Przejdź do głównej zawartości strony

Wędrówka śladami studziańskich cudów była projektem, o którym można powiedzieć, że skupiał się na muzyce i społeczności. Z jednej strony dawał wielu ludziom możliwość praktycznej nauki od starych mistrzów gry na tradycyjnych instrumentach, śpiewu i tańca, z drugiej strony powoływał takie zgromadzenia, w których mogli się spotkać mieszkańcy wiosek i świętować. Efektem tego było wspólne śpiewanie pieśni nabożnych pod kapliczkami oraz zabawy taneczne w remizach. Wędrówka kończyła się zwyczajowo na odpuście św. Michała w Studziannej-Poświętnym.

Celem projektu wymarzonym było tak zwane drugie życie muzyki i pieśni, albo inaczej takie ich istnienie, które przywraca tym praktykom ich siłę gromadzenia i spotkania oraz naturalny kontekst takiego stanu rzeczy. W zasadzie efekt ten doczekał się realizacji. Tradycyjna muzyka i pieśni na nowo mogły skupić ludzi. To co najciekawsze, co się objawiło, wcale nie było wcześniej projektowane, nie zaprzątało myśli. Otóż śpiewanie pod bazyliką w Poświętnym przed sumą odpustową okazało się w swojej istocie zwierciadłem, które pozwoliło dostrzec rzeczy wcześniej światłu oka umykające.

Śpiewanie pod bazyliką w wielotysięcznym migrującym tłumie to wcale niełatwa sprawa. Z jednej strony wszechogarniający tumult, kolorowe stragany, muzyka disco z głośników, nadciągające piesze pielgrzymki z megafonami, szukające się nawzajem rodziny, a z drugiej staranie się o pieśń, aby wybrzmiała i żeby się w niej nie zgubić.

I co z tego wychodzi? Ano to, że śpiewanie pod bazyliką na modłę dawnych dziadów przystoi. Jest to piorunujący efekt, kiedy wszystko się zgadza, i pieśń i miejsce i śpiewacy. Wręcz trudno sobie wyobrazić, żeby tego śpiewania nie było tam pod bazyliką. Jest to na tyle naturalne, że można nawet zarobić pieniądze. Jeśli się szuka uzasadnienia dla starych pieśni to na takim odpuście można je znaleźć w całej pełni. To jak z pielgrzymującymi, z których każdy ma swoje własne intencje. Tutaj wszystko staje się możliwe. Młodzi ludzie mogą śpiewać pieśni dziadowskie o upadku obyczajów, a starzy słuchają i potwierdzają. Nie trzeba dodawać zbędnych wartości, bronić czegoś w przekonaniu, że jest słabe i ginące, bo to się samo może obronić.

Niesamowitej urody pieśni, które przetrwały w pamięci wiejskich śpiewaczek pokroju Marii Gacy, Marianny Kowalskiej, Krystyny Ciesielskiej, czy śpiewaczek z Gałek Rusinowskich, jeśli im przyłożyć trudu żmudnej nauki stają się perełkami, kiedy w końcu można je śpiewać wspólnie w adekwatnym czasie i miejscu.


Autor tekstu: Marek Szwajkowski

Zobacz:
– Filmy Piotra Baczewskiego – Muzyka Zakorzeniona
www.vimeo.com/muzykazakorzeniona

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij