Przejdź do głównej zawartości strony

muzykantka, skrzypaczka i prymistka góralska

Urodziła się 1 lipca 1894 roku w Łysej Polanie. Była najmłodszą córką z dziesięciorga dzieci (4 córki i 6 synów) Jędrzeja Dziadonia, „leśnego” w lasach Władysława hrabiego Zamoyskiego. Z muzyką góralską Bronisława osłuchana była od dziecka. Jędrzej Dziadoń był znanym gawędziarzem i niezłym muzykantem. Na Łysej Polanie przy drodze do Morskiego Oka prowadził niewielką karczmę, gdzie wraz ze swoimi czterema synami przygrywał wieczorami gościom. W karczmie zatrzymywali się turyści wędrujący po Tatrach. Często bywał tam Bartłomiej Obrochta – przyjaciel Jędrzeja Dziadonia, który wtedy gazdował w schronisku w Roztoce. Wpadał po sąsiedzku do Dziadoniowej karczmy i razem zabawiali turystów gawędami i góralską muzyką. Bronisława Konieczna wspominała, że Bartłomiej Obrochta nosił ją do chrztu.

Babka wychowała się w szczególnej atmosferze przełomu wieków. Były to czasy, kiedy Zamoyski wykupił część Tatr. Zatrudnił w nich jako leśnych największych kłusowników. Tak znalazł posadę pradziad Jędrzej, który potem już przez całe życie wiernie służył Zamoyskiemu, a kłusował jedynie po drugiej stronie granicy. Trwał też wtedy ostry spór graniczny pomiędzy Galicją i Węgrami. Oprócz spraw toczących się w sądzie, dochodziło też do różnych rękoczynów, bójek a nawet zabójstw. Pradziad Jędrzej odegrał wtedy ważną rolę. Organizował chłopów, wyrywał słupki graniczne Węgrom, nękał żandarmów. Babka, jako mała dziewczynka uczestniczyła w tych wszystkich wydarzeniach. To wszystko nie mogło być bez wpływu na jej późniejszy charakter – prof. Stanisław Hodorowicz, wnuk Bronisławy Koniecznej.

W tamtych czasach granie po góralsku było zajęciem wyłącznie męskim. Mała Broncia bardzo chciała grać, ale ojciec nie pozwalał. Było nie do pomyślenia, zeby dziywka brała sie za gęśle. Ale Broncia była uparta i miała poparcie chrzestnego ojca. Bartłomiej Obrochta, początkowo po kryjomu, zaczął ją uczyć góralskich nut. Okazała się bardzo zdolną uczennicą i ojciec musiał w końcu pogodzić się z faktem, ze dziywka gro i grać bedzie. Gdy hrabia Władysław Zamoyski usłyszał jak gra dziesięcioletnia Bronka – zachwycił się. Przy pierwszej bytności w Wiedniu, kupił i podarował jej dobrej jakości skrzypce. Już z ojcowską akceptacją, w wieku 12 lat Bronisława została prymistką rodzinnej muzyki (kapeli) Dziadoniów. Wiedeńskie skrzypce służyły jej do końca życia.

W 1917 roku wyszła za mąż za Kazimierza Koniecznego i zamieszkała w Bukowinie Tatrzańskiej. Miała czworo dzieci – córkę i trzech synów, które po śmierci męża w 1937 roku wychowywała sama. Gospodarowała na niewielkiej gazdówce, a latem do swojego domu przyjmowała letników. Odwiedzało ją wielu znakomitych muzyków m. in. Olgierd Straszyński z rodziną. Grywała na weselach i uroczystościach. Przygrywała bukowiańskiemu zespołowi regionalnemu na scenie Domu Ludowego i na wyjazdach.

Prof. Stanisław Hodorowicz wspomina: Kiedy była już dorosła, idąc na wesele, za jedną cholewką miała nóż, za drugą pistolet. (…) Świetnie polowała, strzelała. Lubiła powozić końmi, pracować w lesie. Miała serce do koszenia. Typowo kobiecych prac nie lubiła, choć dobrze gotowała i w domu miała czysto.

Oprócz współpracy z zespołem regionalnym uczyła bukowiańską młodzież góralskich nut. W kręgu oddziaływania jej muzyki byli szczególnie: Adam Kuchta, Jan Czernik Gracka, Piotr Chowaniec Kroka, Eugeniusz Wilczek, Józef Koszarek i już pod koniec życia Stanisława Galica-Górkiewicz oraz bracia Stanisław i Józef Bafiowie. Dzięki Dziadońce Bukowina stała się znana z muzykantów – prymistów. Znawcy góralskiej muzyki twierdzą, że zapoczątkowała tzw. bukowiańską szkołę góralskiej muzyki. Była dobrą, ale wymagającą nauczycielką. Nie tolerowała bylejakości. Z równą starannością traktowała granie na weselu czy zabawie ludowej, jak i na scenach festiwalowych. Tego samego wymagała od swoich uczniów. Cieszyła się autorytetem, budziła respekt i strach. Nierzadkie były przypadki, że nieuważnego ucznia zdzieliła smyczkiem w głowę. Aby dodać motywacji i zachęcić do większego wysiłku, swoje znakomite skrzypce obiecywała przekazać ulubionym młodym muzykantom i uczniom m.in. Władysławowi Trebuni Tutce i Stanisławie Galicy-Górkiewicz.

Była pierwszą kobietą, która w dotychczasowym męskim i zwartym gronie góralskich muzykantów zdołała wypracować własne, czołowe miejsce. Najwspanialsi podhalańscy muzykanci chylili przed nią czoła.

(…) Miałem siedem, może osiem lat, gdy po raz pierwszy jej słuchałem. Uciekłem potem do drewutni, siadłem na pieńku i rozpłakałem się. Już nigdy muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Lubiła dzieci, można było do niej zachodzić, więc często wpadałem, żeby jej posłuchać albo żeby się chociaż pogapić na najlepszą skrzypaczkę świata. O tym, że jest najlepsza wiedziałem z absolutną pewnością, przecież nigdy w życiu nie słyszałem lepszej. Zresztą wszyscy w Bukowinie o tym wiedzieli – Antoni Kroh

Na starość czuła się osamotniona i zapomniana. Muzyka góralska była treścią jej życia. Bardzo pragnęła od czasu do czasu pograć z kapelą i wystąpić publicznie, ale nie miała z kim. Starsi ludzie wspominają, że z jej domu na Olczańskim Wierchu często słychać było góralskie nuty. Szczególnie w ciepłe letnie wieczory muzyka niosła się daleko. Dziadońka grała sama, ale wydawało się, że gra cała kapela góralska. Na przemian – prym, sekund… nuta za nutą sypały się: sabałówki, bartusiowskie, ozwodne, drobne, zbójnickie, wierchowe i luptowskie. Przechodzący drogą ludzie przystawali i słuchali. Niektórzy przychodzili z daleka, specjalnie, żeby posłuchać. Ze wzruszenia mrowcyce chodziły po plecach opowiadali ci, którzy mieli szczęście taki koncert słyszeć.

Ze swoją artystyczną duszą i „charakterkiem” Dziadońka była osobą pogodną i obdarzoną poczuciem humoru. Miała ulubione powiedzenia i opowiastki, które chętnie przytaczała, np. Sto strzelców, sto ryboków i sto muzykantów – to trzista dziadów. Albo: Jak Pon Jezus sie narodziył do Betlejemki śli królowie i pasterze, i wselakie ludzie. I muzycy. I grali tamok Panujezuskowi. A tam były osiołki i wołki. Jedyn osiołek narobiył kupkie na noge muzykantowi. I ón to fcioł strzepnońć i zascon tupać nogom. Od tego casu muzykanci tupajom nogami, jak grajom. Opowiadoł o tym Bartos (Obrochta), ftory tam groł s tymi muzykantami.

Pod koniec życia ciężko chorowała. Męczyła ją astma, reumatyzm zniekształcał palce. Ale ze skrzypiec i grania nie zrezygnowała do końca swoich dni. Na rok przed śmiercią mówiła z żalem: Kochom tom góralscyzne od małego dziecka… Fciałabyk dozyć jesce casu, kiedy będzie konkurs Bartka Obrochty, coby tyn konkurs zrobiyli jak nojprędzyj, pokiela jesce zyjym, pokiela jesce grom… Bartuś Obrochta – jo sie przy nim ucyła grać. I dotrzymałak z tom jego muzykom, nie zawstydzym sie… Dziś ta góralscyzna – to sie płakać fce, jak słuchom jako grywajom. Tu spartacone, do nicego… No, nie tak, ale sie płakać fce na takom góralscyzne…

Nawet w czasie pobytu w zakopiańskim szpitalu umilała życie graniem  sobie, chorym i personelowi. Tam też podobno wyraziła swoją ostatnią wolę dotyczącą jej ukochanych skrzypiec: powinny być złożone w trumnie razem z nią.

Zmarła 28 listopada 1968 roku. Spoczywa na bukowińskim cmentarzu. W ostatniej drodze żegnało ją góralską muzyką kilkudziesięciu muzykantów z całego Podhala.

Przebąkiwano, że w młodości ze zbójnikami chodziła – bynajmniej nie na nieszpory w bukowiańskim kościółku. (…) Na rozpytanie samej Dziadońki, jak to z tą młodością było, nigdy nie starczyło mi odwagi: budziła, przynajmniej we mnie, paniczny respekt. Kobieta, na której twarzy zapisał się czas dodając jej wyrazistości, w chustce na głowie, zawsze do tyłu zawiązanej, zaborczym gestem ogarniająca skrzypce i grająca wspaniale. Grała w bukowiańskim stylu, gdzie każda nuta ma swoje miejsce i charakter, nieśpiesznym, ale u niej podszytym raz ogniem, innym razem za serce chwytającą rozlewnością, z ozdobnikami jak złote cekiny rozsypane na aksamicie gorsetu. Ani za dużo, ani za mało. W sam raz. Na graniu Dziadońki uczyła się cała muzykancka Bukowina. (…)  Jolanta Antecka.

Swoją mistrzowską grą Bronisława Konieczna Dziadońka zyskiwała uznanie jurorów w czasie konkursów i festiwali. Mimo ogromnych zasług dla polskiej kultury, nigdy jednak nie doczekała się uhonorowania nagrodą państwową, ani pełnej dokumentacji swojej muzyki. Nieliczne nagrania jej muzyki na taśmach magnetofonowych znajdują się w Polskim Radiu w Krakowie i Warszawie oraz w Instytucie Sztuki PAN.

Nie znalazła kontynuatorów w rodzinie. Żadne z jej dzieci nie wykazało zainteresowania góralską muzyką. Grała z ówczesnymi bukowiańskimi muzykantami: Józefem Bigosem, Józefem Wodziakiem Hudokiem, z braćmi Stanisławem i Ludwikiem Dunajczanami Jaworzyncanami oraz najdłużej z braćmi Jakubem i Stanisławem Budzami Terescorzami. Później ze swoimi utalentowanymi uczniami. Swoją grą przekazywała prawdziwego ducha Tatr, starodawnych czasów i góralskiego dziedzictwa. Grała muzykę w nieskażonym podhalańskim stylu, bez wpływów i naleciałości z innych regionów. Jej muzyka żyła, niosła w sobie nie tylko znakomite technicznie wykonanie, ale przede wszystkim autentyczne przeżycia. Znała nieskończenie wiele podhalańskich nut i grała je w wielu wariantach i sposobach. Nauczona przez Bartusia Obrochtę starodawnych melodii góralskich, wypracowała własny, niepowtarzalny styl muzykowania, który przyniósł jej uznanie i sławę.

Współczesną kontynuatorką jej muzyki jest Stanisława Galica Górkiewicz, jedyna jej uczennica – kobieta.

Płyta wydana przez Bukowiańskie Centrum Kultury i Instytut Sztuki PAN w 2014 r.

Udział w ważniejszych festiwalach:

1956 rok – cykl występów w Poznaniu i większych miastach województwa poznańskiego

1955 rok – II Konkurs Muzyk Podhalańskich w Zakopanem

1955 rok – Światowy Festiwal Młodzieży w Warszawie

1952 rok – I Podhalański Popis Konkursowy Ludowych Muzyk (Kapel) w Zakopanem – nagroda specjalna dla najlepszej prymistki

 

Fonografia:

2014 – Bronisława Konieczna Dziadońka, BCK „Dom ludowy” w Bukowinie oraz Instytut Sztuki PAN

2013 – Pierwszy Podhalański Popis Konkursowy Ludowych Muzyk Góralskich, Zakopane 18-20 kwietnia 1952 – Nagrania archiwalne ze Zbiorów Fonograficznych Instytutu Sztuki PAN

2010 – Muzycy, muzycy cos po Wos ostanie… – nagrania archiwalne ze Zbiorów Fonograficznych Instytutu Sztuki Pan, Tatrzańska Agencja Rozwoju, Promocji i Kultury

 

Bibliografia:

2008 – Stanisława Galica Górkiewicz, Bukowina Tatrzańska – Góralskie życie, Wyd. Promo, Kraków

2003 – Beata Zalot, Prym Babki Dziadońki, „Tygodnik Podhalański” nr 4

2001 – Jolanta Antecka, W pięciu taktach – „Dziennik Polski” nr 300(17486)

1999 – Antoni Kroh, Sklep potrzeb kulturalnych, Prószyński i S-ka, Warszawa

1992 – Lidia Długołęcka, Maciej Pinkwart, Muzyka i Tatry Wyd. PTTK „Kraj” Warszawa i Kraków

1952 – Włodzimierz Kotoński, Po konkurskie kapel góralskich w Zakopanem, „Wierchy”

1926 – Adolf Chybiński, Wspomnienie o Bartłomieju Obrochcie, „Wierchy”


Autor noty: Stanisława Galica-Górkiewicz, oprac. Remek Mazur-Hanaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij