Na cały okres postu muzykanci zawieszają instrumenty na kołku lub chowają je do worków. Nastaje cisza, którą złamać można wyłącznie śpiewając nabożne pieśni, bądź grając na niewielu dozwolonych prostych instrumentach. Ponieważ jednak bez muzyki żyć jest trudno, z okazji półpościa oraz w dzień świętego Józefa (19 marca) obowiązuje dyspensa od poszczenia i urządzane są zabawy.
Okres wielkiego postu doskonale pokazuje, jak mocno polska obrzędowość doroczna splata się z kalendarzem kościoła rzymsko-katolickiego. Obowiązujący w kościele na pamiątkę 40-dniowego pobytu Jezusa na pustyni post, był – i w wielu miejscach nadal jest – gorliwie przestrzegany w życiu codziennym na wsi. Na Pokuciu nie tylko unikano potraw mięsnych, ale także powstrzymywano się od przędzenia kądzieli czy zapalania światła po zachodzie słońca. Kto by bowiem światło palił – wypalał świętemu Teodorowi oczy… Lud nadrabski powstrzymywał się nawet od spożywania mleka (za wyjątkiem dzieci, chorych i starców – ale tylko za dyspensą proboszcza!). Na Kaszubach na czas postu zasłano lustra. Przestrzeganie wszystkich tych praktyk było niezwykle ważne, bowiem zignorowanie ich skutkowało podziurawieniem postu.
Poza powstrzymywaniem się od spożywania niektórych pokarmów i urządzania hucznych zabaw, w czasie wielkiego postu śpiewało się pieśni nabożne. Kilka z nich zanotował też Oskar Kolberg:
Śpiewano między innymi: „Rozmyślajmy dziś wierni chrześcijanie”, „Już cię żegnam najmiliszy Synu Chrystusie” czy „Wysłuchaj stwórco łaskawy próśb naszych ze łzami sprawy”. Ich zapisy znaleźć można w Śpiewniku kościelnym Księdza Mioduchowskiego, a także u cytującego go Oskara Kolberga.
Post, alkohol i zęby
Niektórym jednak trudno było się rozstać z czasem karnawału i suto zakrapianymi zabawami. Na Pokuciu na przykład, mimo, że było już po zakończeniu zimnych misnyci (zimowych mięsopustów/karnawału), w pierwszy postny poniedziałek i wtorek, jeszcze przed środą popielcową, nadal spożywało się alkohol. A to w celu… oczyszczenia zębów ze wszystkiego tłustego pożywienia zjedzonego w czasie karnawału. Poniedziałkowo-wtorkowy zwyczaj picia gorzałki określano eufemistycznie jako zuby połokaty (zęby płukać, opłukiwać po mięsie). Zęby płukano także w Chełmskim, zakąszając wódkę postną strawą: śledziem, obwarzankami, suszonymi owocami czy gotowanymi grzybami. Czasami w te dni wódkę stawiał właściciel karczmy. Robił to chętnie, gdyż wiedział, że w przeciwnym wypadku chłopi podpalą mu na stole przytargany ze sobą ogromny kloc drewna. Stawiał zatem alkohol, a chłopi pili, szoby zuby perepołoskaty prosla miasync (aby się zęby przepłukały po mięsie).
Dbano nie tylko o czystość własnego ciała, ale i używanych sprzętów. Na Pomorzu w środę popielcową, zaraz po powrocie z kościoła, szorowano wszystkie garnki i patelnie, by nie pozostał na nich ani kawałek tłuszczu. W poście bowiem jedzono wyłącznie postnie, a najpowszechniejszą potrawą był żur.
Wstępna środa następuje
Maćkowa zur goruje
A Maciek téz siedzi w dziurze
„Witájze mi – miły zurze!”
– śpiewano w okolicach Bochni.
Muzyka z szafy
Nie wszystkim jednak było łatwo wytrwać jedząc sam tylko żur, czekając niemal bezdźwięcznie na nadejście Chrystusa. Pewien kaszubski muzyk, Jan Koziróg urodzony w 1887 roku w Wielkiej Wsi (obecnie dzielnica Władysławowa), który wiele trosk przysparzał swojej żonie (np. zamiast kupić krowę wracał z targu z trąbką), nawet w post nie mógł powstrzymać się od muzykowania. Wchodził zatem do szafy, zamykał się i tam grał na swojej harmonii. Zasadniczo jednak instrumenty w tym czasie milczały, jedynie usłyszeć można było fujarki wielkopostne lub kołatki.
Piszczałka postna to instrument bez bocznych otworów palcowych, na którym poprzez siłę i kąt zadęcia oraz przymykanie dolnego otworu uzyskać możemy dźwięki szeregu harmonicznego.
W Wielki Piątek na Żywiecczyźnie chłopcy grali na tego typu piszczałkach wykonanych z ciernistego krzewu (co nawiązywać miało do korony cierniowej). Instrument ten nie był zarezerwowany wyłącznie dla okresu wielkiego postu, używano go także umilając sobie czas podczas wypasu.
Śródpoście i Św. Józef
Jeszcze w trakcie postu na dwa dni cisza, kontemplacja i asceza przestają obowiązywać. Jest to czwarta niedziela Wielkiego Postu, tzw. śródpoście oraz dzień Świętego Józefa (19 marca) – „Na Świętego Józefa nadana pociecha” jak mawiano na Pomorzu. Były to dni specjalne, kiedy wyjątkowo wolno było organizować zabawy i nie obowiązywał post. W śródpoście na Lubelszczyźnie chłopcy psocili szczególnie chętnie, obdarzając swoimi figlami niezamężne panny. Częstokroć malowali okna wapnem, przyczepiali różne rzeczy do spódnic, bądź przyklejali kartkę z napisem „szukam męża”. W wielu miejscach kraju okres śródpościa, a zwłaszcza wielkiego czwartku związany był ze zwyczajem wybijania półpośca czy wybijania żuru. Wieszano garnki na drzewach i uderzano w nie kijem. Nieraz także nocą rozbijano stare garnki i miski z popiołem o drzwi domostwa lub rzucano je przed napotkanych ludzi.
Wybijanie żuru zanotowane już przez Kolberga stało się inspiracją do stworzenia ciekawej rekonstrukcji zwyczaju:
Współcześnie obrzędy związane z wybijaniem żuru właściwie nie funkcjonują, a śródpoście jest wyłącznie okazją do zabawy. Chyba, że w Waszym regionie jest inaczej?
Tekst – Ewelina Grygier
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie www.blog.tradycjemuzyczne.imit.org.pl