Przejdź do głównej zawartości strony

śpiewaczka

Anna Malec, z domu Skowron, pochodziła z Chłopkowa. Śpiewała od dziecka, uczyła się od babki, a zwłaszcza matki, które były śpiewaczkami i kucharkami weselnymi. Dobrze też śpiewał jej brat. Skończyła 4 klasy szkoły powszechnej. Za mężem, Michałem Malcem przeniosła się do pobliskiej Jędrzejówki, gdzie gospodarzyli na 90-arowym gospodarstwie. Dochowali się trzech córek i syna.

Jej repertuar był ogromny, wielokrotnie dokumentowano jej pieśni (już od 1946 – zapis w nutach Józefa Sokołowskiego, w 1950 nagrania J. i M. Sobieskich), a Piotr Dahlig i Marian Domański oprócz pieśni nagrali także ciekawe rozmowy. Według lokalnych źródeł [Atlas Wsi Polskiej] nagrywano ją już przed wojną „dla radia”, w roku 1935. Znała pieśni na każdą okazję, układała też własne teksty: Ja kocham przyrodę najbardziej na wiosnę, bo mi się wydaje, że ja jeszcze rosnę…

Śpiewała mocnym głosem o oryginalnej, nasyconej barwie. Mówiła o nim: mój głos do innych niepodobny. Używała ozdobników, które według niej przydawały koniecznego uroku melodiom, śpiewała z „wywijaniem”, z „kolanami”, chociaż z nagrań wynika, że większą wagę do ornamentowania melodii zaczęła przykładać kiedy była starsza. Dużą część repertuaru Malcowej stanowiły przyśpiewki zapamiętane z dzieciństwa i młodości, kiedy zajmowała się przede wszystkim wypasem bydła. Były to okoliczności szczególnie istotne dla uczenia się podstaw śpiewu i muzyki w ogóle, okazja zarówno do wymiany repertuaru jak i natychmiastowego, i nieskrępowanego praktykowania. (…) śpiewała także by nie zasnąć, by nie pamiętać o głodzie. Odkryte w sobie, w plenerze, dyspozycje do śpiewu, ćwiczenia z donośności, słuchanie odzewu ze strony lasu i pobliskich wzgórz wpoiły jej nawyk nie tylko śpiewu przy zwykłych czynnościach, ale też słuchania siebie, estetycznej samokontroli. [Dahlig] Wiosna… to sie krowy gnało, gęsi…. i było tego…. pieśni. (…) Świstoki sie z wierzby robiło. Toć ja nie chłopak, ale też sama robiłam. Teksty przyśpiewem polnych improwizowane lub kombinowane z gotowych, funkcjonujących już w obiegu elementów układały się w krótsze lub dłuższe ciągi wykonawcze zależnie od nastroju i okoliczności i miały najczęściej charakter zalotny. Te polne nuty to takie krótkie, ale z milijon ich umiem! [w rozmowie z P. Dahligiem, IS PAN]

Takie śpiewanie mogło mieć  swoją konkretną siłę sprawczą: Raz ja gonie krowy i idzie jakaś takaś kobieta, kobieta staro, ale później poznałam ją, w płachcie, bo to dawniej to takie niby prześcieradła lniane byli tako płachta, i grozi mi: Ty – mówi – Skowronionka! Ja się obejrzałam. Żebyś dzisiaj nie śpiewała! A czego? A bo nasz Jasiek poszeł orać, to znowuż nie zorze. Wczoraj nie orał ino siedział i słuchał jak tyś śpiwała. I mówi: Czegoś nie zorał? Nawet pół nie zorałem. A czego? Bo – mówi – Skowronionka pasła i śpiwała, a ja siedziałem na pługu, na czapigach i słuchałem. Żebyś dzisiaj nie śpiewała. A ja: bede śpiewać, bede. [w rozmowie z P. Dahligiem, IS PAN]

Inną klasą śpiewu, by tak rzecbyła klasa śpiewu weselnego (a szerzej śpiewu obrzędów rodzinnych i dorocznych), którą ukończyła Anna jeszcze za panieńskich lat u boku matki i babki. Kolejny obszar repertuarowo-wykonawczy o swojej specyfice i odrębnym statusie to śpiewy religijne. Znała wiele z nich na pamięć, inne śpiewała z „książki”, z kantyczek. A uczyła się ich także już we wczesnej młodości. To jeszcze w Chłopkowie jakżem była, to żeśmy chodzili na 'stacyje’. Do domów prywatnych. Ja taka żem była jeszcze maluteńka, młoda, to ten, co prowadził, to mnie brał do 'książki’ i kazał śpiewać z sobą. Taki ładny głos miałam. [w rozmowie z P. Dahligiem, IS PAN] Śpiew w takich sytuacjach sakralnych (zarówno w domu jak i w kościele czy przy kapliczce) w życiu dorosłym traktowała jako służbę, którą z oddaniem spełniała prawie do końca swoich dni. Jesienią i zimą, w czasie spotkań sąsiedzkich, poświęconych wspólnie wykonywanym pracom (obieraczki, piórnie, prządki itp.) poznawała z kolei dłuższe formy liryczne i ballady, których zresztą także zgromadziła w swojej pamięci (częściowo dzięki drukom ulotnym) również dużą ilość, jak mówiła nie pomieściłby tego półkorcowy worek.

Anna Malec z córkami Władysławą i Heleną, ok. 1946. Foto dzięki uprzejmości rodziny.

Wybitne umiejętności śpiewacze oraz pamięć predystynowały Annę Malec do bycia śpiewaczką uniwersalną. Rzeczywiście dobrze i pewnie czuła się w każdej roli. Ale kiedy dodamy do tego takie jej cechy jak wrażliwość, refleks i inteligencję jasne staje się to, za co kochała śpiew i która forma śpiewu była jej „najulubieńszą”. Ta nastawiona na dialog. Z samą sobą, z naturą, z  Bogiem czy szerzej z sacrum. Kochała więc śpiew za jego „sytuacyjność”. A Jerzy Bartmiński nie bez kozery określa ją mianem „królowej przyśpiewki”, bo w dialogu z ludźmi, który najpełniej zawiera w sobie wszystkie inne „rozmowy”, wyrażała się najbardziej. Czesław Nizio, który stale kontaktował się ze śpiewaczką z ramienia domu kultury w Biłgoraju podkreślał, że w swojej wspólnocie była autorytetem, „trzymała przywództwo wsi”.

Mój głos taki niepodobny ni do niczego. Inny nie stroi, a mój stroi. Jeden śpiewa tak, wycina, z kolanami, a jeden tak aby dylu dylu. Ja zawodze z kolanami, a inny tak prosto. Niby jedna piosenka, jedna nuta, a niepodobna. Tak jak muzyka: ten sam taniec, jeden gra – aż nogi drygają, aż mnie tu coś zrusza, ja żem stara, ale jak nikt nie widzi tańczyłabym! A inny gra to mnie chętka nijak nie zbira do tańca. [w rozmowie z P. Dahligiem, IS PAN]

Wiele pieśni Anny Malec osadzonych jest w skalach modalnych, a część z nich (nie tylko religijne, także np. nuty polne) dodatkowo w metrum recytacyjnym, jedynie z pewnym zarysem miar taktowych , realizowanym zresztą elastycznie, w zależności od dyspozycji wewnętrznego „centrum głosu”. Anna Malec świadoma swej wartości, łączyła w śpiewie naturalną płynność z kontrolą dynamiki. Niezależnie od okoliczności śpiewała z niezmiennym ładem, mieniącym się wielością barw i odcieni emocji. (…) To był śpiew wewnętrzny, który docierał do nas tylko w zewnętrznych kształtach i blaskach w części pochwyconych przez mikrofon, na który nota bene nie zwracała żadnej uwagi. [Dahlig] Ceniła najbardziej pieśni ze swojej okolicy, a spośród innych najbardziej pozytywnie recenzowała, co ciekawe, śpiewy „ruskie”. Chociaż z racji niedalekiego sąsiedztwa i pogranicznego przenikania się kultur muzycznych (np. rytmy kołomyjkowe, emisja i barwa głosu) takie wartościowanie pokrewieństwa jest zrozumiałe. Anna Czekanowska i Piotr Dahlig podkreślają ogólnosłowiańskie cechy najstarszego zasobu pieśni biłgorajskich (weselnych wąskozakresowych ładkanek), w tym u Anny Malec.

Na scenie folklorystycznej występowała od 1967, zdobywając powszechne uznanie. Jako solistka lub z towarzyszeniem Kapeli Bździuchów. Zamiłowanie po mamie odziedziczył Eugeniusz Malec (1945-2013) z Wólki Abramowskiej, był muzykiem orkiestry dętej z Jędrzejówki i Goraja.

W sierpniu 2013, podczas Jarmarku Jagiellońskiego odbył się koncert „Polne nuty Anny Malec”. W lutym 2014, z okazji wydania płyty Anny Malec  i Kapeli Braci Bździuchów, Polskie Radio zorganizowało koncert poświęcony pamięci i repertuarowi tych artystów.


Nagrody:

1983 – Nagroda im. Oskara Kolberga 1983

1974 – Złote Skrzydło Ikara, Festiwal w Mielcu

1969, 1972 – OFKiŚL w Kazimierzu – I nagroda

 

Dyskografia:

2014 – Portrety: Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów (seria Muzyka Źródeł vol. 28) Polskie Radio RCKL

2009 – Early post-war – polish folk music recordings, IS PAN 2009 (Wyleciała siwa zezula)

1997 – Lubelskie, (seria Muzyka Źródeł vol. 3) Polskie Radio RCKL 1997 (Oj śpiwom ja se śpiwom, ale nuty ni mom, Oj przyleciała siwo zezulia i na kalinejce padła, Oj idzie bydło z pola, Będziemy sie krężyli, bośmy żytejka dożeli, Za las słońce za las)

1993, Pologne: Chansons et danses populaires – Poland: Folk Songs and Dances, VDE  (Siadaj panno młoda, Oj wyleciała siwa zezula, Wianuj mnie matejko wianuj)

1980 – Polskie kapele ludowe, Pronit 0023, 1980 (Oj, toczy mi się; Przyszła starościna; A wy goście nie żałujcie), Pronit 0022, 1980 (Ej dzisiaj Stanisława)

1976 – Grajcie dudy, grajcie basy, wybór i opracowanie Jadwiga Sobieska, Muza 1976, reedycja na CD pod tytułem „Songs and Music from Various Regions”  Polskie Nagrania 1990 (Oj a moja matejko, nie budźcie mnie rano)

 

Archiwa:

Instytut Sztuki PAN (255 utworów), Polskie Radio pr 2, RCKL (nagrania Mariana Domańskiego, ponad 200 utworów), Radio Lublin

 

Bibliografia:

2014 – Remigiusz Mazur-Hanaj, Muzyka źródeł, „Ruch Muzyczny” nr 03/2014

2013 – Piotr Dahlig, Anna Malec – wybitna osobowość muzyczna Lubelszczyzny, [w] Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów, w serii Muzyka Źródeł/Portrety, Polskie Radio RCKL

2013 – Jerzy Bartmiński, Anna Malec – królowa ludowej przyśpiewki, [w] Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów, w serii Muzyka Źródeł/Portrety, Polskie Radio RCKL

2013 – Maria Baliszewska, Anna Szewczuk-Czech, Anna Malec opowiada o sobie, [w] Anna Malec i Kapela Braci Bździuchów, w serii Muzyka Źródeł/Portrety, Polskie Radio RCKL

2011 – Lubelskie. Polska pieśń i muzyka ludowa. Źródła i materiały, red. Jerzy Bartmiński, cz. 1-5, Lublin (zapisy nutowe  i słowa 6 pieśni)

2003 – Jan Adamowski, Śpiewanejki moje I, Lublin STL

2003 – Józef Sokołowski, Biłgorajska ty ziemico..., Tow. Krzewienia Kultury Ludowej im. Braci Bździuchów (zapisy nutowe m.in. „Mama się na mnie gniewała” s.315)

1993 – Piotr Dahlig, Ludowa praktyka muzyczna, IS PAN

1988 – red. Jan Adamowski, W polu lipejka, Zamość

1961 – Anna Czekanowska, Pieśni biłgorajskie, Wrocław STL

 

notka w Atlasie wsi polskich

Monika Panfil, Dariusz Kotlarz – Grzegorz Ciechowski, reportaż o kłopotach z płytą „OjDADAna”Ciechowski.art.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij