– A to może ja pani powróżę! – zaproponowała pani Helena.
Rozmawiałyśmy o jej dzieciństwie, powojennej rzeczywistości w nowym miejscu, gdzie przesiedlili się jej rodzice. I o tym, dlaczego w niektórych rodzinach nie dziedziczy się przepisów, pieśni, zwyczajów i przedmiotów.
Po śmierci mojej ukochanej cioci Kazi, która wspaniale wróżyła z kart, nigdy potem nie korzystałam z usług żadnej wróżki. Trochę ze strachu, a trochę z ekscytacji tym, co ma nadejść.
Bo po co to wszystko wcześniej wiedzieć?
Moja rozmówczyni nie ustępowała kunsztem cioci. Ale to, czego się dowiedziałam nie do końca mi się podobało.
Dawniej wróżono sobie w kilku wyjątkowych momentach roku. Były to wróżby innego rodzaju, niż te z kart, fusów, albo z ręki, chociaż dotyczyły równie fundamentalnych spraw: miłości, ożenku i zamążpójścia, założenia rodziny, długości życia, zdrowia, pomyślności, urodzaju, pogody, pokoju lub wojny.
Robiono je w czasie przełomów, związanych ze światłem i wędrówką słońca po niebie, przesileniem zimowym, zaczynającym się w Boże Narodzenie nowym cyklem obrzędowym, a także z początkiem nowego roku kalendarzowego. Niezwykłą moc miało też przesilenie letnie. Takich dni wcale nie było dużo, najważniejsze z nich to: Wigilia, Nowy Rok, święto Matki Boskiej Gromnicznej, Noc Świętojańska, Andrzejki i Katarzynki, dzień Świętej Barbary i/lub dzień Świętej Łucji.
W spotkaniu przedchrześcijańskich wierzeń z nową rzeczywistością, jaka wkroczyła w wiele obszarów życia ludzi wraz z nastaniem Chrześcijaństwa zadziwiające jest to, co dzieje się na styku wiary, będącej wyrazem zaufania, że to, co nas czeka jest częścią większego i ważniejszego porządku sakralnego, z pragnieniem dowiedzenia się, co nam się przydarzy, zanim to jeszcze nastąpi.
W „starym” świecie (zresztą nie tylko wtedy) pokładano nadzieję w praktykach i wiedzy nadprzyrodzonej różnego rodzaju magów i wróżów, słuchano kapłanów i proroków. Chciano nie tylko ślepo wierzyć, ale dostać od czasu do czasu jakiś rodzaj zapewnienia, że na pewno wydarzy się coś, co odmieni los ludzi za życia i po śmierci. Szczególnie nieprzewidywalności tej drugiej bano się od zarania ludzkości. Zapewnienie sobie dobrego życia na ziemi wydawało się w wielu kulturach mniej ważne, niż szczęśliwe życie w zaświatach.
*
Dobrze i w najdrobniejszych szczegółach znam tę historię, ale nie psuje mi to przyjemności i ekscytacji, jakie czuję, kiedy czekam na jej finał: Boże Narodzenie.
Moja wyobraźnia jest narracyjna: bardziej interesuje mnie, co wydarzy się po drodze, niż jak to się skończy. Nie można zaspoilerować mi filmu czy książki, bo wiedza o tym, jak się kończą, nie zmniejsza ciekawości treścią (a nawet ją podsyca!).
Dziś w nocy przyjdzie Święty Mikołaj w tradycji prawosławnej. To, że przychodzi dwa razy, podobnie jak podwójne Boże Narodzenie i inne ważne święta, wydaje mi się dodatkowym dobrodziejstwem. Można wyciągnąć z tego na przykład takie wnioski: to, co już było, dopiero nastąpi. To na co czekam, już się wydarzyło.
Którzy jednak nie lubią spoilerów, tym polecam apokryficzne wersje bożonarodzeniowej historii. Zakończenie będzie takie samo, ale opowieść trochę inna, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i nieznanych dotychczas postaci. Spotkacie zbójcę i jego żonę, u których podczas swojej tułaczki za chlebem nocuje Święta Rodzina. A także córkę kowala, pomagającą Matce Boskiej przy porodzie, za co dostała ręce, bez których przyszła na świat i pramatkę Ewę, przechadzającą się w pobliżu groty betlejemskiej. Oraz mnóstwo innych postaci, prawdziwych i fikcyjnych, umieszczonych przez zbiorową wyobraźnię wielu pokoleń w świętej historii. Tej i innych.
Zerknijcie za ramy obrazka.
W teorii proporcji harmonicznej u Pitagorejczyków oktawa była miarą samą w sobie, doskonałością. Domknięciem cyklu życia i dotknięciem jego tajemnicy.
Nic więc dziwnego, że dwa pierwsze dźwięki kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje” tworzą interwał oktawy czystej.
Na Boże Narodzenie i kolejny rok: niech każda zapowiedź i wróżba będzie tą, na którą czekacie. Niech wam się podoba każdy interwał, rozbrzmiewający w waszym życiu, nie tylko te szałowe (nawet tryton łączy przecież dwa piękne dźwięki, leżące od siebie w niefortunnej odległości).
Niech się spełni.
Ewa Grochowska
W zasięgu głosu
O zjawiskach, emocjach, zwyczajach, tematach niedotykalnych i sprawach niewidzialnych, tworzących nasze życie. Zbiorczo nazywane tradycją, która powstaje z więzi między ludźmi. Blisko, w zasięgu głosu.
Ewa Grochowska