Przejdź do głównej zawartości strony

Od pierwszych kroków w roli pani od muzyki po stałe zajęcia warsztatowe i prężne Ognisko Muzyki Tradycyjnej. O wyzwaniach i zyskach z nauczania dzieci i dorosłych – z Paulą Kinaszewską, liderką kapeli Wowakin, uczennicą wiejskich skrzypków i śpiewaczek rozmawia Marta Domachowska.


Twoja przygoda z nauczaniem muzyki tradycyjnej rozpoczęła się od Wesołych Mazurków z Pragi. Skąd wziął się pomysł na taką działalność?

To nie było tak, że wymyśliłam sobie grupę dziecięcą, która będzie uczyć się muzyki tradycyjnej, i miałam wizję siebie prowadzącej ją. Zaczęło się od tego, że ja sama chciałam się uczyć. Za namową Piotra Baczewskiego napisałam wniosek o stypendium ministerialne na naukę u dwóch wiejskich skrzypków, Tadeusza Jedynaka i Zygmunta Jakubowskiego. Ponieważ ten ostatni zmarł, zanim zdążyłam przystąpić do realizacji stypendium, zmieniłam program na naukę u dwóch śpiewaczek, Krystyny Ciesielskiej i Marii Siwiec. Piotr, który był doświadczony w pisaniu projektów, doradził mi, żebym zrobiła coś od siebie jako owoc tej nauki, np. warsztaty dla dzieci.

Czyli żebyś zaplanowała transmisję muzyki tradycyjnej…?

Tak mi zasugerował. Ja pomyślałam: pedagogicznego przygotowania nie mam, a sama się na skrzypcach dopiero uczę, nie czuję się żadnym mistrzem – gdzie ja będę prowadzić warsztaty?! Ale wpisałam.

Wesołe Mazurki z Pragi. Fot. Piotr Baczewski

Czy to znaczy, że ty wcześniej nie miałaś doświadczenia w nauczaniu muzyki ani w pracy z dziećmi?

Absolutnie żadnego. Dlatego było to dla mnie ogromne wyzwanie i bałam się tego. Kiedy doszło do realizacji tego punktu, byłam spocona ze strachu. Szukałam miejsca w szkole muzycznej, bo założenie było właśnie takie, żeby dzieci z takich szkół zetknęły się z innym sposobem muzykowania. Odpowiedziały na tę potrzebę dwie nauczycielki skrzypiec ze szkół w Warszawie. Były ciekawe takiej pracy. Doszło do jednorazowych warsztatów. Jakoś to dobrze wyszło, wszystkie dzieci deklarowały, że chciałyby na takie zajęcia chodzić. Były zachwycone. Ja byłam niesamowicie zaskoczona ich reakcją, naprawdę wstrząśnięta, że to tak dobrze przebiegło. To mi dało do myślenia. Również wspomniane nauczycielki bardzo pozytywnie oceniały zajęcia: że to jest naprawde wspaniałe, nie zdawały sobie sprawy, że to muzykowanie bez nut może być takie radosne.

Po całym okresie realizacji stypendium, do którego te warsztaty miały być tylko dodatkiem, najmocniejsze wrażenie pozostawiło we mnie to, że te zajęcia są czymś ważnym, być może najważniejszą częścią tego procesu. Choć nauka u wiejskich mistrzów także była i jest dla mnie szalenie istotna. Nie ma mowy o nauczaniu innych, jak się samemu człowiek nie uczy. To wszystko jedność. Ale te zajęcia z dziećmi wyszły lepiej, niż się spodziewałam. To pokazało mi nowe możliwości, moją umiejętność porwania tych dzieci, nie wyuczoną i nieodkrytą wcześniej w sobie kompetencję.

Przy następnych przedsięwzięciach myślałaś już w tym kierunku? Zakładałaś pracę z dziećmi polegającą na nauce muzyki tradycyjnej?

Następny projekt, który zrealizowałam, był już przeznaczony stricte dla dzieci i nastawiony na pracę warsztatową oraz założenie grupy. Weszłam w kooperatywę z Domem Kultury Praga Północ. W 2015 roku napisałam z nimi projekt Zagrajcie muzykanty ładnie. Otrzymaliśmy grant ministerialny w priorytecie kultura ludowa. Zawiązała się grupa, dzieci co tydzień przychodziły na zajęcia. W ramach tego projektu przyjeżdżali też do nas śpiewaczka Marysia Siwiec, harmonistka Wiesława Gromadzka i skrzypek Piotr Sikora, przywozili swoje instrumenty, opowiadali dzieciom o tej muzyce. Kiedy projekt się skończył, Dom Kultury zapytał mnie nieśmiało, czy zgodziłabym się pociągnąć tę działalność jako stałe zajęcia. Tak to się zaczęło. Projekt został bardzo doceniony. W 2017 roku otrzymałam za niego pierwszą Warszawską Nagrodę Edukacji Kulturalnej. Dzięki temu kontynuowałam współpracę z Domem Kultury, który może do końca nie rozumiał tego działania, ale je cenił.

Czy dzieci uczestniczące w tych spotkaniach miały wcześniej kontakt z instrumentami, przychodziły ze szkół muzycznych?

Różnie. Były takie, które miały rok nauki, rok pracy metodą Suzuki lub chciały dopiero rozpocząć przygodę z instrumentem. Jednak w tak dużej grupie nie dało się pracować z dziećmi, które wcale nie umiały jeszcze na skrzypcach grać. Nie miałam możliwości prowadzić z nimi indywidualnych zajęć. Od początku podawałam im melodię i musiały za nią podążać, ale ponieważ widziałam, że to jest trudne, to przede wszystkim razem śpiewaliśmy, klaskaliśmy, ruszaliśmy się, tańczyliśmy. Żeby ta muzyka dotarła do nich w całości. Nie od razu najwyższe wyzwanie, czyli opanowanie instrumentu. I ten sposób się do tej pory nie zmienił. Uważam, że jak się nie używa nut, to trzeba tę muzykę w jakiś sposób poczuć ciałem, i to na różne sposoby, zanim zacznie się ją grać. Tak też pracowałam z dziećmi. Te, które jeszcze sobie ze skrzypcami nie radziły, mogły na początku z nami tak muzykować, była dla nich przestrzeń.

Wspomniałaś o braku doświadczenia. Ale transmisja tradycji na wsi również odbywa się bez formalnych kursów pedagogicznych, intuicyjnie. Jakich narzędzi Ty używałaś? 

Używałam melodii skrzypcowych, do których grania mieliśmy dążyć, i piosenek dziecięcych. Ale ja się tego też uczyłam w czasie warsztatów. Intuicyjnie w trakcie zajęć zaczęłam kłaść większy nacisk na folklor dziecięcy. Byłam w tym obszarze wyedukowana przez moją babcię i mamę. Okazało się, że masę rzeczy pamiętam z własnego dzieciństwa; wyliczanki, wierszyki rytmiczne, wyklaskiwanki. Tego używałam. Moja babcia sprzedawała mi dużo wyliczanek w nieistniejącym języku: ene, due, rike, fake, czy jednoje druhoje, trojca rojca pindzia ryndzia, etc. Nie miałam od początku przygotowanej takiej puli narzędzi, których będę używała, pojawiały się w procesie.

Wiele odkryć w nauczaniu, z ludźmi, dokonuje się dopiero w toku pracy. Czy potwierdzasz tezę, że najwięcej się nauczy ten, kto uczy?

Tak, tak, tak! Ważne jest, żeby nauczyciel miał otwartą głowę i żeby cały czas był skłonny do uczenia się samemu, do modyfikowania swoich metod.

Wesołe Mazurki z Pragi podczas Święta na Stalowej. Warszawa 2023. Fot. M. Mosiński

Formą zauważenia i docenienia Twojej i Waszej wspólnej pracy jako grupy było zaproszenie na festiwal Wszystkie Mazurki Świata w 2015 roku.

Na pewno. Wspomniana wcześniej nagroda była tylko dla mnie. Zaproszenie do grania na Mazurkach to była duża sprawa dla dzieci.

Każdy z nas lubi „głaski”. A jakie wyzwania wiązały się z Waszą pracą?

Zainteresowanie tym specyficznym rodzajem muzyki dotyczy niewielkiej puli osób. Niektóre dzieci deklarowały, że ją lubią, a inne przychodziły, bo podobała im się atmosfera na zajęciach albo polubiły mnie, czy to, że coś robimy razem. Różne były ich motywacje, a czasem i obiekcje, że przecież tej muzyki nie ma w radiu. Padały pytania typu: „czy pani występowała z tym w telewizji?”. Magia tego medium działa i brakowało im takiej pieczęci popularności. Był w nich trochę taki zawód, że ta muzyka nigdzie nie jest obecna. Dla dzieci to niezwykle ważne. Trudne jest to, że nie ma systemowego wsparcia czy potwierdzenia w szerszej społeczności, że to, co robimy, jest cenne. Odbiór był raczej taki, że jesteśmy grupką, która robi dziwne rzeczy. Na tym trzeba było budować wspólny etos. Że taką tajną muzykę gramy razem, której nikt inny nie gra, tylko my. Dzieci jednak wolałyby, żeby wszyscy chcieli od nich autografy…

Tradycyjnie muzykanci też musieli zadbać o ekspozycję i zdać swego rodzaju egzamin popularności. Czy dużo grywaliście dla zewnętrznych odbiorców?

Tak, graliśmy w Domu Kultury na festynach dziecięcych, na otwartych dniach ulicy Floriańskiej, czy na festiwalu Zawieruchy Radomskie.

Wiosenna Konopielka z Wesołymi Mazurkami z Pragi. Warszawa 2023

Czy ta działalność, Twoja współpraca z Domem Kultury Praga Północ, trwa nadal? Jak się rozwija?

W minionym roku przeżyłam coś w rodzaju wypalenia w pracy z dziećmi. Oprócz tej grupy w Domu Kultury Praga pracowałam także w przedszkolu. Poczułam, że muszę to zostawić. Wróciwszy po półrocznej przerwie, widzę jakiś rodzaj zmęczenia – grupa trochę się zmieniła, odeszły moje najstarsze uczennice. Zaproponowałam formułę rzadszych spotkań, raz na trzy tygodnie, w trybie warsztatowym. Zobaczymy, jak to się ułoży.

Rozmawiamy o kilkuletniej współpracy, w skali życia dziecka to bardzo długo, teraz to już młodzież! Jakie były największe wyzwania w związku z tymi nieuchronnymi zmianami?

Wesołe Mazurki z Pragi to była stała grupa, z której oczywiście czasem ktoś się wykruszał, czasem pojawiał się ktoś nowy na kilka miesięcy, ale miałam kilka takich wiernych uczennic, które ogromnie dużo się nauczyły przez te sześć lat. Na pewno najbardziej zmęczyło mnie motywowanie dzieci, które w toku tych lat traciły zainteresowanie muzyką tradycyjną. Zwłaszcza jeśli od początku przeważała motywacja rodzicielska, a nie ich własna. Inna część grupy jest świetna, ale bardzo rozbrykana.

Rozumiem, że zaburzało to proporcje między działaniami porządkującymi, a wkładem merytorycznym…

Zmęczyłam się tym, że duża część naszego działania to były moje starania, by zapewnić im po prostu zabawę. Taka była ich potrzeba. Praca z młodzieżą to znów potrzeba całkiem innych metod.

Ognisko Muzyki Tradycyjnej, Warszawa, Praga, 2023. Fot. Mariusz Cieszewski

A tymczasem zaangażowałaś się jeszcze w nauczanie dorosłych…

Tak, będziemy się spotykali już trzeci sezon. Grupa ma dynamikę wzrostową, inicjatywa się rozkręca, jest wokół niej fajna atmosfera. Przychodzą te osoby, które dokładnie tam chcą być, nikt ich nie ciągnie na siłę. To spora różnica w porównaniu do pracy z dziećmi i młodzieżą. Jest w tych ludziach determinacja, a poza tym czuć bardzo silny aspekt towarzyski. Po zajęciach można iść gdzieś razem pograć, niektórzy zakładają kapele, grają sobie na korytarzu w podgrupach sami. To jest dokładnie to, co zakładałam, że uczestnicy sami w tej muzyce popłyną. Jest to dla mnie bardzo satysfakcjonujące, ale to także duże wyzwanie – jak prowadzić ludzi dorosłych, którzy nie uczyli się grać na instrumencie. Oczywiście łatwiej jest z tymi, którzy uczyli się wcześniej przez 2–3 lata, wówczas ten pierwszy trudny krok jest za nimi. Ale w pierwszym roku przyjęłam wiele osób od podstaw. Nie oszacowałam skali tej trudności. W trakcie okazało się, że oczywiście trzeba podzielić grupę na dwie i z każdą pracować zupełnie inaczej. Dzięki temu musiałam zacząć tworzyć coś w rodzaju metody uczenia dorosłych od podstaw muzyki tradycyjnej. W tym procesie wydarzyły się różne niesamowicie ciekawe rzeczy.

Od czego zaczęły się Duże Mazurki z Pragi?

W tej działalności z dziećmi dużą rolę odegrali rodzice, którzy byli wielbicielami muzyki tradycyjnej, i nawet wspominali, że też chcieliby mieć taką okazję do jej poznania. Albo właśnie dzięki swoim dzieciom zbliżyli się do tematu. Czasem do nas zaglądali i już zostawali na zajęciach. Część Dużych Mazurków to właśnie rodzice, którzy też chcieli uczyć się grać tę muzykę. Jest też wielbicielka tradycji, zapalona tancerka i fanka balfolku, a także zawołana organizatorka, Klaudyna Desperat. To ona zaproponowała mi prowadzenie takiego ogniska dla dorosłych, którym sama zaopiekuje się organizacyjnie. Znalazła program Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca – Ogniska Muzyki Tradycyjnej, zaaplikowałyśmy do niego i dwukrotnie skorzystałyśmy z dotacji.

Ognisko Muzyki Tradycyjnej, Warszawa, Praga, 2023. Fot. Mariusz Cieszewski

Skąd – poza znajomymi rodzicami – wzięli się dorośli chętni do nauki muzyki tradycyjnej?

Okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na taką stałą pracę. Do mojej grupy skrzypiec w tym roku zgłosiło się szesnaście osób, z czego połowa nigdy nie miała skrzypiec w rękach! Włos mi się na głowie zjeżył. W pierwszej edycji, pełna entuzjazmu, przyjęłam na raz i pretendentów na skrzypków, i na bębnistów. Trzydzieści osób. Jak wracałam do domu po takich zajęciach, podczas których biegałam dookoła, żeby każdego z nich wspomóc, kładłam się do łóżka i spałam dwie godziny. Aż dziw, żeśmy się czegoś nauczyli. A nauczyliśmy się dużo. W tym czasie zapraszałam na zajęcia Marysię Siwiec, żeby uczestnicy ogniska poczuli ten „zew wsi”, jakie to jest, jakie to może być, jaka to jest energia.

Jak na dłuższą metę radziłaś sobie z taką klęską urodzaju?

Po pierwszym roku wyciągnęłam wnioski. Zresztą chciałam, żeby Ognisko rozwijało się i do kolejnej edycji zaprosiłyśmy bębnistę Mateusza Dobrowolskiego, który jest niesamowicie zapalony do gry i nauki, jeździ w tym celu na Ukrainę, na Litwę, dokształca się ciągle i miał w sobie nieprawdopodobny entuzjazm dla tego projektu. Zatem on objął kilkunastoosobową „klasę bębnów”, a do śpiewu zaprosiłam Agatę Harz i bardzo byłam szczęśliwa, że się zgodziła. Do jej grupy zgłosiło się od razu dwadzieścia osób. Myślałam, że będzie więcej takich, które wykruszą się po drodze, zwłaszcza w grupie skrzypiec, ale były chyba tylko dwa takie przypadki.

Czy to osobne byty, czy te grupy się przenikają?

Moim założeniem było stworzenie przenikającego się środowiska i tak się stało. Spotykamy się raz w tygodniu, od września do czerwca. Osoby z poszczególnych grup chodzą też na pozostałe zajęcia. Skrzypce i bębny są jednego dnia, więc formalnie nie można się zapisać na raz do obu grup, ale podczas zajęć skrzypcowych część osób przechodzi do bębnistów, żeby mogli pracować wspólnie i grać dla siebie nawzajem, czy nawet tylko sekundować. Po zajęciach oni już sami organizują sobie wspólne grania i ćwiczą, jedocześnie spotykając się towarzysko.

Czy zakładaliście publiczne granie? Jakąś okazję do sprawdzenia się?

Oczywiście, muszą być imprezy. Od początku robiliśmy potańcówki, trochę występy, w których brali udział ci bardziej wyćwiczeni, a ci, którzy jeszcze nie grali po prostu byli obecni. Przygotowywaliśmy specjalny program na koncerty, na które zapraszaliśmy śpiewaczki i muzyków ze wsi i nie tylko. Uczestnicy Ogniska to młodzi ludzie, którzy potrzebują bycia razem, wspólnego śpiewu, tańca, wypróbowania tego grania w akcji, wypuszczenia się na głęboką wodę.

W Pałacyku Konopackiego trwa właśnie rekrutacja na kolejny sezon Dużych Mazurków. Jakie wyzwania czekają was w tym roku?

Jeśli chodzi o grupę zaawansowaną, która już tą muzyką oddycha, będę się musiała bardzo postarać, żeby nasze zajęcia były dla nich interesujące. Oni mnie bardzo motywują, dzięki nim czuję, że ja też się rozwijam, bo cały czas muszę ćwiczyć, odkrywać nieznane melodie, żeby ich zaskoczyć, pokazać jakieś bardzo konkretne techniki, których jeszcze nie znają. Jest też grupa początkująca. Zeszły rok był dla nich bardzo trudny. Zaczynając od zera, musieli po tysiąc razy powtarzać, jak trzymać skrzypce, jak ręka leży na smyczku, to była mozolna praca. Ciągle musiałam powtarzać, że jak zbudują ten fundament, to potem będą opanowywać grę szybciej, ale dla nas wszystkich były to bardzo trudne pierwsze kroki. Na tym polega też podstawowa różnica między tą pracą a nauczaniem dzieci. Dorośli są mniej elastyczni, muszą przede wszystkim zrzucić z siebie spięcie i rozluźnić się do nauki, a dzieci muszą tylko skupić uwagę. Dla zawziętych, którzy będą chcieli w tym roku zacząć od zera, będę miala okienko raz w tygodniu na lekcje indywidualne. Kto się podciągnie w ich wyniku, dołączy do ogniska.

Mówiłaś o zupełnie innych wyzwaniach z obszaru metodyki. Czy chciałabyś podzielić się przykładami?

Określam to jako „joga skrzypiec”, bo dorośli bardzo potrzebują rozluźnienia, żeby zacząć grać na skrzypcach. W większości przypadków tak bardzo chcą, że się spinają. Pracowałam jak przy jodze, technikach oddechowych, tai-chi, próbując ich przekonać, żeby nie chcieli za dużo, tylko oddychali, puszczali mięśnie szczęki, lekko się kiwali. To jest cała niesamowita ilość delikatnych ćwiczeń, żeby ciało, przerażone tą trudnością, pozwoliło się nauczyć. Starczyłoby na podręcznik.

Oprócz tego ogromny wpływ na grę na skrzypcach ma śpiew, uważam, że tę praktykę rozwijać należy równolegle, sama też dużo śpiewam. Spotkania ze śpiewaczkami to dla instrumentalistów rzecz podstawowa.

Ognisko Muzyki Tradycyjnej, Warszawa, Praga, 2023. Fot. Mariusz Cieszewski

Z doświadczenia Wesołych Mazurków wyewoluowało coś bardzo owocnego i wielokierunkowego. Co dla Ciebie jest największym zyskiem z tego działania? Co sprawia, że nadal chcesz to robić?

Oprócz zwykłej ludzkiej satysfakcji, że ktoś na twoich oczach rozkwita jak kwiat – to jest radość nauczyciela – zyskałam bliskie relacje, które zawiązały się w tym muzykowaniu. Ciekawią mnie ludzie i – poza wszystkim – cieszę się, że poznałam te osoby. Mam też wobec nich poczucie odpowiedzialności. Buduje się między nami jakaś niezwykle silna relacja, która mnie zmusza, żeby stawać się dla nich coraz lepszą. To doświadczenie kształtuje mnie bardzo silnie jako skrzypaczkę, zmusza do ciągłego rozwoju, jednocześnie dając okazję do zakorzenienia się w tej muzyce, zrozumienia, jak ona działa, do namysłu nad nią, również nad tym, jak tego nauczyć, co się w tym procesie wydarza. Ja jestem dość spontaniczną osobą, nie zastanawiam się dlaczego gram coś w określony sposób, tylko mam taki „lot”. Z takiego intuicyjnego grania musiałam przejść do analizy, zastanowienia się nad smyczkowaniem, nad intonacją, nad tym, jak to wszystko przebiega. Głębiej i dokładniej poznałam muzykę tradycyjną dzięki temu, że chciałam jej nauczyć innych.


Paula Kinaszewska – aktorka, skrzypaczka, wokalistką, badaczka folkloru, uczennica skrzypków ludowych, kontynuatorka i nauczycielka tradycji muzycznych wsi. Liderka i założycielka zespołów Wowakin (formacja z pasją grająca muzyką tradycyjną) i Maryna C. (piosenki i pieśni do poezji M. Cwietajewej, A. Świrszczyńskiej, J. Kochanowskiego czy Wł. Broniewskiego), współtworzy Poleski Skład Smyczkowy. Z zespołami koncertuje i gra do tańca. Uczy muzyki tradycyjnej i śpiewu w DK Praga Północ w Warszawie: prowadzi zespół dziecięco-młodzieżowy Wesołe Mazurki z Pragi oraz Ognisko Muzyki Tradycyjnej dla dorosłych (Duże Mazurki z Pragi). Jest stypendystką MKiDN w dziedzinie Twórczość Ludowa i zdobywczynią I miejsca Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej. Jako aktorka związana jest z teatrem Dramatycznym w Warszawie, a wcześniej z Teatrami Narodowym i Studio w Warszawie oraz Wybrzeże w Gdańsku. Nagrywa muzykę do teatru i filmu, improwizuje, poszerza i bada granicę między muzyką taneczną wsi a improwizacją.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij