Przypominamy artykuł, który powstał przed wakacjami 2020 – w roku naznaczonym pandemią covid-19, lękiem o zdrowie, dystansem społecznym, wieloma restrykcjami, lockdownami, kiedy z kalendarzy zniknęły ważne wydarzenia poświęcone muzyce tradycyjnej. O festiwalach i wydarzeniach nie-tylko-letnich, okresu nie-tylko-pandemii pisze Ewelina Grygier:
Festiwale, niezależnie od tego, czy dotyczą muzyki tradycyjnej, folkowej, worldmusic, czy też rocka, punk rocka albo techno, dla fanów i uczestników danej (sub)kulktury są niezwykle ważnymi wydarzeniami. Festiwal to bowiem nie tylko okazja do posłuchania na żywo swoich ulubionych wykonawców i możliwość spotkania starych lub poznania nowych znajomych. To także nieustanna wymiana myśli, uczestniczenie w okołofestiwalowych wydarzeniach (warsztatach, prelekcjach, pokazach filmów itd.) oraz poszerzony (ułatwiony) dostęp do zogniskowanych tematycznie wydawnictw płytowych czy książkowych. Festiwal to odrębny stan, w którym tworzy się specyficzna communitas (wspólnota). Stan, za którym tęskniliśmy w dobie zamknięcia.
Wstęp
Słowo festiwal pochodzi od łacińskiego festum – dzień świąteczny, święto, uroczystość – a przymiotnik festivus znaczy przyjemny i wesoły. Więc z etymologicznego punktu widzenia festiwal to dzień specjalny dla danej (sub)kultury, moment szczególny i radosny. Nierzadko na możliwość uczestniczenia w ulubionym festiwalu, na ten specyficzny czas, czeka się przez cały rok, bowiem wiele imprez organizowanych jest właśnie w cyklu rocznym, najczęściej jednak, nawet jeśli są to festiwale związane z muzyką tradycyjną, oderwanym od kalendarza obrzędowego.
Począwszy od marca 2020 roku, z powodu pandemii wirusa Covid-19, wiele z festiwali nie odbyło się, zostało odwołanych bądź przeniesionych na przyszły rok. Egalitarność wirusa sprawiła, że nawet takie wydarzenia jak Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina musiały zostać przeniesione. Podobny los podzieliły festiwale zogniskowane wokół muzyki tradycyjnej, folku i worldmusic: nie odbyły się stołeczne Nowa Tradycja i Wszystkie Mazurki Świata, poznański Ethno Port, gdyńska Globaltica, letnie tabory i wiele innych, mniejszych wydarzeń. Organizatorzy zwracają zakupione bilety i karnety, proponując jako namiastkę różne wydarzenia online. Wykonawcy pozostają jednak bez pracy, a fani bez możliwości kontaktu z muzykami i obcowania z twórczością prezentowaną na żywo. Granie i słuchanie transmisji online na ekranie komputera nie umożliwia lub ogranicza do minimum tak ważne, zwłaszcza w muzyce tradycyjnej, sprzężenie zwrotne – współgranie widzów/słuchaczy/tancerzy z wykonawcami. Sytuacja – zarówno twórców, organizatorów, jak i odbiorców – była (po części jest nadal) wyjątkowa i trudna, choć z pewnością nie wszyscy przeżywali ją w ten sam sposób.
Festum Folkloricum w Kazimierzu Dolnym
Jednym z najważniejszych festiwali polskiej muzyki tradycyjnej jest Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych, odbywający się zawsze pod koniec czerwca w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. W tym roku oczekiwano już 54. edycji tego wydarzenia. Co roku w imprezie bierze udział ponad 800 wykonawców(!), jest to zatem jedna z największych tego typu imprez w kraju. Niestety, z powodu zagrożenia epidemiologicznego, święto folkloru polskiego nie odbywa się w swoim zwyczajowym terminie.
Warto zauważyć, że dla wielu artystów występujących w Kazimierzu jest on nie tylko „zwykłym” festiwalem, koncertem, ale traktują go jako występ szczególny, prestiżowy, na który czeka się cały rok. Bowiem aby wystąpić na kazimierskiej scenie, uprzednio trzeba przejść (wygrać) inne lokalne eliminacje (folklory). Być może ranga tego festiwalu i jego znaczenie dla rzesz wykonawców rozsianych po całym kraju sprawiła, że organizatorzy zdecydowali, iż OFKiŚL A.D. 2020 jednak się odbędzie, choć w zmienionym terminie. W tym roku zatem po raz kolejny – tym razem w ostatni weekend wakacji, czyli 28–29 sierpnia – instrumentaliści, śpiewacy i zespoły śpiewacze będą mieli okazję spotkać się, rywalizować ze sobą na scenie pod czujnym uchem jury, a także wspólnie muzykować ze sobą poza konkursem, niwelując regionalne podziały (ku uciesze wykonawców i utrapieniu etnomuzykologów). Wydawało się, że tegoroczny Kazimierz nie będzie tętnił muzyką, jak to bywało od ponad półwiecza, ale sytuacja w Polsce i na świecie jest dynamiczna, więc Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, który jest organizatorem wydarzenia, postanowił odmrozić imprezę. Decyzja z pewnością do łatwych nie należała. Jaki będzie tegoroczny Kazimierz? Taki jak zwykle, czy też naznaczony duchem czasu? Może pojawią się jakieś okolicznościowe przyśpiewki?
W sieci (nie)bytu
Mimo że w trakcie trwania obowiązywania restrykcji, mających na celu zniwelowanie rozprzestrzeniania się koronawirusa, koncerty i festiwale grane „na żywo” z udziałem publiczności zostały odwołane, zaczęto organizować je w nieco zmienionej formule. W trakcie pandemicznego zamknięcia wiele wydarzeń przeniosło się do sieci. Muzycy nagrywali nowe utwory, organizowano mini festiwale online, odtwarzano zarejestrowane uprzednio koncerty. Jednak czy sytuacja ta była powszechna? Podczas kiedy życie młodych wykonawców skupionych wokół tradycji przeniosło się do sieci, wykonawcy starsi (a tacy głównie występowali na kazimierskim festiwalu) zamilkli. Często bez komputera i dostępu do Internetu, nie mogli uczestniczyć w tej zmienionej rzeczywistości.
Tymczasem młodsze pokolenia (choć nie tylko) działały żywo w Internecie. Swoje nagrania prezentowali m.in. rodzina Majerczyków, Maria Pomianowska, Kapela Zdzisława Kwapińskiego; powstały Oberki dla Czesława Pańczaka, Piotr i Bogumiła Zgorzelska poprowadzili pandemiczną lekcję tańca poświęconą temu, jak tańczyć z partnerem, którego nie ma, odbywały się koncerty online (np. Ania Broda, Kapela Maliszów, Stanisław Jan Klemens Słowiński), prowadzone były warsztaty śpiewu (Maria Siwiec, Olga Kozieł, Grupa Śpiewu Tradycyjnego na Osiedlu Przyjaźń) i gry (Jakub Fedak z Kapeli Fedaków), spotkania z zespołami (m.in. z Samymi Sukami czy z lutnikiem Hubertem Połoniewiczem w ramach Folkowych Poniedziałków Online), odbywały się transmisje dla dzieci (Witold Roy Zalewski z programem Kukaj Kukawko), konferencje on line (Tradycja w działaniu realizowana przez Małego Kolberga) i webinaria (Archiwa Dostępne), a Radiowe Centrum Kultury Ludowej, w ramach cyklu #Folk w domu, oddało antenę różnych stacji Polskiego Radia wykonawcom. W późniejszym czasie zaczęto także włączać się do akcji hot16challenge2 (m.in. grupy koźlarskie pod kierownictwem Jana Sylwestra Prządki, Dąbrowszczanka, RZPiT im. T. Spychały, Sebastian Karpiel Bułecka i inni). Oczywiście to tylko część wydarzeń, jakie w czasie pandemicznego zamknięcia odbyły się w Internecie za sprawą polskich muzyków (nie wspominam tu choćby o wielu działaniach podejmowanych przez muzyków folkowych wykonujących inną, niż polska, muzykę). Nawet ten pobieżny przegląd pokazuje, że w czasie zamknięcia świat muzyki, przeniósłszy się do Internetu, funkcjonował na całkiem wysokich obrotach. Działo się sporo.
Gdzie w tym czasie byli mistrzowie? Z powodu ograniczeń kontaktu z osobami starszymi oraz ze względu na trudności technologiczne budowanie relacji z tą ważną dla przekazu i ciągłości tradycji grupą wykonawców zostało znacznie utrudnione. Kontakt z mistrzami w większości sprowadzał się do rozmów telefonicznych – bardzo ważnych w okresie izolacji. Czas pandemii to także przemijanie i trudne rozstania bez możliwości uczestniczenia w ostatnim pożegnaniu. Odeszli m.in. Andrzej Dobierzewski (bębnista od Tadeusza Kubiaka), harmonista Czesław Pańczak, multiinstrumentalista Stefan Nowaczek oraz śpiewaczka Eugenia Czajka. Ich śmierć to niepowetowana strata dla polskiej tradycji. Oni nie zagrają już na żadnym ziemskim festiwalu, niezależnie od rozwoju wydarzeń na świecie.
Obywatele festiwalowych wiosek
Mimo że branża muzyczna jest w Polsce odmrażana najpóźniej, festiwale powoli powracają do naszego codziennego krajobrazu przy zachowywaniu tzw. reżimów sanitarnych. Trudno jest nam bowiem żyć bez tego rodzaju święta, niezależnie od tego, czy jesteśmy wykonawcami, czy też festiwalowiczami, wszyscy bowiem wspólnie tworzymy festiwalową communitas, jak powiedziałby Victor Turner, i tęsknimy do czasów, kiedy mogliśmy uczestniczyć w naszych ulubionych wydarzeniach: „amfiteatr czeka, baca tańce ćwiczy, jak wirusek minie, koza mu zakwiczy” – rapował RZPiT im. T. Spychały.