Na Dolnym Śląsku dorasta obecnie trzecie i czwarte pokolenie powojennych mieszkańców regionu. Teren ten, jego skomplikowana historia i złożone dziedzictwo nie doczekały się jednak nadal spójnej, powszechnie znanej, zaakceptowanej i przyswojonej narracji. Niewiele wątków regionalnej edukacji znajdziemy w programach szkolnych, najwyżej kilka lokalnych legend, informacje o głównych zabytkach, niekiedy wycieczki krajoznawcze. Ambitni nauczyciele realizują więc czasami dodatkowe projekty, odkrywając ze swoimi uczniami lokalne historie. Luki te próbują też uzupełniać instytucje kultury i organizacje pozarządowe poprzez swoje programy edukacyjne, festiwale prezentujące muzykę i kulinaria mniejszości narodowych i etnicznych, tworzenie archiwów społecznych oraz działania animacyjne prowadzone na terenach wiejskich.
Losy regionu, początkowo po prostu nazywanego Śląskiem, jeszcze bez późniejszego podziału na Górny i Dolny, jego częste zmiany przynależności państwowej (polska, czeska, austriacka, pruska – a następnie niemiecka) oraz jego pograniczny charakter sprawiły, że od bardzo dawna były to ziemie wielokulturowe, konsekwentnie germanizowane i germanizujące się, jednak zamieszkałe oprócz Niemców również przez Łużyczan, Żydów, Czechów, śląskich Polaków, a nawet Tyrolczyków. Powojenne zmiany granic, w wyniku których między innymi Dolny Śląsk przyłączony został (jak mówiono: „na powrót”) do Polski sprawiły, że dotychczasowe dziedzictwo tego terenu stało się dziedzictwem w pewien sposób kłopotliwym, trudnym. To materialne, z konieczności przez wyjeżdżających pozostawione, określono tymczasem słowem „poniemieckie”, odnosząc się do niego na bardzo różne sposoby – od rozkradania, poprzez zajmowanie w sposób legalny aż po niszczenie tych rzeczy i budynków jako elementu obcego, bolesne świadectwo obecności agresorów dopiero co zakończonej wojny. Społeczną niepamięcią objęte zostało niemal całe niematerialne dziedzictwo regionu, w tym prawie zupełnie dziś nieznane muzyczne tradycje. Próby kontynuacji, a właściwie rekonstrukcji repertuaru śpiewaczego i miejscowych tańców na podstawie źródeł ustnych i pisanych podejmowały w ostatnich kilkunastu latach środowiska skupiające mniejszość niemiecką, przede wszystkim w Wałbrzychu, Legnicy i Wrocławiu. W okresie powojennym za muzyczne dziedzictwo regionu uznane były wyłącznie pieśni zapamiętane przez ostatnich polskojęzycznych mieszkańców pogranicza Śląska i Wielkopolski, zebrane i zarejestrowane przez Józefa Majchrzaka, prezentowane w jego audycjach we wrocławskiej rozgłośni Polskiego Radia i opublikowane w popularnym niegdyś śpiewniku Dolnośląskie pieśni ludowe (wydania z lat 1955 i 1970). Tańce dolnośląskie, których kanon stworzono po wojnie na podstawie do dziś niejasnych przekazów, były natomiast upowszechniane przez rozwijający się również na tym terenie ruch zespołów pieśni i tańca.
Dolny Śląsk zasiedlany był przez nowych mieszkańców sukcesywnie od końca wojny. Mimo prób organizowania osadnictwa w znacznej większości był to proces przebiegający żywiołowo. Pierwsi byli tu przebywający już na tym terenie wcześniej robotnicy przymusowi i więźniowie wyzwalanych obozów koncentracyjnych. Następnie wracający z frontu demobilizowani żołnierze i inni osadnicy wojskowi oraz urzędnicy wysyłani w celu organizacji polskiej administracji, przejmowania i zabezpieczania najcenniejszych majątków i zakładów przemysłowych. Na porządku dziennym były wyprawy szabrowników. Nie bez przyczyny ziemie nazywane propagandowo „odzyskanymi” nosiły też potocznie miano „dzikiego zachodu”, w 1945 roku niemal równie prawdopodobne było tu zyskanie bogactwa jak utrata życia.
Prowadzona po wojnie propagandowa akcja zachęcała do osiedlania się i „przywracania polskości” na zachodzie mieszkańców wszystkich regionów przedwojennej Polski. Z tak zwanej Polski Centralnej, zwłaszcza terenów przeludnionych i zubożałych, przybywali najczęściej ludzie młodzi indywidualnie, po znalezieniu gospodarstwa sprowadzając swoje rodziny. Mieszkańcy wschodnich województw przedwojennej Rzeczpospolitej, przyłączonych po wojnie do Związku Radzieckiego, nie mieli takiego wyboru. Jeśli czuli się Polakami i nie chcieli mieszkać w ZSRR musieli wyjeżdżać pozostawiając niejednokrotnie dorobek kilku pokoleń rodziny. Organizowano dla nich transporty kolejowe, którymi w wagonach towarowych, zwykle przez kilka tygodni i nierzadko bez zadaszenia jechali na ziemie zupełnie dla nich obce. Sprowadzono również polskich reemigrantów – z Bukowiny rumuńskiej, Bośni, Francji i Belgii. Wraz z Polakami na ziemie zachodnie przybywali różnymi drogami przedstawiciele wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych przedwojennej Polski – Ormianie, Tatarzy, Karaimi, Romowie, Żydzi. W 1947 roku przymusowo przesiedlono też w ramach Akcji Wisła Ukraińców i Łemków a pod koniec lat 40. XX wieku Polska przyjęła jako uchodźców wojennych Greków i Macedończyków – zarówno dzieci, jak i uciekających po wojnie żołnierzy komunistycznej partyzantki. Każda z tych grup posiada własną mikrohistorię, jak w soczewce skupiającą większość najważniejszych wydarzeń historycznych ostatniego stulecia.
Wraz z nowymi osadnikami na Dolnym Śląsku pojawiło się całe bogactwo ich zwyczajów, religii, języków, strojów, muzyki. Lata powojenne nie sprzyjały jednak podkreślaniu tej różnorodności, więc w konsekwencji wymieszanie ludności częściej prowadziło tu do przekonania, że w tym nowym post-migracyjnym regionie „nie ma żadnych tradycji” niż że „jest tu wiele różnych tradycji”. Tradycje muzyczne przywiezione z miejsc pochodzenia były najczęściej kontynuowane (ale też po latach na nowo odkrywane lub wręcz rekonstruowane) w miejscach zwartego osadnictwa ludzi pochodzących z tych samych stron. Stąd przykłady wsi, w których pamięć o zwyczajach i muzyce z poszczególnych miejscowości na Kresach Wschodnich oraz polskich wsi w Bośni czy na Bukowinie rumuńskiej stały się istotnym elementem lokalnego dziedzictwa i tożsamości kulturowej mieszkańców. O swoje muzyczne tradycje „na obczyźnie” w szczególny sposób dbali też Łemkowie, wśród których można do dziś zaobserwować duże zainteresowanie własną kulturą, nawet wśród młodzieży.
Muzyczne tradycje dzisiaj już tylko w wyjątkowych przypadkach kontynuowane są przez wspólnoty, częściej znajdując swoje miejsce w pamięci i praktyce rodzinnej. Tak funkcjonuje nadal wiele dawnych kolęd, czy pieśni wojenkowych wykonywanych na rodzinnych spotkaniach jako pieśni patriotyczne. Źródłem tradycyjnego repertuaru obrzędowego, pieśni lirycznych, melodii tanecznych są już najczęściej pojedyncze osoby – najstarsi muzycy czy śpiewaczki urodzone w latach 20. I 30. XX wieku. W nielicznych parafiach, najczęściej dzięki dobrej woli miejscowego księdza i dzięki kompetencjom organisty, w pierwotnym kultowym kontekście wykonywane są dawne pieśni religijne – maryjne, wielkopostne, pogrzebowe. Muzyka określana jako ludowa pojawia się w regionie najczęściej na festynowej scenie, wiejskich, gminnych i powiatowych dożynkach, na przeglądach zespołów ludowych i spotkaniach kół gospodyń wiejskich. Oprócz zapewnienia możliwości występu na scenie z nagłośnieniem, co wpływa pozytywnie na poczucie spełnienia ambicji artystycznych, takie miejsca są okazją do budowania wspólnoty poprzez wspólny śpiew i muzykowanie poza sceną, najczęściej przy stołach. W takich okolicznościach znacznie lepiej sprawdza się bardziej współczesny repertuar biesiadny – nie tylko weselszy, ale też przede wszystkim wspólny, ogólnie znany, pozwalający na uwspólnione uczestnictwo.
Wydaje się, że z uwagi na niemal całkowity zanik dawnych kontekstów, w których funkcjonowała tradycyjna muzyka, przeniesienie jej na scenę i pojawiającą się w związku z tym barierę między wykonawcami a odbiorcami, dni tradycyjnych pieśni na Dolnym Śląsku są już policzone. Praktyka pokazuje jednak, że dawny repertuar wciąż ma potencjał gromadzenia ludzi, budowania wspólnotowych doświadczeń, dostarczania inspiracji do poszukiwania własnych źródeł w nieustającym procesie budowania regionalnej tożsamości. Wymaga to jednak obudzenia w sobie wrażliwości na detal, dbałości w myśleniu nie tylko o muzyce ale również jej szerokich kontekstach historycznych i kulturowych a także pochylania się nad najmniejszymi, najbardziej lokalnymi a nawet osobistymi historiami ludzi i zachowanej w ich pamięci muzyki.
Artykuł powstał w ramach projektu „Współczesne kontekstyi praktyki w obszarze muzyki tradycyjnej” realizowanego przez Forum Muzyki Tradycyjnej
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury