Przejdź do głównej zawartości strony

O pracy z dziećmi i odzyskiwaniu tradycji Nadsania z Tatianą Nakonieczną rozmawia Marta Domachowska.


Marta Domachowska: Twoje działania ogniskują się wokół Domu Ukraińskiego w Przemyślu. Dlaczego właśnie tam?

Tatiana Nakonieczna: Dom Ukraiński to jest i budynek, i instytucja. Istnieje już sto dwadzieścia lat. Został wybudowany ze składek Ukraińców z Przemyśla na początku XX wieku i od samego początku służył jako przestrzeń m.in. działań kulturalnych. Zawsze tak było, z wyjątkiem czasów powojennych i słusznie minionych, kiedy budynek został odebrany społeczności ukraińskiej i upaństwowiony. Od końca lat pięćdziesiątych Ukraińcy mogli wynajmować jedno piętro na aktywność kulturalną i już wtedy działania dla dzieci były jednym z jej głównych obszarów. Zawsze funkcjonowały tam zespoły dziecięce, głównie muzyczne. Obecnie właścicielem budynku jest Związek Ukraińców w Polsce. Działa tu Fundacja Dom Ukraiński i odbywa się bardzo dużo działań kulturalnych.

Mieszkałaś przez lata w Warszawie. Jak to się stało, że dziś prowadzisz dwa zespoły w Przemyślu?

Przemyśl to moje miasto rodzinne. Od 2011 roku, po powrocie z Warszawy, zaczęłam prowadzić zespół Krajka. Wtedy dziecięcy, dzisiaj to już dorosłe osoby. To był taki pierwszy zwrot ku muzyce tradycyjnej związanej z dziećmi w Domu Ukraińskim w Przemyślu. Wcześniej też działały tutaj tradycyjne zespoły, ale raczej dla dorosłych, i były to takie stylizowane formy. Krajka była próbą skierowania się ku muzyce tradycyjnej w formie in crudo. Dla mnie było to także pierwsze doświadczenie pracy z dziećmi i z tego typu działalnością.

Fot. Tatiana Nakonieczna

Co sprawiło, że zaczęłaś pracować w obszarze muzyki tradycyjnej?

Muzyka tradycyjna interesowała mnie od zawsze, od kiedy pamiętam. W moim domu się śpiewało, głównie piosenki ukraińskie, ponieważ pochodzę z ukraińskiej rodziny i dla moich rodziców to było ważne. Ciekawym zjawiskiem wśród mniejszości ukraińskiej w Polsce było to, że po wysiedleniach na Ziemie Odzyskane ta społeczność miała bardzo mocną potrzebę integrowania się. Więc przy byle okazjach, przy różnego rodzaju świętach, zabawach organizowanych przez Związek Ukraińców w Polsce, te osoby spotykały się przy muzyce właśnie, przy tańcu, różnego rodzaju zabawach i śpiewie. Integrowali się w sposób najbardziej dostępny, czyli przez muzykę. I to przechodziło z pokolenia na pokolenie. Pamiętam lata osiemdziesiąte, kiedy młodzież pochodzenia ukraińskiego bardzo mocno się integrowała na różnego rodzaju spotkaniach, świętach, były i rajdy w czasie letnim, i taki jarmark młodzieżowy w Gdańsku na jesieni, i Łemkowska Watra latem. Było sporo takich wydarzeń, gdzie po prostu młodzież się zjeżdżała…

Mówisz o całej Polsce i tych rodzinach, które żyły w rozproszeniu?

Mówię o całej Polsce, tak, tak. I przy tych okazjach wszyscy śpiewali. Więc ten śpiew odegrał niezwykle istotną rolę dla zachowania tożsamości i dla integracji. Kiedy moi rodzice zapraszali gości, a spotykali się często ze swoimi przyjaciółmi, całą noc śpiewali i żadna piosenka się nie powtarzała. Wyniosłam to z domu. Później to zawsze mi się podobało, to zawsze było coś mojego. Mam też średnie wykształcenie muzyczne. Ale w Warszawie zupełnie się tym nie zajmowałam. Tak się losy złożyły, że całe życie pracowałam jako menadżer w prywatnych korporacjach.

Jak udało Ci się przetrwać bez śpiewania?

Moim mężem jest Włodzimierz Nakonieczny, który już w latach osiemdziesiątych chyba jako pierwszy wydawca zainteresował się środowiskiem autentycznych muzyków tradycyjnych w Ukrainie. Jest pierwszym wydawcą np. zespołu Drevo. Jego Koka Records wydawała też kapele huculskie i kilka undergroundowych ukraińskich grup. Włodzimierz zbudował dosyć spore archiwum pieśni tradycyjnych pozyskanych od znajomych etnografów, etnomuzykologów i folklorystów z Ukrainy. To nie był nasz lokalny repertuar. Ten był dla nas wtedy niedostępny. Mówię o nagraniach autentycznych wykonań. Z tego archiwum korzystaliśmy na własne potrzeby, czyli do słuchania i śpiewania w kręgu znajomych. I to ciągle było ze mną, ciągle się tym interesowałam, ciągle mi się to podobało, próbowałam naśladować manierę śpiewu tradycyjnego, podchodząc do tego czysto amatorsko.

Fot. Adam Jaremko

A teraz wróćmy do Przemyśla…

Do Przemyśla wróciłam z przyczyn osobistych, nie chciałam już mieszkać w Warszawie. Tu jest szkoła z językiem ukraińskim, tak zwana Szaszkiewiczówka, od nazwiska Markijana Szaszkewycza, ukraińskiego księdza i działacza. Uczennice tej szkoły, dziewczynki, które miały wtedy dwanaście–trzynaście lat, chciały w jakiś zorganizowany sposób uczyć się ukraińskich piosenek. Była wśród nich córka mojej siostry, która wyssała z mlekiem matki zauroczenie ludowymi piosenkami ukraińskimi, bo też je śpiewała, też to słyszała cały czas. One się nasłuchały właśnie Dreva, pieśni polifonicznych z Ukrainy, tylko nie wiedziały, jak się do tego zabrać. Nie było w Przemyślu nikogo, kto mógłby z nimi pracować. Ojciec jednej z tych dziewczynek poprosił mnie. To nawet nie chodziło o naukę, tylko żeby tak je jakoś ogarnąć. No i rzeczywiście, ogarnęłam.

Na tyle dobrze, że Krajka istnieje już prawie czternaście lat. 

To jest przede wszystkim ich zasługa, bo one miały tę energię i chęć od początku. To była ich inicjatywa. I rzeczywiście pracujemy ciągle. Zmieniała się tylko formuła. Zaczynaliśmy od pracy z dziećmi i od pieśni z Ukrainy. One były dla nas najbardziej dostępne. Ja byłam zmotywowana do tego, żeby poszukać informacji o tych pieśniach, regionach, o tym, jaka jest specyfika danych zwyczajów itd. Myśmy nie tylko uczyli się od siebie nawzajem, ale wszyscy razem się uczyliśmy tego materiału, tego repertuaru i tej maniery śpiewu. Ta próba zainteresowania dzieci, wciągnięcia w temat muzyki ludowej to była nie tylko nauka samej piosenki, ale w ogóle opowieści o okolicznościach wykonywania, o pochodzeniu pieśni, o ich strukturze. To jest wszystko bardzo ciekawe.

Nieustające warsztaty i laboratoryjna praca.

Myśmy jako bazę przyjmowali nagrania archiwalne. I to chyba było dobre rozwiązanie, ponieważ dzieci od razu osłuchiwały się z tym, co autentyczne. Od razu rozumiały, że w tej muzyce nie chodzi o to, żeby to było piękne, takie lukrowane. Nie chodzi o to, żeby było wszystko czysto i równiutko, tylko żeby to było autentyczne, żeby w tym była emocja. O tym zawsze rozmawialiśmy. Ja nie byłam specjalistką, dlatego też zorganizowaliśmy, i to od razu gdzieś po dwóch latach działalności, serię warsztatów ze znawcami tematu. Nasza Krajka pracowała i z profesorem Jewhenem Jefremowem, i z Susanną Karpenko z Bożyczi, i z Tanią Sopiłką z Dreva, i z Jurą Pastuszenko. Wówczas członkowie zespołu to była już młodzież. Tak to się toczyło aż do mniej więcej 2015 roku, kiedy zaczęliśmy dojrzewać do tego, że powinniśmy opracowywać nie repertuar ukraiński z Ukrainy, tylko nasz. No i tutaj zaczęły się poszukiwania, w które starałam się zaangażować także młodzież. Dzieci były wciągnięte w cały proces, od początku poszukiwań, przez opracowanie, aż po efekty, czyli odtwarzanie, np. na scenie albo podczas sesji nagraniowej, bo nagraliśmy z Krajką płyty. To był strzał w dziesiątkę. Zapraszaliśmy też inne zespoły, np. Dobrynę z Podlasia, żeby razem integracyjnie pośpiewać. I to przynosiło efekty. Szukanie naszego materiału regionalnego nie było proste, bo oznaczało np. pojechanie na Ziemie Odzyskane, sięgnęliśmy też po Oskara Kolberga. I tak to szło.

Gdzieś w okolicach 2016/2017 roku widząc, że Krajka już dorośleje, a to doświadczenie pracy z dziećmi od 12–13 roku życia owocuje, pomyślałam, że trzeba pracować z takimi młodymi śpiewakami, żeby dzieci nasiąkały i rozwijały się w tym kierunku. Ogłosiłam utworzenie nowego zespołu, który nazywał się Dobryj Czas. Prowadziłam ich dokładnie tak samo jak Krajkę, ale zespół utrzymał się tylko dwa lata. To doświadczenie pokazało, jak ważne jest zaangażowanie samych uczestników. Że ja mogę się dwoić i troić, ale jeśli dzieci nie mają chęci, zainteresowania albo takiego doświadczenia jak członkowie Krajki, także swojego domowego, to pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Widać było, że nie wszystkich uczestników tego projektu do tego ciągnie. Dzieciaki pojawiły się jednak na dwóch płytach z piosenkami Krajki, więc jakiś ślad po tej działalności został.

Ale to nie był koniec Twojej pracy z dziećmi. Można chyba powiedzieć, że wręcz przeciwnie.

Młodzież z Krajki w międzyczasie zaczęła się przygotowywać do matury, wydorośleli. Dołączyły do nas kolejne osoby i te osoby miały już swoje dzieci. Na dziesięciolecie zespołu zrobiliśmy koncert jubileuszowy. Zaprosiliśmy te dzieci, które miały około pięciu lat. Zaśpiewały z dwie piosenki z kapelą na żywo i to był po prostu hit! Raz, że zrobiły to świetnie, dwa – ta energia takich małych dzieci porwała publiczność. Im to od razu dało wiatr w żagle, same zobaczyły też, jak to fajnie brzmi z kapelą na żywo, jak to fajnie jest występować itd. Więc mimo braku doświadczenia zaczęłam pracować z grupą bardzo małych dzieci, które z wielką energią podeszły do tego pomysłu.

Dziś wiemy, że przedsięwzięcie się udało. Krajeczka działa, w 2022 roku nagrała świetną płytę wydaną przez Polskie Radio. A wtedy? Jakie największe wyzwania napotkałaś po drodze?

Starałam się dobierać Krajeczce repertuar odpowiedni dla wieku uczestników. Wyzwaniem dla osób, które pracują z małymi dziećmi jest to, że w ludowym repertuarze nie ma wiele piosenek takich typowo dziecięcych. Były piosenki dla dzieci – kołysanki, zabawianki i wyliczanki. Natomiast nie było piosenek dziecięcych. Jest ukraiński repertuar, który dzieci bardzo lubią śpiewać, np. piosenki wiosenne, leciutkie, z łatwą melodią, z powtarzającym się często motywem. Wesnianki czy haiłki dzieci zawsze kupią i bardzo chętnie śpiewają. Takiego repertuaru typowo dziecięcego – o pieskach, kotkach, kwiatkach – nie ma dużo. Trochę znalazłam, ale nawet Kolberg pisze o takich piosenkach, gdzie faktycznie wydaje się, że treść jest typowo dla dzieci, np. „świnka – chrum, chrum”, że to dorośli śpiewali. Zatem bardziej tutaj poszukuję piosenek, które się dzieciom spodobają i są na tyle proste, że będą je chętnie śpiewały i jednocześnie nabiorą zainteresowania tym repertuarem. Ale bardzo szybko się zorientowałam, że dzieci uwielbiają śpiewać piosenki dorosłych. Dużo bardziej, niż śpiewać o czyżyku czy naśladować odgłosy zwierząt. Wybieram więc i takie „dorosłe” piosenki. To jest też coś takiego, co utrzymuje ich zainteresowanie. I myślę, że osoby, które pracują z dziećmi, chyba też mają takie doświadczenie. Oczywiście osobną historią są zabawy dziecięce, bo tych akurat jest w repertuarze ludowym dosyć sporo, zazwyczaj też są połączone z melorecytacją albo wyliczankami. To też dzieci po prostu uwielbiają.

Czy w Krajce i w Krajeczce są wyłącznie dzieci z rodzin ukraińskich, czy też inne, które po prostu mieszkają w Przemyślu?

Krajka to prawie wyłącznie mniejszość ukraińska. W kapeli mamy w tym momencie dwie osoby z Ukrainy, natomiast wśród śpiewaków wszyscy to są obywatele Polski pochodzenia ukraińskiego. Czyli de facto to jest ta tkanka, która kiedyś tworzyła region południowo-wschodniej Polski, w tym również Nadsanie. To są potomkowie tych osób, które były kiedyś przesiedlone. Krajka zaczynała jako zespół śpiewaczy, w tym momencie mamy swoją kapelę. Na skrzypcach gra w niej mój syn, Maksym Nakonieczny, i Marta Bodnar z Ukrainy, której przodkowie też mają związek z Nadsaniem, a na basach – Seweryn Danylejko, który jest z Kijowa i przyjechał po pełnowymiarowym ataku Rosji na Ukrainę.

Zdaje się, że dzieci z rodzin, które przyjechały do Polski w tym czasie, zasiliły również Krajeczkę?

Krajeczka bardzo się rozrosła po lutym 2024 roku, kiedy dołączyły dzieci uchodźcze. Było tak duże zainteresowanie zajęciami dla dzieci, że w Przemyślu faktycznie prowadzimy teraz dwa projekty. Jeden to jest Krajeczka, czyli zespół, który kontynuuje tę działalność sprzed kilku lat, a drugi to są warsztaty, które zorganizowaliśmy w ramach programu grantowego Ogniska Muzyki i Tańca Tradycyjnego Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca. Program się kończy, aczkolwiek będziemy kontynuować te działania. Czyli pracuję z dziećmi dwa razy w tygodniu. Jeden raz z dużą grupą, gdzie mniej więcej połowa to są dzieci z rodzin uchodźczych, a w środy spotykam się z tym składem Krajeczki, takim stałym. Od kiedy wybuchła wojna, prowadzi go ze mną Iwanka Danylejko, która świetnie pracuje z głosem, bo ma do tego odpowiednie przygotowanie i wykształcenie; jest chórmistrzynią, a na co dzień prowadzi zajęcia muzyczne w przedszkolu Montessori. Ona pracuje z dziećmi od strony techniki i emisji, a ja bardziej w zakresie doboru repertuaru czy aranżacji.

Dzieci bardzo motywuje praca z dorosłymi. Lubią patrzeć, jak osoby dorosłe robią to samo, co one. Czasami łączę próby Krajeczki z Krajką. Dzieciaki lubią widzieć, że dorosłe dziewczyny śpiewają tę samą piosenkę, co one. A jeśli już przyjedzie kapela i dorosłe osoby im podgrywają do tego, co one śpiewają, to już w ogóle działa mobilizująco.

Jak program Ogniska Muzyki i Tańca Tradycyjnego pomógł Wam w pracy?

Projekt miał na celu upowszechnianie i badanie muzyki tradycyjnej Nadsania. Jednym z głównych, cyklicznych działań są te warsztaty śpiewu dla dzieci, które odbywają się co tydzień dla około dwadzieściorga osób. Uczestnicy tych zajęć na tyle dobrze nauczyli się śpiewać, że nagrali dwie piosenki na naszą Muzyczną Antologię Nadsania [czytaj więcej], pionierską dwupłytową publikację autentycznych nagrań i rekonstrukcji dawnych melodii, która właśnie miała swoją premierę. Otrzymaliśmy na nią wsparcie finansowe w programie Muzyka Tradycyjna – Publikacje Fonograficzne NIMiT. Druga rzecz to są warsztaty pieśni nadsańskich dla dorosłych, które odbywają się co drugi czwartek. Świetnie to wychodzi, mamy uczestników, którzy przyjeżdżają z Rzeszowa, a jeden chłopak aż z Krakowa. Uważam, że rezultat jest świetny. I wszystkie te osoby, które często przyjeżdżały, są zainteresowane tym, żeby utrzymać nasze spotkania, więc być może to zrobimy. Tutaj uczę piosenek nadsańskich, zawsze na początek pokazuję przykład w wykonaniu jakichś byłych mieszkańców regionu, tak że uczestnicy poznają też jego specyfikę, maniery śpiewu, opowieści o regionie itd.

Tu prezentujesz też nagrania ze swoich ekspedycji na Ziemie Odzyskane?

Tak. Te zajęcia odbywają się co drugi czwartek. Następne zajęcia to są warsztaty instrumentalne i warsztaty taneczne dla dzieci. Zajmuje się tym Daria Pulkowska, która śpiewa w Krajce; to też pokazuje, że kiedyś dzieciaki – dzisiaj już dorosłe osoby, członkowie Krajki, same inicjują różne działania.

Prowadzą międzypokoleniową transmisję tradycji…

Dokładnie tak. Maksym i Marta, którzy grają w kapeli w Krajce na skrzypcach, prowadzą z kolei warsztaty instrumentalne dla dzieci. Fajnie, że przejmują pałeczkę.

W ramach Ogniska mamy jeszcze raz w miesiącu wieczorki taneczne, gdzie Daria dodatkowo uczy tańców.

Te wieczorki są otwarte?

Tak, za każdym razem wydarzenie było publikowane w mediach społecznościowych. Każdy może przyjść. Jesteśmy zadowoleni z rezultatu i być może będziemy utrzymywać to wydarzenie nie raz w miesiącu, ale raz na pół roku, raz na dwa miesiące, raz na kwartał, zobaczymy. Uważam, że w ogóle te działania w ramach Ogniska były bardzo udane. One faktycznie przyczyniły się do rozpowszechnienia naszego regionu. Bo Nadsanie jest ogólnie bardzo zapomniane. Nawet Ukraińcy, którzy się wywodzą z tego terenu, czy ich potomkowie, nie potrafią określić jego granic ani charakterystyki. To niestety nie przetrwało, więc uważam, że mam tutaj misję upowszechniania specyfiki Nadsania.

Zapytam z ciekawości, bo wymieniasz bardzo dużo różnych działań: Ty jesteś pracowniczką w Domu Ukraińskiego w Przemyślu, czy wolnym strzelcem, który ma dużo czasu?

Ja pracuję w prywatnej firmie, jestem menadżerem, jak całe moje życie. Od czasu do czasu realizuję zlecenia dla przemyskiego oddziału Związku Ukraińców, ale nie jestem na stałe zatrudniona w Domu Ukraińskim. Tak naprawdę większość mojej pracy, chociażby z Krajką, przez wiele lat właściwie do dzisiaj, to działalność pro bono, społeczna i uważam, że tak powinno zostać. Dla mnie to jest przyjemność i zaszczyt, móc współpracować z ludźmi w ten sposób.

Fot. Anna Liminowicz

Polecamy:
– Muzyczna Antologia Nadsania
premiera – https://www.facebook.com/events/922878136396715
https://muzykatradycyjna.pl/do-czytania/wesprzyj-wydanie-albumu-muzyczna-antologia-nadsania-zrzutka-pl/
– Dom Ukraiński w Przemyślu
https://ukraincy.org.pl/narodnyj-dim/
https://www.facebook.com/narodnyj.dim
– Związek Ukraińców w Polsce
https://ukraincy.org.pl/
– Warsztaty w ramach Ogniska Muzyki i Tańca Tradycyjnego NIMiT
https://www.facebook.com/events/441688275644424/

Tatiana Nakonieczna – z wykształcenia Specjalistka ds. PR, z zamiłowania zbieraczka folkloru, animatorka kultury, aktywistka, działaczka i członkini Związku Ukraińców w Polsce oddział w Przemyślu. Od 2011 roku kierowniczka zespołu śpiewu autentycznego Krajka. Od 2021 roku kierowniczka zespołu dziecięcego Krajeczka. Poszukuje dawnego brzmienia ukraińskich pieśni polsko-ukraińskiego pogranicza. Inspiracje znajduje w pierwszej kolejności u swoich przodków, wysiedleńców w ramach Akcji Wisła. Wraz z innymi członkiniami i członkami zespołu opracowała kilkaset pieśni z regionu południowo-wschodniej Polski na podstawie materiału pozyskanego w trakcie badań terenowych, ze zbiorów etnografów, przede wszystkim Oskara Kolberga, a także pozyskanych od innych badaczy tradycji regionalnych. Z zespołami wydała cztery płyty z tradycyjnymi pieśniami ukraińskimi regionu pogranicza polsko-ukraińskiego. W 2024 roku opracowała materiał do 2-płytowego albumu „Muzyczna Antologia Nadsania”, regionu, który w Polsce nie został dotychczas opracowany. Zbadanie tradycji śpiewaczych Nadsania zajęło kilka lat i zakładało współpracę z wiejskimi zespołami regionu po stronie ukraińskiej. Antologia zawiera nagrania archiwalne/terenowe oraz rekonstrukcje w wykonaniu zespołów: Krajka, Krajeczka, kapeli HrayBery i trio śpiewaczego Rodovid.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij