Przejdź do głównej zawartości strony

Dzień świętego Wojciecha – 23 kwietnia – to czas, kiedy tradycyjnie rozpoczynał się redyk, czyli wiosenny wypas. Tego dnia powinno mieć miejsce pierwsze, uroczyste wyprowadzenie owiec na hale.  Święty Wojciech jest patronem pasterzy, dlatego wyruszenie w tym konkretnym terminie zapewnić miało spokojny wypas oraz obfitość sera. Podczas wypasu owiec czy krów pasterze chętnie przygrywali sobie na instrumentach.

Na jakich instrumentach grywali pasterze?

Instrumentów kojarzonych z pasterzami jest przynajmniej kilka, są to przede wszystkim, piszczałki, dudy i rogi. Niektóre z nich w swojej nazwie mają nawet przymiotnik „pasterski”, jednoznacznie wskazując na tradycję gry na danym instrumencie.

Róg pasterski, fot. W. Kielichowski. Źródło: NIMiT

Jakie cechy powinien posiadać instrument pasterski? Przede wszystkim musi być stosunkowo mały i poręczny (mobilny), tak by można było się z nim przemieszczać na miejsce wypasu. Wiele instrumentów pasterskich cechuje także prostota konstrukcji i dostępność użytych materiałów, z których zostały wykonane, bowiem niektóre z nich pasterze wyrabiali podczas wypasu. Nierzadko muzykowano w najprostszy sposób przy użyciu listka bzu czy trąbek kręconych z kory. Podczas wypasu krów chętnie grywano też na drumli, instrumencie tak małym, że zmieści się do kieszeni. Opisy muzykujących pasterzy są częstym tematem literatury pięknej. O wyjściu w góry na redyk tak pisał Kazimierz Przerwa-Tetmajer:

„Zadęli juhasi i wolarze we fujery i trombity, zabrzęczeli na kobzach, gwizdnęli na piszczałkach, zadźwięczeli na gęślach, zazberczały metalowe kółka przy ciupagach i obijane metalowemi obrączkami maczugi; huknęli ci, co nie grali, krzyknęły na krowy pasterki i klasnęli w bicze wolarze. Szczeknęły psy i zatętniał tupot racic owczych i bydlęcych i tętent kopyt końskich. Ale cudownie, melodyjnie, uroczyście zagrały tysiące spiżowych dzwonków u szyi trzód. I pochód ruszył. Konno i pieszo otoczone stada, wiedzione przez bacę, naprzód w olbrzymiej wydłużonej gromadzie, potem krowy, potem woły, poczęły się sunąć drogą przez Toporową polanę. A wraz rozległo się wyskanie, wysoki krzyk, pasterek i młodych gońców i kilkanaście głosów, przy jęczeniu fujar i trombit, rzępoleniu gęśli i piszczałek, przy basowaniu kóbz zawiodło:

Hej baco nas, baco nas, podź s nami na sałas,
popod białe skole na ślebodnom wole!
Hej baco nas, baco nas, powiedz ze nas hore,
bo my uzdajali w turnickak obore!
Hej baco nas, baco nas, kielo baranów mas,
kielo mas owiecek, kielo mas dziewecek!”

(K. Przerwa-Tetmajer, Wyjście w góry. Źródło: Wikisource)

Piszczałki

W Karpatach pasterze chętnie muzykowali na piszczałce bez otworów palcowych.  Związki instrumentu z pasterstwem potwierdza także lokalne nazewnictwo: piszczałka pasterska, piszczałka wolarska.

ZDJĘCIE 3 Piszczałka bezotworowa, fot. W. Kielichowski. Źródło: NIMiT

Również repertuar wygrywany na tym prostym aerofonie związany był z pasterstwem:

„Na hali, na hali”. A. Kopoczek, Ludowe Instrumenty Muzyczne Polskiego Obszaru Karpackiego, 1996, s. 56

Skala, jaką można wygrać na piszczałce bezotowrowej, nosi nazwę skali góralskiej – wałaskiej, w której podwyższony jest czwarty, a obniżony siódmy dźwięk. Obok piszczałek bezotworowych, podczas wypasu chętnie grywano także na instrumentach sześciootworowych czy dwojnicach (piszczałkach dwoistych). Piszczałki, prezentowane w kontekście pasterskim, są też częstym bohaterem pieśni ludowych:

A po łące, po zielonej
Maciuś owce gna
Na wierzbowej fujareczce
Żałośliwie gra
Dla Boga!
Żałośliwie gra

A i skądże ty, Maciusiu
Tę fujarkę masz
Że tak na niej za owcami
Żałośliwie grasz?
Dla Boga!
Żałośliwie grasz?

Oj wyciąłem ją, paniczu
Z krzywej wierzby tej
Co wyrosła na mogile
Matuleńki mej
Dla Boga!
Matuleńki mej

Pieśń z tym tekstem, w różnych wariantach melodycznych, rejestrowano wielokrotnie, jest ona bowiem niezwykle popularnym motywem w folklorze. Tymczasem zaskakujący może wydać się fakt, że słowa tego utworu wcale nie są ludowe, tylko zostały przez lud zasymilowane, a autorką tekstu jest Maria Konopnicka.

O piszczałkach bezotworowych i innych piszczałkach używanych na Podhalu pięknie opowiada Jan Karpiel-Bułecka:

Okaryna

Kolejnym aerofonem używanym niegdyś przez beskidzkich pasterzy podczas wypasu jest okaryna. Instrument ten jest rodzajem fletu naczyniowego. Wykonany jest z gliny, ma owalną formę z wypalonymi odpowiednio otworami palcowymi oraz otworem zadęciowym. Okaryna może przybierać różne kształty: kulisty, eliptyczny, stożkowy czy wrzecionowaty.

Ozdobna okaryna z Górnego Śląska, fot. W. Kielichowski. Źródło: NIMiT

Dawniej flety te były sprzedawane na kiermaszach, jarmarkach czy odpustach, często kupowano je dzieciom jako zabawki (tak dzieje się do dziś), ale warto pamiętać, że na okarynach grywali też pasterze i muzycy w kapelach na Żywiecczyźnie. Jedna z kapel grała w składzie: dudy, dwoje skrzypiec, okaryna.

Dudy

Na Podhalu  za instrument typowo pasterski uważane są dudy podhalańskie, zwane także kozą podhalańską. Instrument wykonany był z tych materiałów, które dostępne były góralom wypasającym owce na halach. Co ciekawe, jest to typ dud południowo-wschodnich, mających wiele wspólnych cech z instrumentami ze Słowacji, Węgier czy Rumunii.

Posłuchajcie opowieści o dudach podhalańskich:

Wielu dudziarzy parało się pasterstwem, znamy nazwiska niektórych z dawnych muzyków-pasterzy: Jan Furmański z Hali Kondratowej, Wojciech Gał z Olczy, Jędrzej Gąsienica Gładczan, Stanisław Gąsienica Byrcyn, Stanisław Budz Lepsiok ( znany także jako Mróz) czy Józef Galica.

Dudy podhalańskie wykonane przez Adama Kuchtę, fot. Waldemar Kielichowski. Źródło: NIMiT

Podobnie jak to ma miejsce w przypadku piszczałek, także duet dud-baca jest częstym tematem pieśni ludowych:

Zadudaj dudasku
Na moim sałasku
Zadudaj na dwojem
Na owiecki moje

(Stanisław Cercha, Łopuszna 1891, s. 175)

Redyk dawniej i dziś

Dzień świętego Wojciecha to zwyczajowo pierwszy dzień wyprowadzenia owiec na hale. Na szeroką skalę muzykowanie podczas redyku rozpowszechnione było jeszcze w XIX wieku, ale już na przełomie XIX i XX wieku tradycja zaczęła zanikać. Dziś gdzieniegdzie wychodzi się jeszcze z muzyką na hale, podtrzymując lokalne zwyczaje, jednak nie jest to już tak powszechny obraz, jak dawniej. Do odrodzenia tradycji przyczynia się także orawski Konkurs Gry na Unikatowych Instrumentach Ludowych czy Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich w Ciechanowcu.

Szałasy pasterskie – pasterz karmiący owce przed wejściem do szałasu. Źródło: NAC

Nie tylko powszechność tradycji, ale także jej wymiar się zmienia. Dziś każdy pasterz ma do dyspozycji telefon komórkowy, dzięki któremu łatwo połączy się z najbliższą rodziną i ze światem. Dawniej bywało inaczej. Ciekawostką historyczną jest fakt, że pasterze używali dźwięku nie tylko dla własnej przyjemności, ale także w celach bardzo praktycznych – komunikacyjnych i ułatwiających kierowanie stadem. Bardzo ważne było gwizdanie, którego sposób zależał od umiejętności poszczególnych juhasów. Zawracaniu owiec służył ostry, krótki gwizd na palcach, składający się z dwóch elementów: szybkiego gwizdu – glissandowego podjazdu oraz chwilowego zatrzymania i krótkiego zakończenia na dźwięku początkowym. Oczywiście dawniej funkcjonowały także inne gwizdy, z których najważniejszym jest ostrzegawczy.

Źródło: A. Trojanowicz, Lamenty, rymowanki, zawołania w polskim folklorze muzycznym, 1989, s. 190

Nie tylko instrumenty

Jak pisał Wincenty Pol:

„Do rozweselenia przyczynia się i muzyka hal – kobza jest ochoczym instrumentem do tańca, ale fujarka pasterska budzi echa skał”.

(W. Pol, Obrazy z życia natury, 1870, s.  321)

Pasterze jednak nie tylko grali, lecz także śpiewali. Część ich śpiewów i okrzyków pełniła funkcje sygnalizacyjne. Tak było z wyskaniem, czyli rodzajem solowego gardłowego okrzyku pozwalającego porozumiewać się na dalekie odległości. Dawniej wyskanie było domeną dziewcząt wypasających bydło. Jak podkreślają badacze, wyskanie bywało wstępem do dłuższego komunikatu przekazywanego na spore odległości za pomocą pieśni. Czasami jednak wyskało się po prostu dla siebie, by zabić samotność i monotonię podczas wypasu. Z czasem wyskanie oderwało się od pierwotnej sytuacji wykonawczej i stało się elementem „upiększającym” śpiew podczas występów kapeli.

 

Źródło: A. Trojanowicz, Lamenty, rymowanki, zawołania w polskim folklorze muzycznym, 1989, s.187

Wyskanie bywa także określane helokaniem. Co ciekawe, takie pasterskie nawoływanie, wielokrotnie przetworzone, znalazło swoje odbicie w utworze „Warszawa” Davida Bowiego. Muzyk pod koniec lat 70-tych miał okazję przez niecałe trzy kwadranse pospacerować po stolicy Polski. Podczas wycieczki zakupił płytę zespołu Śląsk, na której znalazł utworów „Helokanie”, który go zainspirował. Czy w utworze tym słuchać dalekie inspiracje polskimi pasterzami? Posłuchajcie Państwo sami:

Tekst – Ewelina Grygier

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie www.blog.tradycjemuzyczne.imit.org.pl

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Zamknij