Przejdź do głównej zawartości strony

Marianna Kowalska, wielokrotna weselna druhna, opowiada:

Pierwszego dnia wesela o północy była funda. To drużbowie zapraszali druhny na poczęstunek w wynajętym domu sąsiada. Zwykle zbierało się ze cztery pary i można było robić, co chcieć. – Co robić?

K. nie chce odpowiedzieć wprost. No wie pan, druhna wychodziła z opieki rodziców i drużba się nią zajmował. – Ale co robili? – dopytuję się. K. odpowiada wymijająco. – Funda trwała do rana. Przed ślubem druhny podchodziły do drużbów i pytały, czy zgadzają się być z nimi. Jeśli tak, to przypinały swojemu drużbie szpilkami „bukiet”. Jeśli nie, szły do następnego. Jeżeli drużba raz odmówił, to nie było wstyd, jeżeli drugi raz, to wstyd. Druhny dawały drużbom specjalnie wyhaftowaną chusteczkę do kieszeni marynarki. Drużba tańczył z druhną całe wesele. Ale na tym koniec. Pytam męża K., co się potem działo z bukietem i chusteczką. Uśmiecha się. – Na drugi dzień to ani chusteczek, ani bukietów nie było, bo się człowiek wyhulał i gdziejciś się podziało.

 


Opowieść z 2001 roku


Artykuł zamieszczony w 2019 roku ramach projektu „Współczesne konteksty i praktyki w obszarze muzyki tradycyjnej” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij