborów), razem ze śpiewaczkami z Gałek (przygrywał im podczas widowisk obrzędowych) i bez nich. Towarzyszył mu najczęściej z bębenkiem obręczowym brat stryjeczny Stefan Gaca. Ok. 2006 r. zaczął grać na stałe z braćmi Pańczakami – Czesławem (harmonia) i Józefem (baraban), jako Kapela z Przystałowic Małych.
Kiedy już dochodził siedemdziesiątki, na początku lat 2000., otworzył się nowy etap w jego życiu – pojawili się u niego w domu młodzi ludzie ze środowisk miejskich, chcący się uczyć gry na skrzypcach, na bębenku, pragnący poznać muzykę wiejską i wszystko, co się wiązało z muzykanckim światem. Pierwszymi uczniami Jana byli Maciej Żurek i Marek Ruczko z Olsztyna, następnie ich przyjaciele ze Stowarzyszenia Tratwa, Ewa Grochowska z Lublina, ekipy związane z wrocławską Centralą Muzyki Tradycyjnej i warszawskim Stowarzyszeniem Dom Tańca oraz wielu, wielu innych. Przez kolejne 13 lat młodzież z całej Polski regularnie i tłumnie odwiedzała dom Jana i Marii. Jan Gaca okazał się być rewelacyjnym, cierpliwym pedagogiem, pełnym życzliwości i szczęśliwym, że otacza go gwar i radosna obecność młodych. W tym rozkwicie popularności Jana Gacy znaczącą rolę odegrała osobowość jego pierwszych uczniów – ich nastawienie społeczne i otwartość na „dzielenie się” panem Janem.
O nauce mawiał: „Jak szybko gram, to nikt nie może rozumieć tego. Teraz biorę po jednej strunie, po jednym głosie. Szukaj tego głosu, po prostu na sylaby. Pytają, ile to będzie kosztować. Aby miejcie głowę do grania, nic nie będzie kosztować! Ja nie chcę żadnych pieniędzy za naukę. I to się rozniosło. Zaczęli więcej przyjeżdżać”.
Zaczęły się wyjazdy Jana – uczniowie zapraszali go z graniem do siebie: do Olsztyna, do Lublina, do Krakowa, do Wrocławia, na tabory Domu Tańca, odwiedził dziesiątki nowych miejsc. Grał do tańca, uczył. W 2006 pojechał na International Accordion Festival w San Antonio w Teksasie, potem do Szwecji, w 2013 na festiwal FolkBaltica w Niemczech.
Kiedy w 2010 roku powstał w Warszawie festiwal Wszystkie Mazurki Świata, Jan Gaca miał już całe rzesze uczniów, przyjaciół i „wyznawców” w całej Polsce. Zaproszony przez Janusza Prusinowskiego do grania na festiwalu i do prowadzenia warsztatów, szybko tę liczbę zwielokrotnił. Oprócz kontynuatorów jego muzyki z Polski, uczyli się u niego skrzypkowie z Ukrainy, Austrii, Szwecji i in. Zostawił po sobie całe pokolenie – dziesiątki osób, które dziś są znanymi skrzypkami, u niego stawiało pierwsze kroki. Był honorowym gościem festiwalu wiosną i jesienią przez trzy lata.
Sam rozwijał się do końca. Jak twierdził: „Nauka istnieje bez przerwy, to nie jest tak, że ja już wszystko umiem i koniec. Muzyka jest nieskończona. Bo ja tylko część umiem, bo ile jest utworów, których jeszcze nie gram, muzyka stale idzie do przodu”.
W 2013 roku został uhonorowany Doroczną Nagrodą Ministra MKiDN za całokształt twórczości. Zmarł w sierpniu 2013 roku. Pochowany został na cmentarzu w Sadach, żegnany przez grono swoich najwierniejszych uczniów.
Nagrody:
2001 – I nagroda na festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych, z Jackiem Bursą (harmonia pedałowa)
2001 – I nagroda w Konkursie Kapel i Śpiewaków Ludowych Regionów Nadwiślańskich w Maciejowicach
2002 – Maciejowice, nagroda główna – Złote Basy.
2002 – Nagroda im. Oskara Kolberga 2002 (Kapela Jana Gacy z Przystałowic Małych), w kategorii Kapele Ludowe
2013 – Doroczna Nagroda Ministra MKiDN za całokształt twórczości
Stypendia:
W 2008 roku Jan Gaca był stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Archiwa:
Polskie Radio Kielce
Instytut Sztuki PAN
Polskie Radio
Fundacja Muzyka Odnaleziona
Archiwum Stowarzyszenia Dom Tańca w Warszawie
Archiwum fundacji Wszystkie Mazurki Świata
Linki:
– Film dokumentalny Muzyka Odnaleziona – Trzy x Gace
https://www.youtube.com/
– Reportaż z festiwalu Wszystkie Mazurki Świata 2013
https://www.youtube.com/
Autorka noty – Jagna Knittel
Na podstawie wywiadów z Janem Gacą, wspomnień Marii Siwiec i Zofii Kucharczyk, tekstów Ewy Grochowskiej, fundacji Muzyka Odnaleziona i Adolfa Krzemińskiego
Artykuł powstał w roku 2020 w ramach zadania „MuzykaTradycyjna.pl” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej we współpracy z Instytutem Muzyki i Tańca – Pracownią Muzyki Tradycyjnej