Popularne „wianki” kojarzą nam się z koncertami gwiazd muzyki popularnej oraz modnym zakładaniem na głowę wianków ze sztucznych nieraz kwiatów(!), które można zakupić tuż obok budki z piwem i hot-dogami. Tymczasem za tym, co dziś wydaje się jeszcze jedną okazją do dobrej zabawy, kryje się ciekawy obrzęd o długiej historii.
Dawniej wierzono, że czas letniego przesilenia to okres działania negatywnych, nieczystych sił, zmaganie się dobrego ze złym. Dlatego podejmowano różnego rodzaju praktyki, by siłom tym zapobiec. Tradycja sobótek sięga początków polskiej państwowości i gdzieniegdzie jest żywa do dziś; choć, co nie ulega wątpliwości, podlega licznym przemianom.
„A to robiły ognisko, paliły i tańcowały w koło, wybierały kobietę, dawały jej kądziel, wrzeciono, żeby ona przędła i tak jej śpiewali. Nazywali jej drymlą. Ale dlaczego to ja nie wie. Tak jej zaśpiewali: drymla, drymla. Stary jedzie, drymla, drymla nic nie wiezie – to ona spała. A jak jej zaśpiewali, że drymla, drymla – młody jedzie, drymla, drymla – dary wiezie, to ona przędła. Takie były przyśpiewki rozmaite”.
Nazwa
Obrzęd sobótkowy występuje w Polsce pod kilkoma nazwami. W zależności od regionu i funkcjonującego wariantu gwarowego, spotkać możemy nazwy:
- Sobótka
- Kopelnocka
- Kopielnocka
- Palinocka
- Kupalnocka
- Kupała
- Kąpała
- Świętojanka
Do nowszych nazw należą też:
• Wigilia świętego Jana
• Noc świętojańska
Skąd wzięła się nazwa Kupała? Hipotez było kilka, zebrał je Tomasz Rokosz (https://www.kul.pl/dr-hab-tomasz-rokosz,art_76852.html) w publikacji „Obrzęd sobótkowy. Tradycja i jej transformacje (studium etnomuzykologiczne)”. Do najważniejszych tropów etymologicznych należy wywodzenie nazwy kupała od wyrazu kupatsia, który w językach wschodniosłowiańskich oznaczał „kąpać się”, co miało być nawiązaniem do rytualnych kąpieli. Inna z hipotez dowodziła, że nazwa pochodzi od skoków skierowanych w stronę ogniska – ku pału. Uważano też, że Kupała to imię słowiańskiego bóstwa, bogini ziół, która leżała na kupach.
A co z Sobótką? Wszak to ta nazwa jest najbardziej reprezentatywna, najszerzej rozpowszechniona. Sobótka ma szeroki zakres znaczeniowy. Podobnie jak palinocka, może odnosić się zarówno do nocy z 23 na 24 czerwca, jak również do ogniska zapalonego w czasie tej nocy (w tradycji prawosławnej jest to dzień 7 lipca, a nie 24 czerwca). Może także oznaczać zabawy w okresie od Zielonych Świątek do dnia świętego Jana.
Obrzęd
Bierzcie chłopaki, bierzcie łuczywo;
Święty Jan jutro przypada,
Ogień za wioską rozpalcie żywo,
Do ognia wyjdzie gromada.
Zwyczaj ten mieli ojce, dziady nasze,
Że gdy nadchodzi dzień świętego Jana,
A słonko zajdzie i uśpi się ptaszę,
I gdy robota w polu dokonana;
Chłopaki wziąwszy na swoje rączęta,
Suche choiny, stos z niej ułożyli,
Stos ten na wzgórku żwawo zapalili
(…)
Dziewki i chłopcy zaraz w taniec wiedli,
wśród śmiechu, gwaru, wokoło ogniska
– pisał Zygmunt Gloger (Kupalnocka: stary zwyczaj palenia Sobótek pod nazwą Kupalnocki obchodzonych w okolicach m. Tykocina).
Obrzęd sobótkowy, podobnie jak wiele innych, różnił się w zależności od regionu występowania i obowiązujących tam lokalnych tradycji. Na podstawie badań, etnomuzykolog Tomasz Rokosz zrekonstruował pełny obraz obrzędu, złożony z trzech etapów.
W trakcie przygotowania zbierane są zioła i szykowane są rekwizyty (wianki, ognisko). Zioła zatykane są w strzechy, drzwi domów i budynków gospodarczych. W tej fazie uczestnicy przemieszczają się na miejsce obrzędu. W części centralnej symbolicznym początkiem jest rozpalenie ogniska, wokół którego następnie dzieją się różne rytualne wydarzenia: śpiewy, tańce, skoki. W tym czasie kojarzy się pary, szuka kwiatu paproci, puszcza wianki i bierze rytualną kąpiel. Po zakończeniu tych działań następuje wygaszenie ogniska i droga powrotna, tak kończy się ostatnia faza obrzędu sobótkowego.
Pieśni na świętego Jana
W trakcie obrzędu śpiewano liczne pieśni, w szczególności te silnie związane z obrzędem i o nim traktujące. Częste były także pieśni miłosne, liryczne, korowodowe, ballady, a nieraz i żartobliwe przyśpiewki. Używano także narzędzi muzycznych, służących do wywoływania wrzawy obrzędowej – na Kaszubach trzaskano biczami. Niestety nie zawsze informatorzy pamiętają pieśni związane z obrzędem:
„(…) poszli do Wieprza, do wody, do rzeki, wianeczki puszczali ze światełkami, ale nie śpiewali, śmiali się. Harmonista, skrzypek przygrał coś”
– tak mówi Maria Podgrórska (ur. 1919 w Zawieprzycach, gm. Spiczyn, woj. Lubelskie). Nagr. Ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, syng. T4942/22.
Na szczęście wiele pieśni mówiących o obrzędzie jest znanych. Posłuchajcie na przykład takiej:
Kupałeczka mała nocka
Paliła się do północka
Maniusia się nie wyspała
Bo chusteczki haftowała
A dla kogo, dla jakiego
Dla Jasieńka kochanego
Bo ma nogi jak talerze
Do kąpały ledwo lezie
Bo ma nogi jak pierogi
Do kąpały nie wie drogi
– śpiewała Stanisława Mazurek (ur. 1913 w Rozkopaczewie, pow. Lubartów). Nagr. Ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T1367/10.
Inny wariant tej samej pieśni brzmi:
Kupałeczka mała nocka
paliła się do północka
Maniusia się nie wyspała
Bo chusteczki haftowała
Haftowała, wyszywała
Dla Jasieńka
Dary słała
Dary moje, Darunecki
Od Maniusio kochanecki
Dary moje, daruneńki
Od Maniusi kochaneńki
– śpiewała Zofia Lisek (ur. 1904 w Zezulinie, pow. Lubartów), Nagr. Ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T1368/09b.
Wiele z utworów śpiewanych podczas nocy sobótkowej ma charakter miłosny:
W sobotę wieczór świętego Jana
Śliczny pagórek z wieczora
Na tym pagórku
Siedziała matka
Trzymała córę zemdloną
Nie płacz Karolciu
Nie płacz aniele
Nie jeden Leon na świecie
Chociaż on u nas nie bywoł wiele
Ale gdy wróci nie rzuci
Leon powraca, są już po ślubie
Już wszyscy goście tańcują
A Karolina na innym
Inny jej usta całuje
– śpiewał Andrzej Morawski (ur. 1901 w Szczytach, pow. Białobrzegi, woj. Kieleckie) Nagr. ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T2472/04.
Ina pieśń miłosna śpiewana podczas sobótki traktuje o miłości ale i o zatrutym winie. Miłość ta musiała zatem nie do końca być szczęśliwa:
Świętego Jana noc mała
Kasieńka nocy nie spała
Taką robotę robiła
Cztery wianuszki uwiła
Na bystrą wodę puściła
Płyńcie wianuszki do młyna
Płyńcież wianuszki do młyna
Gdzie mój Jasieniek przebywa
Jasieniek rączki umywa
Pary wianuszki przypływa
Jasieniek wianki poznaje
Prawo rączęką dostaje
Te dwa wianuszki ze złota
To mojej Kasi robota
Płyńcież wianuszki tam na zad
Do mojej Kasi na obiad
Kasieńka obiad gotuje
Jasieniek dróżki wędruje
Jasieniek w prożek wstępuje
Kasieńka winem traktuje
Moja Kasieńko ratuj mnie
A po doktory śli konie
Jeszcze do gaju nie doszła
Już za nią leci dwa posła
Wracaj się Kasiu do domu
Prowadź Jasieńka do dołu
Cóż ja nieszczęsna zrobiła
Przy jego śmierci nie była
– śpiewała Feliksa Sokołowska (ur. 1904 z Budnego, gm. Goniądz, woj. Łomżyńskie) Nagr. ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T3567/01.
Symbolika
Dawniej święta ognia, a także przeciwnego żywiołu – wody – znane były w całej Europie, to bardzo archaiczne obrzędy doroczne. W trakcie sobótki najważniejszy był ogień, uosabiany w symbolicznie rozpalanym ognisku. Wybór miejsca na rozpalenie ognia był niezwykle istotny, najczęściej były to przestrzenie „mediacyjne” czyli wzgórza, rozstaje dróg, skraj lasu, szczyt wzgórza. Gdy nie było wzniesienia, skąd dobrze byłoby widać płonące ognisko, rozpalano beczkę ze smołą i umieszczano ją na wysokim palu (tak robiono między innymi na Kaszubach). Kiedy beczka spada, dziewczęta i chłopcy tańczą wokół niej, przeskakują ją, śmiejąc się i krzycząc. Im większa bowiem wrzawa – tym większy urodzaj.
Ognisko rozpalano tradycyjną metodą, za pomocą tarcia. W ogniu palono różnorakie zioła, w tym szczególnie chętnie bylicę. Ogień miał funkcję magiczną – symbolizował pobudzanie urodzaju oraz ogrzewanie dusz, Ale spełniał też rolę pragmatyczną – służył do przygotowania posiłku.
Drugi żywioł to woda. Podczas sobótek odbywano rytualne kąpiele. Dawniej przed kąpielą na wodę rzucano kwiaty, by zyskać sobie życzliwość wody. Woda potrzebna jest do wzrostu roślin i zbóż, ale może też stanowić zagrożenie (powodzie). Magicznym równoważnikiem jest tu zatem ogień.
„Wiła wianki i rzucała je do wody…” – ten fragment popularnej pieśni zna każdy. O co jednak chodzi z tymi wiankami? Wianek w kulturze ludowej jest symbolem dziewictwa. Symbol ten pojawia się w wielu pieśniach. Podczas obrzędu sobótkowego był niezwykle ważnym rekwizytem, dzięki któremu można było wywróżyć swoje dalsze losy dotyczące wyjścia za mąż. Wianek płynący szybko i daleko symbolizował szybkie i łatwe wejście w małżeństwo. Gdy wianek utonął lub nie oddalił się od brzegu oznaczało to, że będzie trzeba jeszcze trochę poczekać na męża.
Obrzędy sobótkowe często rekonstruują dziś zespoły pieśni i tańca. A pieśni związane z Nocą Kupały chętnie wykonywane są przez zespoły folkowe, np. Orkiestra Świętego Mikołaja czy Żywiołak. Warto wspomnieć również o projekcie „Równonoc” Donatana oraz zespołu Percival. Mimo, że nie zawsze wierzymy już w to, że tej nocy dzieją się rzeczy ważne, magiczne, fascynacja tym archaicznym obrzędem jest dla nas nadal atrakcyjna.
Dziś na rożne sposoby obchodzimy dzień Świętego Jana. Z uwagi na wróżby dotyczące zamążpójścia, nieraz Noc Kupały określa się jako „słowiańskie Walentynki”. Wianki obchodzi się dziś na wiele różnych sposobów. W 2013 roku w Poznaniu w Noc Kupały, miast wianków na wodę, puszczono w niebo tysiące lampionów.
Co ciekawe, dawniej na Kaszubach strojono tatarakiem lub liśćmi klon nie tylko domy i pomieszczenia gospodarskie, ale także przyozdabiano wieńcami i kwiatami krowy. Wianki, z racji bliskości morza, rzucano czasem na morskie fale. Ciekawostką regionalną jest, że o zamążpójściu wróżono tu także… z tumanów kurzu!
„W Starzynie czarodziejskich sił rozpętanych tej nocy używają dziewczyny, aby dowiedzieć się, jakiego dostaną męża. Udają się więc o północy na krzyżowe drogi i zamiatają. W tumanie, jaki się wznosi, ujrzą postać młodzieńca. Zdarza się jednak, że zamiast chłopca zobaczą postać z kozią bródką i różkami”
– w: Bożena Stelmachowska, Rok obrzędowy na Pomorzu, 1938: 169.
Młode Kaszubki mają jeszcze trzecią drogę wysondowania sobie kawalera. Tą opcją jest włożenie na noc pod poduszkę dziewięciu rodzajów kwiatów. Jeśli kobiecie przyśni się, że zbiera te kwiaty z pewnym młodzieńcem – zostanie on jej małżonkiem.
Ścinanie kani
Obrzęd sobótkowy różni się w zależności od regionu, jednak najbardziej odmienną formę przybiera na Kaszubach – i dotyczy to nie tylko wróżb dotyczących zamążpójścia. Najbardziej charakterystyczne dla tych terenów, niespotykane nigdzie indziej, jest ścinanie kani. Obrzęd ten miał charakter parateatralny, brały w nim udział postaci symbolizujące: księdza, organistę, kata, rakarza, kopacza i czwórkę tragarzy. Ksiądz przemawiał, kopacz kopał dół, kat zabijał (np. wronę). Zanim jednak uśmiercił ptaka obchodził go trzy razy dookoła ze słowami:
Kania, kania, jakżeś ty wołała
Na tym dzońscu (drzewie) siedziała
Ic (iść) szyc (ściąć) na ostatku szyc
Następnie kanię ścinano i owijano w białą chustę. Tragarze zanosili ją do grobu. Na przodzie konduktu szedł ksiądz, a w trakcie śpiewano pieśni do świętego Jana:
Witaj Janie z Bolesława
Masz się stawić przed Wacława
Bo król tak rozkazuje
Iż ciebie potrzebuje
Po zakopaniu wrony rakarz czyścił kleszcze i miecz służący katu do ścięcia kani. Tu następował koniec obrzędu. Ścinanie kani od dawna już nie jest praktykowane, jednak pamięć o tym, niecodziennym zwyczaju pozostała.
Współczesność
Tekst – Ewelina Grygier
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie www.blog.tradycjemuzyczne.imit.org.pl